Wiśniowy zdrajca, czyli jak czytelnicy okazali się paplami

1.1K 88 22
                                    

 11 wstał rano pełen energii, gotowy na wszystko... No może poza gwałtem... I paroma innymi rzeczami. Wraz z zaspanym Serkiem udał się na śniadanie, gdzie spotkał ledwo żywego Wiśnię.

- Łoho! Stary, nie wyglądasz za dobrze. Wszystko O.K.?

- Co? A... Tak, jest okej, po prostu się nie wyspałem.

- A co takiego porabiałeś, co? Wisienko? - zapytał Elek, robiąc typowego lenny face'a.

- A pasję rozwijałem - odparł Rodzyna.

- Czyli rozwijałeś się... Niczym papier toaletowy?

- Haha - zaśmiał się sarkastycznie Wiśnia - A z ciebie co dzisiaj taki śmieszek?

- A nie wiem, hłehłe...

I w taki o to sposób pan Potter dostawał głupawki przez kolejne dwie godziny, aż w końcu Szczerbatek nie wytrzymał i kazał mu przepisać dziesięć długich tematów z historii magii.

- Może to cię uspokoi - stwierdził chłopak.

Nie przewidział jednak, że to zadanie będzie tak nudne, a wcześniejsza głupawka tak wyczerpująca, że Eleven najzwyczajniej w świecie zaśnie po przepisaniu drugiego akapitu. W efekcie tego profesor próbował budzić przyjaciela, po osiemnastej próbie dał sobie jednak spokój i zostawił dwudziestolatka śpiącego przy stole na stołówce.

Jedenastek obudził się dopiero w porze obiadowej z głową na zaślinionej książce. A właściwie obudził go zapach ostrej spalenizny... Temmie ZNOWU coś spaliły. I tym czymś ZNOWU był obiad. 

Chłopak przetarł oczy i zabrał się za jedzenie. W między czasie dosiedli się Serek i Wiśnia. Po posiłku we trójkę udali się na kolejne zajęcia - Astronomię z profesorem Napstablookiem, który zajmował się również szkolnym chórem. 

Elek szczególnie upodobał sobie właśnie te zajęcia, już na samym początku roku szkolnego. Uczący ich duszek niemal natychmiast zyskał sympatię chłopaka, a już wcześniej interesował go kosmos. Teraz miał kolejny powód by uważać na zajęciach - miał przecież zawalczyć o SPACE. 

Na ten dzień nauczyciel Astronomii kazał poodsuwać wszystkie ławki i krzesła pod ściany tak, by na podłodze było jak najwięcej miejsca. Następnie powiedział wszystkim obecnym żeby położyli się na ziemi i wyobrazili sobie, że czują się jak śmiecie. Miało to chyba na celu tak zwane oczyszczenie umysłu, ale nawet ja, Wszystkowiedząca Narratorka, nie mogę być tego do końca pewna. Tak czy siak, gdy wszyscy już dłuższą chwilę wcielali się w śmieci, obraz dookoła zaczął się zamazywać i każdy mógł, póki trwał w bezruchu, mieć na chwilę swój osobisty kawałek kosmosu.

Po tych zajęciach, jak się okazało ostatnich na dziś ze względu na nieobecność Mettatona profesora Numerologii, Eleven w wyśmienitym humorze udał się do dormitorium, omijając po drodze Kiddie Stranglera, któremu standardowo podał hasło, które w tym tygodniu brzmiało: "Fuck my life". Szybko odrobił co było zadane, a nawet, o dziwo, pomógł Serkowi, co było totalnie szokujące, zważywszy na to, że to właśnie TheJoghurt zwykle pomagał Jedenastkowi.

Wieczór minął szybko, chłopcy nie poszli na kolację zamawiając sobie do pokoju Glamburgery i w końcu około dwudziestej trzeciej poszli spać. Dość wcześnie jak na nich, co prawda, ale to dlatego, że następnego dnia mieli mieć sprawdzian z Eliksirów.

Była jakoś pierwsza w nocy, gdy Eleven obudził się z zaschniętym gardłem. Z początku próbował to ignorować i zwyczajnie wrócić do spania, jednak uczucie pragnienia nasilało się z każdą chwilą, zmuszając Pottera do wstania i udania się do małej dormitoryjnej kuchni po szklankę wody. 

Eleven Potter i Szczęście WiśniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz