Rozdział 6

1.1K 34 5
                                    

Tak więc... Przyjechaliście na wakacje do Nory. Harry zamieszkał u Dursley'ów ostatni raz. (Nie wiem jak było na prawdę, w tym quizie Fred i George mieszkają w Norze). Hermiona nie długo po rozpoczęciu wakacji przyjechała do was. Zbliżał się czas wesela. Nadszedł dzień ewakuacji Harry'ego. Nie pozwolili ci jechać z nimi.
- To mój brat! Jedyna rodzina jaka mi pozostała i śmiem twierdzić, że to ja najbardziej się nim przejmuję! - krzyknęłaś i wyszłaś do ogrodu.
- Weź coś zrób - szepnął George do Freda
- Czemu ja? - zapytał
- A jak myślisz? - po tej krótkiej wymianie zdań Fred poszedł do ciebie i powiedział:
- Przejdziemy się?
- Dobra - zgodziłaś się
- Wiesz... nie możesz z nami pójść. Mogliby cię zaatakować, albo coś. Voldemort kazał śmierciożercom cię porwać kiedy miałaś rok. Gdyby nie to, że musimy zabrać Harry'ego on też by został... Sprowadzimy go tu. Ufasz mi?
- Ufam wam wszystkim, ale to nie zmienia faktu, że martwię się o brata.
- Spoko. Wyobraź sobie, że ja muszę się martwić o czterech, bo Percy'ego nie liczę i jedną siostrę. - roześmieliście się.
- Fred. Bo się spóźnisz i nie polecisz z nimi - pojawiła się Ginny. Poszedł, a ty z nią zostaliście chwilę w ogrodzie.
- Też się martwię o Harry'ego - szepnęła Ginny. Przypomniałaś sobie, że jest (była) jego dziewczyną.
- Wiem. Dadzą sobie rade. Jak wszystko dobrze pójdzie nie powinni mieć problemów - próbowałaś przekonać samą siebie. Z daleka patrzyliście jak wszyscy (Ron, Hermiona, Tonks, Lupin, Fred, George, pan Weasley, Szalonooki, Mundungus, Bill, Fleur, Kingsley i Hagrid) wsiadają na swoje środki transportu i znikają za chmurami...

Sekundy wlokły się powoli. Chodziłaś po pokoju tam i z powrotem. Ginny też się niecierpliwiła. W końcu spojrzała na zegarek.
- Ron i Tonks powinni już tu być - powiedziała i wtedy pojawił się świstoklik.
- Nie zdążyli - powiedziałaś cicho. Teraz powinni przylecieć Fred z Arturem?
- Tak - odparła, ale znów pojawił się sam świstoklik.
- Co mogło im się stać? - zapytałaś, ale nikt ci nie odpowiedział. Wtem na podwórku przylecieli Harry i Hagrid.
- Harry! - wybiegłyście razem z Ginny i prawie powaliliście go na ziemię. Minutę później niedaleko nich pojawili się Lupin i George. Ten drugi był nieprzytomny i zakrwawiony. Razem z Harry'm wnieśliście go do domu. Kiedy go położyliście mogliście zobaczyć co mu się stało. Nie miał jednego ucha. Nie mogłaś na to patrzeć. Wyszłaś z powrotem do ogrodu. Właśnie przenieśli się tam Hermiona i Kingsley. Razem z nimi weszłaś do domu. Chwilę potem usłyszeliście (i tu cytat):
- "Udowodnię ci kim jestem Kingsley kiedy zobaczę mojego syna! A teraz zjeżdżaj mi z drogi jeśli nie chcesz oberwać!" - do pokoju wpadli pan Weasley, a za nim Fred. Oboje podbiegli do łóżka George'a. "Po raz pierwszy odkąd Harry go znał Fred nie mógł wykrztusić ani słowa" Nagle George otworzył oczy.
- Jak się czujesz? - zapytała pani Weasley, ale nie słuchałaś dłużej. Czekałaś na resztę. Po jakimś czasie w ogrodzie pojawili się też Ron i Tonks, a potem Bill i Fleur. Ten ostatni powiedział, że Szalonooki nie żyje. Wróciliście (po raz kolejny) do domu. Zastaliście tam roześmianych bliźniaków. Na ich widok uśmiechnęłaś się do siebie. Mimo tych trudnych czasów oni zawsze znajdywali powód do śmiechu.
- Kto? - zapytał George
- Szalonooki - odparł Bill po czym przywołał zaklęciem butelkę ognistej whiski. Zaczęliście rozmowę. Na koniec ty i Harry wyszliście.
- Też nie masz ochoty na rozmowę - powiedział
- A jak myślisz? - odparłaś
- Wiesz póki ja tu jestem wszyscy są zagrożeni...
- Wiem - przerwałaś mu - ja też bym stąd odeszła, ale pomogli nam to byłoby nie w porządku wobec nich.
- Wiem, ale po weselu ruszamy natychmiast - powiedział, a ty kiwnęłaś głową...

Minęło kilka dni. Pani Weasley próbowała wyciągnąć z was dokąd macie zamiar udać się po weselu. Nie udało się jej. Ale i tak nie pozwalała wam spotkać się sam na sam. Cały czas musieliście pracować. Przez trzy dni nie zamieniłaś z Harry'm słowa po za "cześć". Kiedy obudziłaś się czwartego dnia po przyjeździe Harry'ego do Nory leżałaś na łóżku patrząc się w sufit. Wtem do twojego pokoju wpadli bliźniacy.
- Wszystkiego najlepszego! - krzyknęli oboje
- Nie mogliście poczekać na jakąś znośną godzinę? Jest szósta rano!
- Nie moglibyśmy - zaśmiali się
- Z wami to życie jest ciężkie - powiedziałaś. Na co zareagowali jeszcze głośniejszym śmiechem.
- Obudzicie cały dom
- Rzuciliśmy "mufiato" - powiedział George
- A skąd wy...
- Harry nam powiedział - wyjaśnił Fred. - W każdym razie masz prezent. - podał ci małe pudełko. Otworzyłaś je. Był tam niewielki flakonik felix felicis.
- Jak wam się udało to uwarzyć? - zapytałaś z niedowierzaniem.
- Fred nad tym pracował przez prawie rok - powiedział George.
- Też miałeś w tym swój udział - powiedział Fred, ale jego brat opuścił pokój.
- Dzięki - powiedziałaś i usiadłaś na łóżku. On podszedł i zrobił to samo.
- Wiesz... tajemnicą nie jest, że w tym roku będziecie działać poza Hogwartem
- No tak
- Nawet nie będę próbował cię zatrzymywać, ale...
- Ale chciałbyś mnie zatrzymać - dokończyłaś
- Dlaczego? Co będziecie robić? Myślałem, że sobie ufamy...
- Nie mogę ci powiedzieć. Chciałabym, ale nie mogę. - łzy napłynęły ci do oczu, ale nie pozwoliłaś im wypłynąć. Nie chciałaś płakać. - Ty naprawdę myślisz, że w szkole będzie bezpiecznie? Tam już jest Snape, a Voldemort na tym nie poprzestanie - mówiłaś dalej.
- Masz rację. - uległ w końcu - Nie możecie wrócić do Hogwartu, ale zależy mi żebyś była bezpieczna. 
- Nigdzie teraz nie jest bezpiecznie - powiedziałaś - A tak z innej beczki... dlaczego?
- Ale co?
- Dlaczego zależy ci akurat na mnie?
- Nie wiem... Może dlatego, że tak dobrze się znamy? Jesteś zabawna, ładna, miła i... co najważniejsze potrafisz nas rozróżnić...
- Traktowałam was wszystkich jak przyjaciół może rodzinę, ale teraz... ty jesteś kimś więcej... Tylko nie mów tego samemu sobie. Jeszcze się dobrze nie obudziłam i mogę gadać głupoty. Po prostu rzucę na ciebie Obliviate - powiedziałaś.
- Chyba zapominasz, że możesz używać czarów od niecałych sześciu godzin, a ja dwóch lat. Nie masz szans.
- I tak dałabym sobie radę, a tak w ogóle to która godzina?
- Trochę wcześnie żeby budzić wszystkich. Idziemy polatać? George na pewno z nami pójdzie.
- Ok czemu by nie. - zgodziłaś się - Będę tam za dziesięć do piętnastu minut...

Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz