4

15.1K 1.1K 447
                                    

Niall Horan: to co? lizu lizu, macu macu i wychodzicie na wierzch

Harry Styles: no nie wiem..

Harry Styles: Mortezowa nie jest taka

Harry Styles: zdąży mnie pobić, kilkakrotnie wyśmiać, znowu pobić, a potem rzygnie podczas pocałunku

Niall Horan: jakoś musicie iść dalej

Niall Horan: czekam na wasze lizu lizu

Cholerny Niall - nawet nie ma tego idioty w szkole, więc nie jest w stanie wspierać mnie inaczej niż przez sms'y. Zacisnąłem pięści i po wzięciu kilku oddechów odszedłem od swojej grupy, kierując się do znajomej pary Jasona i Mali-koi.

- Mała - przytuliłem ją, widząc z boku obserwującą Boonie. Wykorzystując trochę sytuację, skinąłem głową w jej kierunku i mrugnąłem. Im szybciej zabiorę się za blondynkę, tym szybciej pozbędę się problematycznej dziewczyny u mojego boku.

Najpierw jednak miałem ją pocałować. Zacząłem od policzka. Kiedy spojrzałem na jej usta, coś ścisnęło mnie w żołądku. Nie z powodu jakichś uczuć - na pewno nie tych poza strachem, że mi przypierdoli. Co innego, że były ładne. Może nie zbyt duże i wydęte, ale bardzo ładne.

- Dzisiaj wpadnij do mnie. Musimy omówić kilka rzeczy.

I tak. Stchórzyłem. Mogłem spieprzyć cały plan na jednym publicznym pocałunku i wolałem mieć to zaplanowane.

Zdziwiło mnie, że Mali-koa Mortez tylko przytaknęła i - z cichym "okej" na ustach - odruchowo spojrzała w innym kierunku. Gryzła wnętrze policzka.

- A co z jakąś ripostą w moim kierunku? - spytałem zdziwiony. To był pierwszy raz, kiedy nie była w najmniejszym stopniu negatywna i, najprościej, chamska.

- Oh, mam cały arsenał - w duchu trochę mi ulżyło. - Ale staram się być milsza.

Ulga nie trwała długo. Nie chciałem, żeby teraz było i niezręcznie, i sztucznie. Wcześniej chociaż to byliśmy prawdziwi my, i to było coś, czego nie chciałem zmieniać.

- Daj spokój. Twoje riposty są nawet zabawne. Wczoraj raczej chodziło mi o zachowanie suki, a nie takie komentarze - uśmiechnąłem się pokrzepiająco, obserwując, jak jej policzek wraca do normalnego stanu, kiedy przestała go przygryzać od wewnątrz.

- Jak dobrze.

Znowu nastała cisza. Nie chciałem odchodzić, bo czując każdą komórką ciała, że ma dobry humor, chciałem to wykorzystać. Chciałem widywać ją w dobrym humorze, bo była znacznie piękniejsza.

Co ja pierdolę?

- Więc? - spojrzała na mnie, a ja chciałem odgadnąć jej kolor oczu ponownie.

- Nah, teraz to nie będzie pasowało do sytuacji. Zresztą zaplanowane riposty nie są takie dobre. Dlatego twoje nie są zabawne.

I, to nie był dobry start. Szczerze, lepszą ripostę wymyśliłby Niall na kacu po zjedzeniu średniej pepperoni, ale postanowiłem przełamać swoje nastawienie i utrzymać miłą atmosferę.

- Huh, tak, tęskniłem za tym - powiedziałem z uśmiechem.

- A ja za twoją twarzą nie bardzo - to rozbawiło mnie już znacznie bardziej, więc lekko parsknąłem śmiechem. Co oczywiście Mortez musiała skomentować. Zaczynałem mieć dość. Nie ze znudzenia, ale ze śmiechu i... zdziwienia. Nie byłem przyzwyczajony, że ja i Mortez możemy nawiązać ludzką konwersację.

- Dobra, stop - zaśmiałem się i w odruchu złapałem jej ramię. Widziałem, jak zadrżała, czułem gęsią skórkę na opuszkach palców i wargach, jak przyciągnąłem ją do siebie i przycisnąłem usta do jej ucha.

make a deal, Mortez / styles+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz