Jechał tą samą, już wyuczoną na pamięć drogą. Jego wyraz twarzy pokazywał zmęczenie. Czarne oczy nie przejawiały ani krzty radości. Jakby były pochłonięte przez czarną odchłań bez końca. Tańczące iskierki wygasły i jego wzrok emanował już tylko przygnębienie. Nie ogolony zarost dodawał mu lat. Wyglądał żałośnie. Ta noc nie była spokojna. Regularnie pojawiające się koszmary nie odpuściły go i wyczuł ich obecność, i tej nocy. To miejsce tak na niego działało. Wcześniej była to tylko lekka bezsenność, lecz po tym jak podjął tu pracę przeistoczyła się ona w straszliwe sny chcące go zniszczyć. Od pół roku miał też depresję. Mimo iż był psychiatrą nic nie mógł na to poradzić. Ale pasował do tego miejsca. Psychiatra mający zaburzenia wśród nie psychiatrów mających zaburzenia. Byli to ludzie źle potraktowani przez los, nazwani szaleńcami. Lecz ci właśnie szaleńcy byli mu bliżsi niż personel. Jedynie Josh, niemiły strażnik, okazał się być całkiem dobrym kompanem do rozmów. Gdy wchodził zawsze wymienili parę słów i niekiedy wypili przy tym kawę. Reszta osób podchodziła do niego z dystansem. Marzenia o zmienieniu tego miejsca na lepsze legły w gruzach. To miejsce było, jest i będzie zbiorowym grobowcem dla wielu ludzi, ich marzeń i nadziei. Marzenia i życie naszego psychiatry było częścią tego miejsca. Krzyki pacjentów powodowały u niego dreszcze i wracały pod postacią koszmarów w nocy. Szedł z teczką przez hol gdy drzwi się uchyliły i wprowadzono przez nie wysoką dziewczynę. Miała ma około z 185 centymetrów wzrostu. Jej włosy były czarnobiałe oddzielone idealnie równą linią. Miała też grzywkę. Kolor jej oczu był zbliżony do jego koloru tęczówek. Obrzydliwie pomarańczowy strój wisiał nieco na niej, ale nie aż tak bardzo jak na anorektyczkach czy bulimiczkach. Wyrywała się rzeszy próbujących ją ujarzmić strażników. Psychiatra wpatrywał się w nią tylko z podziwem. Wyrwała swoje ręce zapięte w kajdankach ochroniarzowi i z dwóch rąk przywaliła mu w twarz. Krew pociekła z jego nosa a ona otarła ubrudzoną pięść w strój. Uśmiechnęła się przy tym uroczo, ale i zadziornie. Reszta ochroniarzy dopadła do niej i mocno trzymała, aby tym razem nie pozwolić jej na ucieczkę. Nie zrezygnowała z walki, lecz przy powalającej przewadze strażników nie mogła się wyrwać. Popatrzyła pogardliwie na psychiatrę i zniknęła za kolejnymi drzwiami. On wiedział, że chciałby ją poznać. Miał nadzieję iż to on będzie ją leczył. Wyrwany z zamyślenia odszedł coraz mocniej zaciskając teczkę.

Jeśli spodobał się rozdział to dajcie gwiazdkę❤️❤️❤️

Pretty Little PsychoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz