Rozdział 4

1.7K 178 150
                                    

Louis zaczął wariować, tak, w a r i o w a ć, dostawać ataków paniki, drgań, jego głowa była zawsze pełna obrazów, mniejszych, większych; nie miało to konkretnego znaczenia. Przechodziła go jego własna głupota; pocałował Harrego w policzek. Wszystko byłoby całkowicie na swoim miejscu, Louis mógłby zatopić się w jego ramionach (za pozwoleniem), jednak Styles miał kogoś. Szatyn nawet do końca nie wiedział, czy mężczyzna jest gejem, a co dopiero wyskoczył z tym pocałunkiem. Zażenowanie ogarniało go niczym stęchlizna, pasożyt, coś brudnego i ciężkiego. Nie mógł o tym myśleć, musiał tylko zrealizować plan spełnienia marzeń swojego dziecka.

- Jest okej. - mówił Zayn'owi przez telefon, kiedy on wraz z Liam'em wracali do Louis'a. - Och, to świetnie! - chłopak rozchmurzył się na wieść, iż jego przyjaciele spędzą z nim święta. Niall będzie kompletnie szczęśliwy; zobaczy Mikołaja, spędzi ciepłe święta z wujkami i tatą (oraz nieznajomym pedofilskim Mikołajem, który wtargnie im do domu).

Chłopak niechcący trącił Niall'a, rączką, a ten obudził się z płaczem. Louis zakrył słuchawkę dłonią, całując twarz blondyna i uspokajając go, jednak na nic. Smoczek (od którego Niall czasami był uzależniony) wypadł z jego wydętej buzi, spadając gdzieś na podłogę.

- Och, Zayn, muszę kończyć. - Louis przytulił szlochającego chłopca do swojego boku, szybkim tempem lulając go. - Kocham was i wyczekuję, do zobaczenia.

Połączenie zostało przerwane, a chłopak został sam na sam z płaczącym dzieckiem. Po znalezieniu smoczka było znacznie łatwiej, Niall wessał się w niego, zasypiając przy piersi Tomlinson'a. Uciecha nastolatka nie sięgała granic, kiedy wreszcie, o drugiej w nocy, mógł zasnąć.

                                                                                                                                                                                                      ***

- Tatusiu! - chłopczyk nadepnął na gołą stopę Louis'a swoją, także bez skarpetek. Można powiedzieć, że Niall był mądrym dzieckiem. Tatuś ganiał go z skarpetkami, karząc je założyć, bo podłogowy potwór zje jego stópki, a skarpetki to taka dziecięca tarcza. Niestety nie przemyślał faktu, iż sam nigdy nie nosił skarpetek (no chyba, że zakolanówek, ale to tylko na wyjątkowe, ekhem, okazje). Tak niestety plan, co do noszenia skarpetek, legł w gruzach, odtąd rodzina Tomlinson'ów częściej dbała o czystość podłóg, aby móc postawić na nich swoje bose stopy. - Tatuś?

Louis mieszał sałatkę warzywną, dodając tak ohydne dla Niall'a składniki jak: majonez, albo, co gorsza, kukurydza, albo jeszcze oregano. Blondyn nigdy nie mówił tego tatusiowi, ale uważał, że jego warzywka były „a fee".

- Skarbie, nie mam czasu się bawić. - Louis powiedział groźnie, ale słysząc małe stęknięcie Niall'a, wytrzeszczył oczy. - Boże, skarbie, kupa idzie? - odstawił łyżkę do zlewu i kucnął przy niemrawej twarzy chłopca. Jego twarz wyglądała na skupioną, a zarazem napiętą, jakby właśnie zastanawiał się nad egzystencją świata. - Niall, jeżeli robisz kupę to musimy iść do kibelka, no już! - chłopak zaprzeczył, wtulając się w swojego tatusia.

- Nie, tausiu. - bąknął cicho, przyciskając swoje usta do szyi Louis'a. Lubił wąchać swojego tatę, pachniał jak mieszanka różowego płynu do kąpieli Niall'a, słodkimi perfumami oraz w tamtej chwili warzywami. - Zapomniałem zrobić laurki dla Zeze i Leeyum'a, a oni siedzą w salonie!

Tomlinson pokręcił głową z rozbawienia, całując lekko wydęte usta chłopczyka. Blondyn miał to do siebie, że był najbardziej miłą osóbką dla wszystkich ludzi (choć potrafił grymasić). Poza tym jak na 4 – latka, naprawdę malował dzieła godne Picassa, albo Da Vinci'ego. W ostatni weekend, kiedy Louis i Harry byli w supermarkecie (nie rozmawiając o pocałunku), znaleźli w dziale dziecięcym tablicę do malowania zmywalnymi flamastrami. Szatyn był pewien zachwytu swojego syna, gdyby tylko to zobaczył, jednak widząc cenę, powiedział Harremu kłamstwo jakim było „To nie dobry pomysł, co jeśli Niall zje flamaster?". Mijało się to z prawdą, szczególnie, że Niall już od dwóch lat nie bierze wszystkich dostępnych mu rzeczy do buzi. Wtem Harry zaproponował pomysł błyszczadeł, ale Louis nie był tym zachęcony. Wiedział, że jego dziecinka kochała błyszczyki, nie zapominajmy jednak o fakcie – Niall to dziecko. Nie może używać takiego makijażu, ponieważ (a) jest za młody, (b) Louis miałby przez to kłopoty. Już nie raz nasyłano na niego opiekę społeczną z faktu, iż „podobno" nie dba o swoje dziecko. Opieka zawsze przyjeżdżała i wyjeżdżała z pustymi rękoma, jednak Tomlinson bał się ryzykować.

Mikołaj od zaraz / LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz