Latarnia po latarni zapalała się i gasła, kiedy niski szatyn patrzył na nie swoim krwiożerczym i najpewniej poblakłym wzrokiem. Jego małe stopy odbijały się od ziemi, jak od wielkiej trampoliny przesiąkniętej brudem i zimnem. Nastolatek schował dłonie do kieszeni jeansowej narzuty, przeklinając swoją osobę w myślach. Jak można być na tyle nieświadomym pogody, aby zamiast ciepłej, zimowej kurtki, wziąć nic nie znaczący płaszczyk, zaledwie mały procent ciepła. Cholerna katana i jej cholerny brak futra w środku. Szatyn przeskakiwał zamarznięte kałuże, kierując się do błogosławieństwa, które dzieliło go o kilka metrów.
- Tatusiu! Nie tak szybko. – usłyszał głos swojego chłopczyka, obracając się na pięcie. Mały Niall ledwo mógł nadążyć za narzuconym tempem swojego tatusia, pomijając fakt, że dopiero ostatnio nauczył się w pełni samodzielnie i stabilnie chodzić. Tatuś był z niego dumny. - Chcę na rączki. – chłopak bąknął, depcząc swoim małym kaloszem (ponieważ Louis był na tyle genialny, aby założyć mu kalosze w środku srogiej zimy) dużą, w porównaniu z chłopcem, stopę swojego taty.
Mały Tomlinson i duży Tomlinson stali w mroku, mimo dość wczesnej godziny, wpatrując się w siebie, jakby nawiązując łączność umysłową. Louis już miał zaprzeczyć, dać klapsa swojego chłopcu i kazać mu iść, jak prawdziwy, grzeczny synek, ale Niall użył swojej tajnej broni; wydął wargę. Wyglądał jak mały szczeniak, kiedy szaliczek opatulał jego mikrą szyję, a czapeczka podciągała się do góry przez wpływ porywczego wiatru.
- Nie. - nastolatek sprzeciwił się, chwytając Niall'a za rączkę i idąc z nim w stronę ogrzewanej galerii. Dzisiaj był piątek, co za tym idzie, dzień niezdrowej żywności. Od dawien dawna ta tradycja była utrzymywana przez Louis'a. Jeszcze w czwartkowy wieczór Niall musiał jeść, jego zdaniem, ohydne brokuły, podczas gdy jego ojciec dopingował go, opowiadając jak dużo fast food'u będzie mógł zjeść jutro. Może nie był to całkiem zaradny sposób na wychowywanie dziecka, ale nastolatek musiał sobie jakoś radzić.
- Tatusiu, a kupis mi loda? - wyseplenił, próbując nie piszczeć, kiedy jego żółte kalosze ślizgały się po powierzchni chodnika. Blondynek stanowczo nie lubił jazdy na łyżwach, tym bardziej na jezdni.
- Zobaczymy.
***
- Niall, proszę Cię – zdołowany chłopak odstawił łyżeczkę do talerzu z zupą pomidorową. Nie mógł znieść ciągłych grymasów swojego syna. Niall miał dopiero cztery lata, a już dla Louis'a stawał się nie do wytrzymania. Kochał go w każdym calu, ale chciał, aby liczył się z jego zdaniem, ponieważ, co jak co, ale ma większe doświadczenie w życiu. - Zjesz ładnie zupkę i potem zjesz frytki, tak?
Maluch kołysał się na kolanach swojego tatusia, czując jak łzy powoli gromadzą się w jego oczkach. Nienawidził, kiedy jego tatuś obiecywał, że w piątek będą jeść same niezdrowe rzeczy, a potem karmił go jakąś podobno zdrową, ale niesmaczną zupką dla dzieci. Poza tym, Niall uważał, że on już nie jest dzieckiem i ma pełne prawo decydować o swoich nawykach żywieniowych.
- Fee. - burknął, kiedy napełniona zupką łyżeczka, po raz kolejny przybliżyła się do jego malutkich, dziecięcych usteczek. - A fee! - chłopiec krzyknął, pięścią odrzucając łyżkę, która wylądowała na stole, a talerz w rękach Louis'a zachwiał się, wylewając całą zawartość na nową katanę nastolatka.
Niall nie spojrzał się na swojego tatusia, myślał, że mu tak dobrze, to przecież on na siłę chciał mu wcisnąć jakieś zdrowe jedzenie w niezdrowy piąteczek. Student stłumił łzy, widząc jak banda dwudziestolatków, z którymi uczęszcza na uczelnie, śmieję się pod nosem, palcami wskazując w jego stronę. Czuł się zażenowany, jak ojciec bez dyscypliny; żadnych reguł, ani obowiązków. Nie miał już siły na tego wybuchowego chłopca, jakim był blondyn. Nie dawał mu wiele kar, ale uczył, jak powinien się zachowywać, co ma obowiązek robić, jak używać kultury osobistej, a teraz czuł, że nie jest tym, kim powinien. Nie jest dobrym ojcem, tylko jakimś cudacznym dziewiętnastolatkiem, który nie umie zapanować nad własnym dzieckiem. Niall nie powinien mieć takiego ojca, który jedyne co umie zrobić to, w jego przekonaniu, nic. Czysta, dziecięca pustka.
CZYTASZ
Mikołaj od zaraz / Larry
FanfictionLouis, aktualnie rzecz biorąc, jest nastoletnim, samotnym ojcem, mającym jeden główny cel w tegoroczne święta, a mianowicie uszczęśliwienie swojego czteroletniego synka Niall'a. Przecież Święty Mikołaj naprawdę istnieje.