~ 002 ~

90 9 3
                                    

Dwójka szła razem przed siebie, trzymając się za ręce. Na dworze nie było nikogo, a przez okna do sal można było zauważyć znudzonych lekcjami uczniów.
- Spóźnienie ponad pół godziny - zaśmiał się ciemnowłosy.
- Moi rodzice by mnie za to zabili - skrzywiła usta.
- Zwalisz wszystko na mnie, jak będzie trzeba - otworzył drzwi do szkoły, przepuszczając dziewczynę, a następnie ruszył zaraz za nią.
- Jakoś sobie poradzę - uśmiechnęła się lekko.
Nastolatkowie ślamazarnym krokiem zeszli do ciemnej szatni. Nie umieszczono w niej okien. Jedynym przedmiotem, jaki oświetlał to miejsce była duża, pojedyncza lampa na samym środku pomieszczenia. W szatni drugiej liceum światło docierało w bardzo niewielkich ilościach.
- Co mamy po fizyce? - zapytał chłopak, który przegrał buty i zajął miejsce na drewnianej ławce.
- Nie wiem - wzruszyła ramionami. - Chodź już do klasy - powiedziała, podnosząc z ziemi swoją torbę.
- Zaraz - zaśmiał się.
- Abraham - jęknęła.
- Albo wiesz co... - przyłożył palec do ust. - Nie idźmy na pierwszą lekcje.
- Co to, to nie. - pokręciła głową.
- No Lari! - podszedł do dziewczyny , po czym objął ją w tali.
- Będziemy mieć wpisaną nieobecność - powiedziała patrząc w oczy chłopaka.
- Ona nam tego nie zrobi - zaśmiał się, po czym delikatnie musnął jej usta.
- Zabiję cię kiedyś - uśmiechnęła się lekko.
Pomiędzy parą zapadła chwila ciszy. Zakochani patrzeli na siebie, delikatnie się uśmiechając.
W pewnym momencie po budynku rozległ się głośny dzwonek. Wszystkie drzwi do klas zostały otwarte jak na zawołanie. Dwójka, trzymając się za ręce ruszyła w stronę jednej z sali, następnie zajęła ławkę, która znajdowała się zaraz obok tego pomieszczenia. W pewnej chwili do pary podszedł wysoki chłopak. Miał na sobie przylegającą, czarna koszulę w kratkę i granatowe spodnie.
- Siemano - powiedział jasnowłosy.
- No hej - odparł Abraham.
- Czemu się spóźniliście?
- Ogólnie... To zaspałem - zaśmiali się.
- Sowa zobaczyła że nas nie ma? - wtrąciła dziewczyna.
- Nie - odpowiedział Marcos - Nawet obecności nie sprawdzała. Ta staruszka i tak dalej nie pamięta jak się nazywasz mała. - zaśmiał się.
- No tak - wywróciła oczami. - Dawno powinna iść na emeryturę.
- Ale najwidoczniej jej się nie śpieszy - Mateo wzruszył ramionami.
- Mniejsza o to - machnęła ręką.
- A oto nasze szkolne gołąbeczki - trójka usłyszała znajomy głos. Od razu ich głowy skierowały się w tamtym kierunku. Wszyscy zobaczyli niską blondynkę, o niebieskich oczach. Mocny makijaż można było dostrzec z odległości kilkunastu metrów. Nastolatka w prawej ręce trzymała brązową torebkę, a głowę miała uniesioną wysoko do góry. Krótkie spodenki, były prawie niewidoczne pod długim, bardzo kolorowym podkoszulkiem. Na twarzy malował się ten sam, chamski uśmiech co zwykle.
- Daruj sobie - powiedział jasnowłosy.
- Nie z tobą rozmawiam - uśmiechnęła się sztucznie.
- A ja z tobą tak.
Dziewczyna przyłożyła rękę do ucha i nachyliła się w stronę chłopaka.
- Mówiłeś coś?
- A wypchaj się małpo - machnął ręką. Na te słowa Abraham cicho się zaśmiał.
- A ty piękniuchny, lepiej się nie śmiej - zwróciła się w jego stronę.
- Zabronisz mi?
- Może.
- Amanda... Spadaj stąd - wtrąciła Laura.
- Wy możecie stąd spadać, jeśli chcecie. Ja nie mam najmniejszego zamiaru się stąd ruszać.
- To zaraz cię z tą niegrzecznie wyproszę - powiedział Mateo.
- Oj Abrisiu, Abrisiu - pokręciła głową. - Od kiedy ty jesteś taki pyskaty.
- Babo... Abraham. Nie Abriś. Nie z twoich ust.
- Mówiłeś coś? - uśmiechnęła się sztucznie.
- Tak. Że chyba się rozmazałaś.
- Gdzie?! - zapytała przerażona, po czym wyjęła z torebki lusterko i zaczęła przeglądać swoje odbicie. Cała trójka wybuchnęła głośnym śmiechem.
- Dobry żart - powiedziała oburzona.
- No mnie to bawiło.
- A tak w ogóle piękniuchny... Dlaczego nie było was na pierwszej lekcji? - zapytała dokładnie patrząc na parę.
- Zaspałem. - odparł krótko.
- Wiesz... Mam nadzieję, że Laurunia nie przyjdzie do szkoły z brzuchem. Moje biedactwo - pogłaskała siedemnastolatkę po głowie.
- Odwal się idiotko! - odsunęła się na bok.
- Amanda... Albo stąd pójdziesz, albo zaraz ciebie zabije - ciemnowłosy wycedził przez zęby.
- Nie bądź już taki nerwowy. Po prostu wasz sekret się wydał - zaśmiała się.
- Jaka kretynka! - chłopak, który cały czas przyglądał się całej sytuacji w tym momencie uderzył się otwartą dłonią w czoło.
Nagle, do blondyna podszedł wysoki chłopak. Swoim wzrokiem przejrzał go na wylot. Sztucznie uśmiechnął się w jego stronę, po czym wymierzył mocny cios w brzuch nastolatka. Marcos szybko stracił równowagę, w efekcie czego oparł się o ścianę.
- Jeszcze raz powiesz coś podobnego o Amdzi, to zginiesz - powiedział łapiąc go za gardło. Blondynka popatrzyła zadowolona na swojego chłopaka, po czym z głowa uniesiona do góry odeszła.
- Javier. Zostaw go - Abraham podniósł się, następnie odsuwając osiemnastolatka od swojego przyjaciela stanął pomiędzy nimi.
- Mateo, odsuń się. - wycedził przez zęby.
- Amanda, to największą suka jaka mogła kiedykolwiek się urodzić! - krzyknął jasnowłosy.
- Ty sukinsynie! - warknął, równocześnie rzucając się na nastolatka. Abraham próbował powstrzymać chłopaka, ale niebieskooki był silniejszy i odepchnął ciemnowłosego na bok, tak że nastolatek zaliczył mocne spotkanie z podłogą. Jęknął głośno, a następnie próbował się podnieść. Niestety, gdy tylko podparł się ręką o posadzkę syknął głośno, a następnie wolno osunął się na ziemię.
- Odwal się od nich! - krzyknęła Laura. Javier tylko spojrzał na nią, a następnie swoją uwagę skupił na siedemnastolatku. Po krótkiej chwili chłopak osunął się po ścianie z zamkniętymi oczami, równocześnie zostawiając na niej plamę krwi.
- No co Marcos? Już nie jest ci do śmiechu? - zapytał pochylając się nad jasnowłosym.
- Javier! Zostaw go! - nagle na korytarzu rozległ się głos nauczyciela od wf'u. Mężczyzna podbiegł do dwójki, a następnie odsunął Cano od siedemnastolatka na sporą odległość.
- Idziesz do dyrektora - zwrócił się w stronę awanturnika.
- Sam sobie idź! - warknął.
- Natychmiast!
W tym momencie do zbiegowiska podbiegła niska, ciemnowłosa kobieta, o mocnym makijażu. Była ona nauczycielką hiszpańskiego. Gdy tylko zobaczyła, co się stało zakryła dłonią usta.
- Odprowadź go, do dyrektora.
- Dobrze - odparła cicho, po czym spojrzała znacząco na osiemnastolatka. Chłopak pokręcił głową, a w następnej kolejności udał się za kobietą.
- Marcos. Słyszysz mnie? - wuefista zapytał chłopaka, który leżał na podłodze lekko nim przy tym potrząsając. Niestety nastolatek nie odzywał się.
- Laura! Dzwoń po pogotowie! - krzyknął w stronę dziewczyny.

~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~

Witam! Oto drugi rozdzialik ^^
Po pierwsze przepraszam za błędy, które pojawiły się na sto procent!
Po drugie dziękuje za każdą gwiazdkę, wyświetlenie i komentarz^^
Kocham was za to!
A po trzecie... Nie zanudzam?
Mam nadzieję, że nie xD
A kiedy trójeczka? Najprawdopodobniej tydzień xD
Bayo <3

No Habrá Mañana // AMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz