Najkrótszy rozdział (1k)
-----
Nikła ciemność nawiedzała go w pomieszczeniu; smugami wpadała przez okna, osadzając się na jego twarzy. Mimo że księżyc był w pełni, okno umieszczone było ze złej strony, aby dawać mu jasną poświatę. Siedział tak przy biurku, zapalając lampkę, która zżółkniałym światłem wypełniła przestrzeń. Jego ręce zajęte były rysowaniem, czego od dawna nie robił. Kiedyś ze swoim przyjacielem tworzyli swoje własne komiksy; teraz robi to jedynie w formie rozluźnienia. W tle aktualnie grała piosenka The Killers „Somebody Told Me", kiedy on kończył rysować swojego fikcyjnego bohatera – Splax'a. Splax miał to do siebie, że nakładał majtki na spodnie, a jego buty to balerinki z zaostrzonymi czubami. Tors obejmowała lateksowa bluza z ciasnymi rękawami oraz nadruk zespołu Green Day na niej. Postać komiczna, a zarazem tragiczna; dalsze sceny przedstawiały jak musi pogodzić się ze śmiercią brata i zdradą dziewczyny.
Westchnął, gdy piosenka skończyła się, a za nią leciała kolejna - „Just Another Girl". Louis zaczął podśpiewywać jej tekst pod nosem, kończąc malowanie sceny, kiedy to jego bohater zostaję zaatakowany przez arcywroga Tandiego. Nagle piosenka urywa się, a zamiast niej słyszany jest lekki szum. Szatyn przestaje rysować, wsłuchuję się.
- Uhm, hej Louis – usłyszał trochę rozpruty głos Harrego w swojej wieży radiowej. - Wiesz chciałem powiedzieć Ci kilka słów, choć pewnie jesteś zły, że przerwałem Ci słuchanie tak wspaniałej, hipsterko – propagandzkiej piosenki.
Student zaśmiał się cicho, ewidentnie nie wiedząc, dlaczego kędzierzawy wgrał na płytę swój głos.
- Więc, mam nadzieję, że prezent, który dostałeś choć odrobinę Ci się podoba. - Louis nawet nie myślał, jak miałby mu się n i e podobać. - Ale teraz mam Ci do powiedzenia coś ważnego.
Student odłożył cienkopis na biurko i tępo spoglądał w stronę radia – obiektu nieżywego, a zarazem tętniącego życiem (Harrym).
- Jesteś jedną z najwspanialszych osób jakie poznałem w ciągu lat. - szatyn uśmiechnął się z rumieńcem. - Lubię to, jaki jesteś wobec świata. Zawsze pozytywny. Kocham to, jak wychowujesz Niall'a. Uwielbiam Twój cudowny uśmiech i mogę przeżyć nawet te końskie parskanie, kiedy udajesz obrażonego. - Louis zaśmiał się odrobinę za głośno. - Jednak jest w Tobie ta druga część. Bardzo kocham każdy Twój cal i – student usłyszał głos dziecka. - Harry Cię kocha! - to był ewidentnie głos Aaron'a. - Aaron, idź spać. - głos Harrego znowu rozbrzmiał w pokoju. - Przepraszam za niego.
Szatyn podparł łokciem o biurko, a na dłoni oparł brodę; wsłuchiwał się coraz mocniej.
- Nie wiem, czy czujesz to samo, co ja. Dla mnie jesteśmy z jednego świata, pomimo mojego hipsterskiego sposobu bycia. Louis, j-ja, nawet nie umiem się o to zapytać. - nabrał haust powietrza. - Chciałbyś ze mną czegoś więcej niż przyjaźń?
Czuł jakby zimny podmuch wiatru zwiał jego odzienie, a on właśnie w tym momencie odczuł chłód tegorocznej zimy. Przełknął zalegającą jak głaz ślinę, a po chwili przemowa Harrego skończyła się; przerwana piosenka znów zaczęła grać.
Nie umiał poskładać swoich myśli w coś jasnego, przejrzystego. Ład i porządek obejmował jego dotychczasowe myślenie, teraz jakby zmieniając je w ogromny kocioł. Z wielkim zawahaniem wziął do ręki telefon, wstrzymując płacz. Wszedł w kontakty i nacisnął zieloną słuchawce przy ikonce Harrego (zdjęcie, które tam było przedstawiało, jak całują się pod jemiołą, Liam je zrobił). Lata (sekundy) mijały, a osoba w której zadurzył się jak tegoroczna pora roku w śniegu, nie odbierała. Mijał kolejny sygnał, a on za każdą brekinią zdawał się umierać.
- Hej, tutaj Harry – automatyczna sekretarka była największym przebłyskiem popularności w jego wykonaniu. - nie ma mnie w domu, więc oddzwoń później. - pijackim wywróceniem oczu, pragnął rzucić swój telefon na łóżko, jednakże zamiast to zrobić, wsłuchiwał się w dalsze, ciekawe słowa. - Jeżeli to ty, Louis i odsłuchałeś mojej płyty, uhm, jestem zbyt zdenerwowany żeby odebrać i pewnie siedzę pod kocem maltretując film Gwiazd Naszych Wina; wiedziałeś, że Van Houten jest takim bucem? - oczywiście, że Louis wiedział, pomimo że niechęć do lektury wzrastała, kiedy słyszał takie słowa jak „rak". - Uhm, wiesz, automatyczna sekretarka ma swój limit. Mam jeszcze kilkanaście sekund więc, nagraj mi wiadomość, czy się zgadzasz, czy uważasz to za zbyt głupi i mało elokwentny sposób zapytania o chodzenie. Żegnaj.
Usłyszał ciche piknięcie, które oznaczało nagrywanie wiadomości ustnej. Nie miał szczególnie wymyślonej przemowy, więc zdał się na słowa niesione językiem.
- Hej, Harry – zaczął – Nie zgadzam się z Tobą w pewnych kwestiach. - może było to trochę szybkie i nieprzemyślane wyznanie, ale uczenie się drogą błędów zawsze było tym adekwatnym. - Peter nie był bucem, co najwyżej pijackim stoczkiem, który popadł w obłęd. Nigdy nie oglądałem filmu, więc nie mam pojęcia jak zachowywał się w ekranizacji. - próbował dobierać słowa starannie, tak, jakby pisał Harremu list pełen rozmaitego słownictwa. - Po drugie, uhm, sposób wyznawania przez Ciebie 'czegoś więcej' w stosunku do mnie, jest całkiem oryginalny. Bardzo mi się podoba. - westchnął, czując jak jego dłonie pocą się na obudowie telefonu i gdyby nie trzymał go stabilnie, morze potu zniosłoby go na dno. - Jesteś naprawdę nietuzinkowy, mający swoją własną przestrzeń nawet u schyłku maniakalnych wyobrażeń, jednak to czyni Cię pięknym. - musiał brać odstępy między słowami, tak, aby móc przemyśleć dalszą część. - Właśnie o to chodzi, Harry. Jesteś hipsterem. Jesteś oryginalny w tym, co robisz, jak się ubierasz, w co wierzysz, a co z chęcią wykopałbyś z tradycji naszego narodu. Bycie hipsterem wcale nie jest złe, w Twoim wypadku nawet jest atutem. Zawsze kiedy mówiłem o Twojej hipsterskiej propagandzie, podziwiałem to, jaki jesteś. Każdy z nas chcę nim być; mieć coś oryginalnego, jednak ty w tej roli spełniasz się znakomicie. Kto wie, może to właśnie Twoje hipsterskie apogeum pokrętnego myślenia sprowadziło mnie do fazy zauroczenia. - zamknął oczy, sumując, czy aby wszystko, co chciał powiedzieć, zostało poruszone. - Tak, Harry, także chciałbym z Tobą czegoś więcej niż tylko przyjaźń, bo ... cholera, od kiedy przyjaciele zjadają sobie twarze przed Wigilią? - zaśmiał się, miało wyjść ładnie, jednak z czasem uznał, że to był zwykły pisk. - Kocham Cię, Haz, mimo że miłość jest do dupy, ta nasza jest trochę mniej do dupy.
Zakończył nagrywanie wiadomości ustnej i właśnie dokonał czegoś, co wyklinał po tym, jak Luke zostawił go. Związał się. Jednak nie myślał o tym, jak o czymś ciążącym na sercu, albo błahym i nietrwałym. Wiedział, że miłość do Harrego była czymś zupełnie odrębnym, unikatowym, jak na wystawie sztuk pięknych. Jednak była jedną z tych miłości, w których pragnął widzieć przyszłość, plany. Reasumując, każda miłość pesymistycznym względem rezolutności Louis'a, była czymś ssącym, jednak to, co wytworzyło się między nim a Harrym było mniej ssące.
----
Dziękujemy za wszystko <3
Wiem, że trochę późno, ale ... Wesołych Świąt :*
CZYTASZ
Mikołaj od zaraz / Larry
FanficLouis, aktualnie rzecz biorąc, jest nastoletnim, samotnym ojcem, mającym jeden główny cel w tegoroczne święta, a mianowicie uszczęśliwienie swojego czteroletniego synka Niall'a. Przecież Święty Mikołaj naprawdę istnieje.