3

15.7K 1.1K 353
                                    

Dobrze, że dobrałem sobie naprawdę fantastyczną drużynę, bo szczerze - trudno było mi się skupić na grze, kiedy czułem na sobie jej palący wzrok. Dużo dziewczyn na mnie patrzyło na co dzień, jednak jej spojrzenie miało taki oceniający i poniżający obserwującego charakter.

Ona cała była oceniająca i chętna do upokarzania.

Nawet nie wiem, dlaczego aż tak bardzo irytowała mnie Mali-koa Mortez. Pamiętam za to, jak ją pierwszy raz zobaczyłem. Wiedziałem, że tego nazwiska w dziwny sposób nie zapomnę.

Jakby się nad tym zastanowić, jak zmuszam swój umysł do pracy, to często widzę w swoich wspomnieniach Mortez - reszta jest zamglona, ale ona bardzo wyraźnie odznacza się w moich myślach. Może to dlatego, że to na niej skupiam całą swoją energię, ale świetnie pamiętam moment, kiedy wkroczyła na teren szkoły obok bruneta i blondyna u boku. Pamiętam, jak niecały rok później chodziła z blondynem za rękę. Wiedziałem, że to Dylan. Nie znałem imienia dziewczyny, dopóki nie stała z tym swoim chłopcem przy zapisach do drużyny koszykarskiej. Jak chciałem trochę poadorować jej ciałko. Jak nowo poznany Dylan właściwie nie zwracał na to uwagi, a ona parskała i patrzyła na boki.

Choć z czasem musiałem więcej czasu poświęcać przypominaniu, to powoli rysowałem w myślach kształty, które nabierały znaczenia.

Stałem obok Niall'a przy stoliku z kartą zapisów. Nad nami wisiał wielki plakat "Drużyna Koszykarska". Dzisiaj było święto szkoły, i wszystkie szkolne koła zainteresowań rozstawiały stoiska i zapraszało uczniów do dołączenia.

Podgryzałem co jakiś czas wargę, oceniając potencjalnych współzawodników wpisujących się na listę z uśmiechem, jakby myśleli, że mają jakiekolwiek szanse. Widziałem po nich, że chuja, nawet się nie dostaną. Mieliśmy tylko dwa miejsca do obsadzenia, i na pewno na żadnym z nich nie zasiądzie ani jeden z odrzuconych przeze mnie już w myślach.

Zagadałem się z Irlandyczkiem, kiedy ten spojrzał pobieżnie w prawo, patrząc na kolejnego zapisującego. Również skierowałem tam swoje oczy. Ten jako pierwszy miał dobre pierwsze wrażenie.

Chłopak był w klasie równoległej, kojarzyłem go z łączonego w-f'u. Widziałem, że jest dobry kondycyjnie i aż dziwiłem się, że wpadł na pomysł dołączenia do drużyny tak późno. Dylan? Tak miał na imię?

- Czyli co? Chcesz być koszykarzem? - spytał Niall, starając się nawiązać konwersację z chłopakiem. Ja w tym czasie obserwowałem dziewczynę, która trzymała się jego ramienia tak kurczowo, jakby bała się zgubić. Wydawała mi się cholernie urocza, i bardzo, bardzo nieśmiała.

- A pani co? Też chce? - spytałem z uśmiechem, opierając dłonie na blacie i pochylając się delikatnie. Wiedziałem, że wykorzystuję moment, kiedy jej chłopak jest zajęty, ale ta dziewczyna mnie zaintrygowała. - Mi bardziej pasujesz na cheeledarkę, z takim ciałem...

- Wzajemnie.

Urwałem w połowie zdania, marszcząc brwi i patrząc na jej usta.

- Co "wzajemnie"?

- Z takim ciałem też pasujesz mi na cheeledarkę - popatrzyła na bok, obserwując stoisko kółka biologicznego. Ze zdziwienia aż uniosłem głowę i zamrugałem kilka razy. Nie podejrzewałem, że ona się do mnie odezwie normalnym tonem, a co dopiero powie coś, co miało na celu mnie obrazić.

Była jak szatan w ciele motyla.

- Urocza z ciebie istotka - podjąłem się próby podrywu znowu. - Szkoda, że zajęta, jako singielka pewnie byłaś rozchwytywana.

make a deal, Mortez / styles+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz