Baekhyun był zakochany w swoim przyjacielu. W przyjacielu, który właśnie zabierał go na kawę, obejmując go ramieniem, gdy szli śnieżnymi ulicami miasta, mijając świecące wystawy sklepowe, które tylko przypominały o tym, że już za parę dni święta. I gdyby nie fakt, że niezbyt mu wypada, Baekhyun pewnie teraz skakałby z radości, no bo w końcu to wyglądało jak randka, a oni w oczach innych mogliby być uznani za zakochaną parę. Tak, zdecydowanie tak musiało być i Baek wykluczał opcję zwykłego, przyjacielskiego wyjścia. W tym momencie chłopak dziękował naturze za to, że zimowe wieczory naprawdę były dosyć mroźne, przez co Chanyeol, który co chwilę na niego zerkał, uśmiechając się uroczo, nie mógł się domyślić, że te rumieńce na policzkach Baekhyuna były spowodowane jego bliskością.
Gdy w końcu weszli do kawiarni, której ciepło przyjemnie ich otuliło, a aromat kawy zawirował w ich zmarzniętych nosach, zajęli miejsce gdzieś w rogu, skąd mało kto ich widział, a to jeszcze bardziej spodobało się Baekhyunowi i tylko utwierdziło go w przekonaniu, że to zdecydowanie była randka. Po chwili podeszła do nich kelnerka i już zamierzała podawać im karty, ale Chanyeol powiedział jej, że nie ma takiej potrzeby.
- Od razu poproszę dwa razy latte - uśmiechnął się do dziewczyny, a ta tylko kiwnęła głową i udała się z zamówieniem za ladę.
- Latte? - Baekhyun spojrzał z zaciekawieniem na chłopaka.
- Zaufaj mi, podają tutaj najlepsze.
- Ufam ci - uśmiechnął się do niego i przez krótką chwilę siedzieli tak w ciszy, patrząc sobie w oczy, kiedy Chanyeol postanowił to w końcu przerwać, odwracając wzrok i nieśmiało przygryzając wargę.
- Planujesz coś robić w święta?
W tym momencie Baekhyun myślał, że jego serce wyskoczy mu uszami i zacznie tańczyć na stole taniec radości, bo, cholera jasna, czy Chanyeol właśnie próbował mu coś tym zasugerować?! Czy jego obiekt westchnień chciał z nim spędzić jakoś święta? Czy to oznacza urocze przytulanie się przy kominku i całowanie pod jemiołą? Baek z błogim uśmiechem już powoli odpływał do swojej krainy wyobraźni, w której on i Chanyeol byli uroczą parą, która zamierzała się pobrać i zaadoptować pięć kotów, dwa psy i trzy jeżozwierze. Albo najlepiej otworzyliby sklep zoologiczny, który nazwaliby ChanBaek! O tak, to brzmiało perfekcyjnie. Jednak z jego rozmyślań wyciągnęło go ciche chrząknięcie siedzącego przed nim obiektu westchnień, który w tej szarej rzeczywistości był jedynie jego przyjacielem.
- Chyba nie - odpowiedział nieśmiało Baekhyun. - A ty?
- Cóż - zaczął Chanyeol, uśmiechając się lekko i spuszczając na chwilę wzrok. - Właściwie to z tego powodu chciałem się z tobą spotkać.
O BOŻE, O BOŻE, O BOŻE!
- Do czego zmierzasz? - Baekhyun starał się utrzymywać swoją maskę ogarniętego przyjaciela, ale w środku przeżywał właśnie karnawał rodem z Rio.
- Te święta będą dla mnie inne od pozostałych. Pomyślałem, że powinieneś być pierwszą osobą, która musi się o tym dowiedzieć, bo jesteś mi najbliższy.
- Mhm - chłopak kiwnął energicznie głową, a w jego myślach słowo "najbliższy" zaczęło odbijać się echem.
- Baek... Wyjeżdżam do Chin.
- Co?
Chanyeol nie wyglądał w tym momencie na rozentuzjazmowanego. Baekhyun zresztą też nie. Był zszokowany. To nie tak miało być. A gdzie jego obściskiwanie się przy kominku? Zresztą, na co on liczył? Przecież byli tylko przyjaciółmi. Chociaż z drugiej strony cieszył się, że to właśnie jemu Chanyeol postanowił o tym powiedzieć jako pierwszej osobie. To jednak nic nie zmieniało, ponieważ chłopak, w którym zakochał się bez pamięci, zostawia go akurat w tym durnym świątecznym okresie, który przecież powinien być radosny.
CZYTASZ
||K-Pop oneshots|| Cappuccino Kisses ✔
FanficSiedem oneshotów w świątecznych klimatach. Siedem historii, które miały miejsce w jednej kawiarni. Shipy: JiHope, YoonKook, WonKyun, Nyongtory, ChanBaek, HunHan i jeden ship specjalny~ Króciutkie fluffy i angsty. Żadnych ostrzeżeń, wyjątkowy brak wu...