Rozdział 4

546 25 3
                                    

    Na czarnej, świecącej się od połysku posadce leżała cała czerwona i pełna łez... Chanelle. Szatynka krzyczała na całe gardło lecz jej krzyk wydawał się jakby przez mgłę. Ślizgonka wyginała się cała z ogromnego bólu. łzy coraz bardziej ciekły jej po policzkach. 

   Na korytarz zaczęło przychodzić coraz więcej przestraszonych uczniów w piżamach blokując przejście dla profesorów. 

- Odsunąć się! Przejście! - Krzyczeli nauczyciele do sparaliżowanych od okropnego widoku cierpiącej dziewczyny uczniów. 

- Wszyscy odejść! - Wrzasnął jeden z profesorów, co zaraz się okazało, McGonagall. Uczniowie posłusznie rozstąpili się na dwie strony robiąc przejście do piszczącej wciąż dziewczyny. 

- Prefekci! Odprowadzić wszystkich uczniów do dormitoriów. Macie chodzić w kilka osób, nikt teraz nie może być sam na korytarzu! - Poinstruował prefektów Snape 

- Gryffindor!

- Slytherin!

- Hufflepuff za mną!

- Ruszcie się Ravenclaw! 

   Prefekci domów oraz głowni zajęli się odprowadzaniem uczniów, a raczej oderwanie ich z głębokiego przerażenia. Jedyny w miejscu został chłopak o blond włosach, jasnej skórze i pięknych oczach oraz szatynka o kręconych włosach i ciemnych oczach - Zoella Grinsgof - Najlepsza przyjaciółka Chanelle. Oboje stali jak wryci w czarną, połyskującą posadzkę. 

- Musimy zabrać ją do Świętego Munga! - Krzyknął, najprawdopodobniej Profesor Flitwick do innych nauczycieli. - Panie Malfoy... 

  Krzyki przerażonych uczniów, pisk cierpiącej dziewczyny i próby uciszenia przez prefektów zmieszały się razem. W murach tak cudownej szkoły jak Hogwart panowała wielka zawierucha i strach. To wszystko za sprawą... No właśnie... Kogo?

***

*Pokój wspólny głównych prefektów*

- Wiadomo co z nią? 

   Hermiona siada na kanapie obok Dracona, Zabiniego i Zoelli. Cała trójka przyjaźni się z Chanelle, która teraz jest już bezpieczna w szpitalu. Zoella dalej miała łzy w oczach choć od całego zdarzenia minęło ponad trzy godziny. Blondyn i Ciemnoskóry czekali z telefonami na jakiekolwiek informacje, ale niestety nic nie było wiadomo. W pokoju wspólnym było jeszcze kilka osób, przyjaciół dziewczyny. 

- Byłem tak głupi, że jej posłuchałem i zostawiłem ją samą. Merlinie jaki ja byłem głupi!

- To nie twoja wina Draco... - Zaczęła pocieszać blondyna Hermiona. 

- Nie jesteś niczego winien... - Przerwała szatynce Rosalia. Granger zrobiła się cała czerwona ze złości. Nie lubi jak jej się przerywa, w dodatku w takim momencie. - Hermiona ma rację... -  W tej chwili Gryfonkę zwaliło z nóg. Dziewczyna, która od początku szkoły nie zwraca uwagi na Hermione i w dodatku kiedyś śmiała się z niej, teraz przyznaje jej racje. - Nie możesz się obwiniać, bo to nie przez ciebie została... Nie wiem... Zaatakowana...? To bardziej jej wina niż twoja. 

- Nie prawda! - Zaprzeczyła jej Zoella. 

- Ona kazała Draconowi sobie iść!

- Ale on jej posłuchał, a nie musiał!

- No tak, ale...

- Dobra, już koniec dziewczyny! - Przerwał rozpoczynającą się kłótnie Blasie. - Czasu nie cofniemy, już nie możemy tego zmienić. Stało się. Koniec. Teraz jedynie powinniśmy martwić się co z nią i kto to zrobił. To już trzeci przypadek, a przypominam, że dopiero rozpoczęła się szkoła. 

- Jak to trzeci? - Pyta zdziwiona Hermiona. 

- Pierwszy to tego chłopaka... -  Zabini zaczął głęboko myśleć. - Chyba Puchona. - Hermiona dobrze wiedziała o kogo mu chodzi. To przyjaciel Liv...

- Liv... - Szepnęła Granger sama do siebie. 

- Co mówisz? - Zapytała zdziwiona i lekko poirytowana Rosalia. 

- Liv go znała. - Po ich minach dodała - Olivia, z którą teraz dziele pokój przed całym zdarzeniem mówiła mi, że ten pierwszy poszkodowany to jej przyjaciel. Ma wyrzuty sumienia, bo bardzo się z nim pokłóciła, a potem stał się ten "wypadek". Ona może wiedzieć coś więcej. Podobno nie ucierpiał tylko on ale też jego kolega. Podobno zachowywał się tak samo jak Chanelle w czasie tego... - Nie dokończyła zdania widząc powracające łzy Zoelli. - Porozmawiam z nią. 

- Skąd... - Zaczęła, ale nie dokończyła Ros, ponieważ do pokoju wpadła cała zdyszana Liv.

- Olivia gdzie ty b...

- Nie ważne Hermiona. Mam ci przekazać ...- Chwilę się zastanawia - Zoella, że z Chanelle wszystko w porządku. Jest w Świętym Mungu, ale zrobili jej badania i tak dalej i wszystko jest całkiem dobrze. 

- Kiedy wróci?

- Raczej niedługo, ale...

- A co z twoim przyjacielem? - Usłyszeli głos z rogu pokoju 

   Wszyscy popatrzyli w stronę osoby wypowiadającej ostatnie zdanie. Rosalia nigdy nie słynęła z miłego zwracania się do uczniów innych domów. Te zdanie wypowiedziała z troską, spokojem, lekką obawą w głosie. Całkiem jak nie ona. 

    Po chwili ciszy, gdy każdy uważnie przyglądał się Ros Zabini wybuchł śmiechem. 

- Ty... Jesteśeś miłea - Dławił się ze śmiechu próbując mówić. - To jakiś cud! Trzeba to gdzieś zapisać! - Po jego ostatnim zdaniu wypowiedzianym całkiem zrozumiale wszyscy siedzący w pokoju wybuchnęli śmiechem, łącznie z samą Rosalie. 


************

 Także ten... Wiem, że nudny, proszę nie bijcie! xD Będzie lepiej, obiecuję! :D

Zapraszam na Instagramy bohaterów! ;b

Come to us Granger | Dramione ✔Where stories live. Discover now