Przepraszamy, niesprawdzone, pisane dzisiaj rano, nie zabijajcie, pls ; - ;
-----
Deszcz srebrnych lamet sunął po niebie, wnikliwie koloryzując dzień dzisiejszy. Bezchmurny i tlący od połyskujących gwiazd lazur, mienił się najpiękniejszym odcieniem niebieskiego, jaki Louis mógł zobaczyć tej zimy. Był granatem, który rozpościerał swoje długie szlaki po całym niebie, a gwiazdy tworzyły się w konstelacje, które nie były niczym szczególnym prócz abstrakcyjnych maziaji, bo właśnie o to w nich chodziło. Trzeba było je samodzielnie przemieścić, użyć fragmentu wyobraźni, wykreować swój własny, niespotykany wzór. Niall siedział na ganku wyliczając gwiazdę za gwiazdą.
- Niall – jego ojciec oparł się o próg drzwi wejściowych. - Ich nie da się policzyć. Są niezliczone; nieskończone.
- A-ale, jak to?
Usiadł koło niego, zdejmując rękawice kucharskie, które dostał od matki Luke'a.
- Nikt w prawdzie nie wie, ile ich jest. Są dużą nieskończonością. Może to zmarłe dusze, a konstelacje tworzą rodzinę?
Blondyn kreślił palcem kółka na żwirku obok donic. Zayn w wolnej chwili lubił zielarstwo, swego czasu nawet myślał nad studiowaniem tego, jednak tak szybko jak myśl przyszła, tak została zdeptana i wystawiona na bruk.
- Czyli jak ta gwiazda – młodszy wskazał krótkim, krzywym palcem na jedną z srebrnych lamet. - jest dalej od pozostałych, nie ma zbioru, to znaczy, że nie miała rodziny?
Louis przyjrzał się gwieździe w lekkim popłochu spoglądając za siebie; bał się o nie przypalenie pieczeni.
- Może nie miała z nią silnych więzów, albo coś się zadziało w jej życiu, przez co ją straciła.
Niall spochmurniał, jednak odzyskał uśmiech, kiedy ojciec potulnie objął go ramieniem.
- Czy Harry byłby z nami w koooo ...?
- Konstelacji – Louis dopowiedział z wyższością, choć z pozoru nie miało tak zabrzmieć. - Nie wiem, kocham Harrego, Harry jest moim chłopakiem.
Niall o wszystkim dowiedział się zeszłej nocy. Od nadmiaru emocji nie mógł usnąć, wyobrażając sobie, jak znakomicie będzie mieć z powrotem dwóch rodziców. Może Harry nigdy nie zastąpi mu ojca, ale z pewnością zastąpi Luke'a, którego ojcem nazwać nie można. Wtedy mógłby poczuć te dwustronne ciepło, będąc kochanym z podwójnej liczby stron, być czyimś podwójnym światełkiem w głowie, rozmnożyć swoje ciało do dwóch głów; być najważniejszym.
Weszli do domu, kiedy grupka osób zaczęła testować petardy; Louis w pewnym momencie musiał przegonić ich bliżej pola, ponieważ nieudolni strzelcy celowali w stronę posesji, a nie nieba. Liam i Zayn od ponad tygodnia byli uciążliwi dla chłopaka, wiadome było ich szczęście i podekscytowanie, jednak ciągłe słyszenie przydomka „mój narzeczony" stało się formą żółci w gardle dla Louis'a. Kochał ich całym sercem, choć właściwie marzył o tym, aby ich strony rozeszły się. Aby oni wyprowadzili się do innej posesji, a ten dom został tylko dla nich; Harrego i Louis'a. Chciał pobyć z nim sam na sam, bez wglądu osób postronnych. Niall także ich trochę kontrolował i wzbraniał, nie mogli robić nic niestosownego przez większość czasu, nigdy nie uprawiali seksu, ani nic intymnego, nawet kiedy sytuacja była napięta, a ich biodra pocierały o siebie – ktoś musiał im przeszkodzić.
- Witam wszystkich – rodzinę dobiegł głos pomieszany z szeleszczącym wiatrem i łoskotem skrzypiących drzwi. - Pięknie tu pachnie.
Louis nawet nie myślał chwilę, aby zdać sobie sprawę kto, o tak pięknej barwie głosu, zjawia się w jego domu. Przykręcił gulkę od piekarnika, przestając zapiekać złotego już kurczaka. Wytarł swoje czoło ścierką, a następnie z uśmiechem wszedł do segmentu z wieszakami na ubrania. Pierwsze co zobaczył to Harry, próbujący komicznie wyplątać się ze swojego grubego i zawiłego szala, jednak nie był sam. Koło niego stała szczupła kobieta o czarnych jak węgiel włosach; blask czerni owiał jego oczy bardziej aniżeli sylwestrowa zima. Ubrana była w zieloną suknię za kolana, a jej włosy upięte były w staranny, ulizany kok na czubku głowy. Na nogach widniały balerinki, a w ręku mała, przetarta torebka w ekstrawaganckim materiale.

CZYTASZ
Mikołaj od zaraz / Larry
FanficLouis, aktualnie rzecz biorąc, jest nastoletnim, samotnym ojcem, mającym jeden główny cel w tegoroczne święta, a mianowicie uszczęśliwienie swojego czteroletniego synka Niall'a. Przecież Święty Mikołaj naprawdę istnieje.