Speszyl na 1K

1.1K 83 18
                                    

Pomarańczowe płomienie ognia gryzły mnie w ręce i nogi. Przez siwy dym, który unosił się wszędzie nie mogłem oddychać. Mimo to biegłem. Moje brudne od sadzy buty zostawiły widoczne ślady na podłodze palącej się karczmy.

- Alyss! - zawołałem resztkami sił i wbiegłem po schodach na pierwsze piętro gospody

Płomienie ognia nadal lizały mnie w skórę jednak ja nie odczuwałem bólu. Minąłem dwie pary drzwi i wpadłem do pomieszczenia, w którym ognia było najmniej. I wtedy zobaczyłem ją. Jej już nie tak jasne blond włosy okalały brudną od dymu twarz. Sukienka, którą miała na sobie była podarta i lekko nadpalona.

- Alyss - powiedziałem cicho i spróbowałem do niej podejść, ale jakaś niewidzialna siła trzymała mnie w bezruchu

Alyss podniosła głowę i spojrzała na mnie szklanymi oczami. Jej niewidzące spojrzenie wpatrywało się tępo w ścianę za mną tak jakby Alyss mnie nie widziała.

- Alyss - krzyknąłem ponownie jednak ona nadal nie reagowała.

Nogi nadal miałem jak z waty. Buty były cięższe niż wiele kamieni i skutecznie trzymały mnie w bezruchu. Nagle moja żona spojrzała na mnie już bardziej przytomnym wzrokiem i uśmiechnęła się słabo.

- Will - wyszeptała w tym samym momencie, w którym wielka płonąca belka przygniotła ją swoim ciężarem


- Alyss - wyszeptałem i poczułem jak po moim policzku krąży samotna łza.

Rozejrzałem się i stwierdziłem, że na pewno nie jestem w płonącej gospodzie. Wstałem z łóżka i podszedłem do otwartego okna. Otworzyłem je szerzej i wziąłem głęboki oddech. Widok znajomej polany i stajni, w której spały dwa konie i zapach rosy uspokoił mnie. Do świtu zostały mi dwie godziny i wiedziałem, że na pewno nie zasnę. Ubrałem się i bezszelestnie wyszedłem z pokoju. Saba, która spała przy kominku leniwie podniosła jedno oko, a ja podrapałem ją za uszami.

- Śpij, śpij - powiedziałem do niej, a ona posłusznie zamknęła oko.

Podszedłem pod drzwi pokoju Maddie i lekko je uchyliłem. Blondynka leżała na boku, a jej klatka piersiowa unosiła się w równym rytmie. Cicho zamknąłem drzwi i zaparzyłem kawę. Po chwili siedziałem już na krześle z kubkiem gorącej kawy z miodem i myślałem o moim koszmarze, który przyśnił mi się już piątą noc pod rząd. Saba chyba wyczuła mój zły nastrój, bo wstała i wskoczyła mi na kolana. Pogłaskałem ją wolną ręką i zapytałem cicho.

- Pieszczotek się zachciało, co?

Saba zamachała swoim biało-czarnym ogonkiem i polizała mnie po ręce. Uznałem to za znak zgody, odłożyłem kubek z kawą na stół i podrapałem ją po podbródku. Szczeknęła radośnie.

- Cicho - wyszeptałem do niej - Maddie jeszcze śpi

Saba zamachała ogonem na zgodę, zeskoczyła z moich kolan i podeszła do drzwi. Spojrzałem w jej różnokolorowe tęczówki i ujrzałem w nich błyski znudzenia.

- Chyba nie mam wybory - wymamrotałem i dopiłem kawę.

Ubrałem pelerynę i otworzyłem drzwi, A Saba wybiegła i zaczęła się tarzać w mokrej od rosy trawie. Uśmiechnąłem się i wskazałem las.

- Dajmy trochę pospać Maddie - powiedziałem do Saby i poszedłem we wskazanym przez siebie kierunku.

Saba zamachała szczęśliwie ogonem i wbiegła do lasu. Spacerowałem z nią nieco ponad godzinę co jakiś czas rzucając jej patyk. Przez całą drogę rozmyślałem o znaczeniu mojego dziwnego snu, jednakże nie znalazłem żadnego sensownego wyjaśnienia.

Na ganek chatki weszliśmy w momencie, w którym zaczynało świtać. Poczułem zapach świeżo parzonej kawy i pieczonego boczku. Otworzyłem Sabie drzwi i zapytałem moją psinkę.

- Czyżby nasza śpiąca królewna w końcu się obudziła?

- A owszem - usłyszałem w odpowiedzi i zerknąłem w stronę źródła głosu.

Uśmiechnięta od ucha do ucha Maddie stała przy kuchence i gotowała coś na patelni. Zawiesiłem pelerynę na oparciu jednego z krzeseł i podszedłem do mojej córki chrzestnej.

- Tylko go nie spal - powiedziałem i zmniejszyłem trochę gaz - Chce jeszcze zachować kubki smakowe

- Bez przesadyzmu - odburknęła Maddie -Będziesz mi to wypominać do końca życia?

Uśmiechnąłem się na wspomnienie jej pierwszego przygotowanego samemu śniadania. Miała to miejsce ledwie rok temu, a mi wydawało się, że minęły całe wieki.

- Najprawdopodobniej - odpowiedziałem i usiadłem przy stoliku - A więc co nasza księżniczka ma dzisiaj w menu?

Uśmiechnąłem się i pogłaskałem Sabę, która położyła się koło mojego krzesła. Zapach kawy i boczku skutecznie odgonił wszystkie zmartwienia. Ciepło dobiegające od kominka i jakaś (nie)śmieszna uwaga rzucana przez Maddie zawsze sprawiały, że życie bez Alyss robiło się łatwiejsze.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Nigdy wcześniej nie pisałam one shota, ale myślę, że ten nie wyszedł aż tak źle. Wiem, że miał się pojawić na 1K, a nie na 1.4K, ale nie było czasu i weny. Mam nadzieję, że specjal się spodobał.










Zwiadowcy - numery z dziennikaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz