Tato obiecał mi, że po szkole odwiezie mnie oraz, że czeka mnie jakaś niespodzianka. Bardzo się ucieszyłam.
Wyszłam przed budynek szkoły i czekałam. Zobaczyłam Nath'a.
- Hej Nath. Gdzie idziesz? - powiedziałam z uśmiechem.
- Nie twoja zasrana sprawa.- syknął w moją stronę.
- Nath, co się stało?
- Nie interesuj się dobra? Jesteś ostatnią osobą z którą mam ochotę gadać.No nie powiem, zabolało.
- Yhm.... Okej, spoko. Co jest? Nath, martwię się okej? - złapałam chłopaka za nadgarstek zatrzymując go. Niechętnie odwrócił się w moją stronę, popatrzył na mnie z góry BO JEST JEBANYM GIGANTEM OKEJ? - Wytłumacz Mi co się dzieje. - Patrzyłam w jego oczy po czym spuściłam głowę.
Cisza.
- Sean się dzieje. - Odpowiedział cicho na co energicznie podniosłam głowę w jego stronę.
- Ja pierdole, wiesz gdzie on jest? Nathalniel, nie przyjaźnij się z nim. - Powiedziałam cicho. Puściłam jego dłoń.
- W szkole, zaraz tu przyjdzie.
- Jezu. - Wymamrotałam. słyszałam, że drzwi od budynku szkoły otwierają się. Schowałam się za ciałem chłopaka, który dodatkowo zasłonił mnie bluzą.
Widziałam nogi Seana, zbliżające się powoli do Natha. Gdy stali na bezpieczną odległość podglądnęłam co robią.
- Nie wygadaj. - Powiedział. Podał mu woreczek z prochem.
- Ehem. - Wymamrotał Nathaniel, a Sean poszedł. Wyłoniłam się zza pleców chłopaka.
- Nie rób tego. - Szepnęłam niepewnie i schyliłam głowę.Po chwili ciszy poczułam jego dłoń na mojej głowie, pogłaskał mnie.
- Nie mam zamiaru, gdybym tego nie wziął, bym miał problemy. Zrozumiałaś?
- Nath, będziesz je miał gdy ktokolwiek się o tym dowie. Zrozumiałeś?
- Nie martw się tak. Nie znasz mnie, nie wiesz co zrobię. Jestem zupełnie inny niż ci sie wydaje.
- Przepraszam. - Wyszeptałam i schowałam twarz w dłoniach. Odeszłam w tył o krok po czym schowałam dłonie do kieszeni.
Do chłopaka ktoś dzwonił, odebrał i odszedł parę kroków. Widząc jego mimikę twarzy, wywnioskowałam, że jest wkurwiony, bardzo wkurwiony. Rozłączył się i wcisnął komórkę do kieszeni spodni po czym podszedł do mnie i mocno chwycił mnie za nadgarstek. Pociągnął mnie w kierunku jego auta. Zaczął mocniej ściskać co coraz bardziej bolało. Gdy w końcu mnie puścił, pomasowałam bolące miejsce.
-Wsiadaj. - syknął.
- Nie wiem czy powinnam... Mój tato...
- No właśnie, Twój tato. - Odezwał się i delikatnie mnie popchał do środka. Usadowiłam się na fotelu i zapięłam pasy. Wyjęłam telefon i napisałam sms.
Do: Tatuś
Przepraszam, ale dzisiaj nie odwieziesz mnie. Nauczycielka każe mi pomóc. Przepraszam.
(puśćcie piosenkę z media)
Wysłałam wiadomość i westchnęłam. Po paru minutach znaleźliśmy się przed moim blokiem. Na ulicach i na chodniku było pusto. Ani jednej żywej duszy. Zmarszczyłam brwi.
- Nath... Co się dzieje?
- Idź do pokoju i weź to co masz na biurku. Przeczytaj to... - Powiedział bardziej spokojny, lecz smutny. Popatrzyłam na niego nie zrozumiale. Po chwili rzuciłam się biegiem do mojego mieszkania. Z kieszonki plecaka zabrałam klucze i szybko przekręciłam je w zamku. Wparowałam do mieszkania.
- Tato?! - Krzyknęłam. Odezwała się cisza. - Tato! -powtórzyłam. Rozglądnęłam się po całym mieszkaniu. W salonie go nie było, w sypialni też. Nigdzie. W końcu nacisnęłam na klamkę od mojego pokoju. Powoli otworzyłam drzwi na oścież. Widząc na moim biurku jedną, czerwoną jak krew różę, a obok... List...? Niepewnym krokiem skierowałam się do tych przedmiotów. Ściągnęłam plecak z pleców i rzuciłam go w kąt. Wzięłam do obu dłoni kopertę i zerwałam papier do otwarcia. Wyjęłam z niego kartkę z treścią.
' Kochana Córciu,
Tu twój ukochany tatuś. Przepraszam, że Cię nie powiadomiłem wcześniej, ale nie chciałem Cię zamartwiać. Pamiętaj jedno, zawsze Cię kochałem nigdy nie chciałem by to tak się skończyło, nie chciałem byś musiała zostać sama do pełnoletności. Jesteś najważniejszą kobietą w moim życiu, nie chciałem by to tak się skończyło. Nie chciałem Cię zostawiać. Lecz moja choroba, nie pozwoliła wspierać Ciebie dłużej. Tak bardzo chciałem Ci gratulować za wszystkie osiągnięcia, nawet za narysowanie głupiej kreski na kartce, z której się cieszyłaś jak byłaś malutką dziewczynką i biegałaś do mnie piszcząc ze szczęścia że potrafisz trzymać kredeczki i rysować nierówne kółka. Czasami chciałbym obudzić się z amnezją i nie mieć tej choroby, chciałbym być przy Tobie do końca Twojego życia. Kochanie, nigdy nie płacz za mną, nie truj sobie głowy mną. Bądź silna, nigdy się nie poddawaj. Znajdź sobie chłopaka, przyjaciół, zapomnij o mnie. Nie płacz za mną, nie rób tego. Nie marnuj swoich ślicznych oczu na płacz. Po prostu, zapomnij. Kocham Cię, i nigdy nie opuszczę. Zmagałem się z rakiem rok, ale już nic nie zrobimy, tak chciał los. Kocham Cię.
~Tato. '
Puściłam kartkę zszokowana. Zasłoniłam dłonią usta i zaczęłam się trząść. Po chwili wybuchłam niekontrolowanym płaczem. To nie może być prawda, tato musi... musi żyć...! Moje nogi zrobiły się jak z waty i upadłam na podłogę. Skuliłam się wylewając litry łez. Dlaczego on...Dlaczego... wszyscy, ale tatę zostawcie w spokoju. Przewróciłam się na brzuch i łkałam do podłogi.
Poczułam dużą dłoń na moich plecach, nie przejmując się tym rozryczałam się bardziej.
- Chloe... Wiem co się dzieje... Spokojnie... - Usłyszałam łamiący się głos Nathaniela... Chłopak wsunął ręce pod mój brzuch i mnie podniósł do pozycji siedzącej. Spojrzałam na niego. Przestałam tak bardzo łkać. Teraz się dusiłam łzami które leciały jak wodospad z moich oczu. Dłonie Nath'a znalazły się na mojej talii, ostrożnie przysunął mnie do siebie i przytulił mnie słabo. Położył swoją twarz na mój obojczyk po czym przytulił mnie trochę mocniej. Zarzuciłam ręce za jego szyję i łkałam w jego koszulkę.
YOU ARE READING
Odejdź.
RomanceCzy nieporozumienia miną? Chloe Harvey, normalna dziewczyna. Nie potrzebuje żadnych dodatkowych przygód. Spokojna, lecz nieśmiała i cicha. Nathaniel Clark, nie zbyt normalny chłopak. Potrzebuje wielu przygód. Imprezuje, jest bardzo odważny. Pysz...