12

13.2K 1.1K 264
                                    

Postanowiłam poświęcać niektóre sceny z "Deal, Styles" na rzecz tworzenia kilku nowych w tym dodatku. Także macie tu jeden dzień z okresu po tym, jak Mali i Harry pokłócili się dzień po seksie. Dowiecie się czegoś naprawdę...

- Dalej będziesz odstawiał sceny? - te słowa jako pierwsze wyszły z ust Nialla, kiedy podszedł do mnie na pierwszej przerwie. Minęły trzy dni od mojej kłótni z Mortezową i nie, nie miałem zamiaru być pierwszym do przeprosin, pogodzenia się, chuj wie czego.

- Rzucała się o byle gówna. Z takimi laskami nie będę spędzać czasu - odburknąłem. Jak na złość, mój przyjaciel uwielbiał poruszać ten temat. Nie chciałem tego. Ściskało mi się serce, gdy słuchałem o Mortez. Gdy widziałem ją na korytarzu. Przeklęte zauroczenie.

Może to był nawet dobry bieg wydarzeń. Jeszcze zakochałbym się w niej ze świadomością, że będę musiał dać jej odejść do innego. Lepiej, że uciąłem naszą znajomość wcześniej, a sama Mortez nie próbowała tego naprawiać. Dobrze, lepiej. A jednak dalej mnie to bolało.

No bo kurwa, czy ona czekała na okazję, żeby przestać mnie widzieć na oczy? Taki byłem zły, straszny i chujowy, że nie chciała przebywać w moim towarzystwie, i odpowiadało jej, że "nas" w żadnym pojęciu tego słowa, już nie ma?

- Ale ty jesteś głupi - westchnął.

- Mocna riposta, szefie. Coś lepszego poproszę.

- Sądzę, że tamto zdanie cię doskonale opisuje i nic więcej nie potrzeba - odpowiedział i oparł się plecami o ścianę. - Mali podoba ci się od dłuższego czasu. Widziałem, jak cię do niej ciągnie nawet wtedy, gdy Dylan zapisywał się do naszej drużyny. Nie ukryjesz przede mną takiego gówna.

- Chyba masz coś z głową. Mortez mi się nie podobała. A na pewno nie bardziej niż inne laski - parsknąłem, dyskretnie patrząc, jak dziewczyna idzie z Jasonem przez korytarz. Popatrzyła na mnie i otworzyła usta, ale ostentacyjnie odwróciłem się do Nialla. Ten zaczął śmiać się jak maniak.

- Jaki z ciebie dzieciak - mówił zdyszany. - Albo baba. Albo mała dziewczynka, nie wiem, cholera. Co to było przed chwilą?

- Skupiłem na tobie uwagę, ignorując Mortez - powiedziałem obrażony. Okej, chyba zbliża mi się mentalny okres. - Dobra, wkurwiasz mnie.

Wstałem i zabrałem swój plecak.

- Napisz, jak poczujesz się lepiej, księżniczko - śmiał się, chyba nie biorąc mojego zachowania poważnie. Potrzebowałem kogoś takiego jak Niall. Miałem trochę za duże mniemanie o sobie, i zdecydowanie trudny charakter. Horan potrafił mnie postawić do pionu, co zrobił zresztą także teraz. Po prostu musiałem znowu chwilę pobyć sam ze sobą.

Poszedłem do szkolnego sklepiku i kupiłem jedno czekoladowe ciastko, i sok. Oparłem się o ścianę tak, aby nie było mnie widać z korytarza i patrzyłem, jak po zadzwonieniu dzwonka, wszyscy zbierają się do klas. Czekałem do ostatniego nauczyciela i najzwyczajniej w świecie wyszedłem ze szkoły. Wiedząc, że nie będzie to dobre dla mojego zdrowia. Mortez lekko je nadszarpnęła, kiedy całowaliśmy się w czasie jej przeziębienia, ale nie winiłem jej za to. Sam to zacząłem.

Harry Styles: Jakby co, nie jestem zły

Niall Horan: Wiem, księżniczko ;) Tylko wpadnij na następną lekcję, bo nie uczyłem się do testu

- Harry? Miło cię widzieć o takiej wczesnej porze - uniosłem wzrok znad telefonu. Boonie miała na sobie czarną koszulkę ze sporym dekoltem i szalik, który zasłaniał tylko jej szyję i trochę obojczyków. Widać było, że dziewczyna specjalnie zostawiła najlepsze na widoku.

- Hej, Bon - mruknąłem, całując ją w policzek. Jak cholerną ochotę miałem na tę dziewczynę, tak w tamtym momencie nic z tym nie robiłem. - Nie powinnaś być na lekcji?

- Aj tam - przygryzła wargę na chwilkę, potem robiąc niewielki krok do przodu. - Sądzę, że ty jesteś ciekawszą opcją niż historia.

Spojrzałem na nią z góry i uśmiechnąłem się. Dziewczyna zaczęła jeździć swoim palcem po mojej klatce piersiowej.

- Jesteś taki fajny, Harry - uśmiechnęła się kokieteryjnie. - Przystojna buźka, ładne ciało i ciekawa osobowość. Gdzie znajdę drugiego takiego, który by był - ściszyła głos do szeptu i zbliżyła swoją twarz do mojej - wolny?

Odsunęła się kilka kroków, trzepocząc chwilę rzęsami. Nie lubiłem takich gestów, wydawały mi się strasznie sztuczne.

- Po co ci drugi, kiedy jestem ja? - podjąłem się jej zagrania. - Musisz wiedzieć, kotku, że nie ma drugiego takiego.

- Nie mam szansy się o tym przekonać - wymruczała.

- Masz Dylana, może chociaż w połowie jesteś w stanie tego doznać - odpowiedziałem, mając nadzieję, że ona pójdzie jeszcze dalej. Wspominając o jej chłopaku, zachęcam ją do dalszych kroków. To wcale nie jest psychologia odwrotna, ale i tak to nazwę. Działa w przypadku dzieci i głupich dziewczyn.

- Nie uznaję półśrodków, Harry - wiedziałem. Wiedziałem, że to kupi. Powinienem sprzedawać lodówki na Antarktydzie. - Lubię tylko to, co mogę dostać w całości.

- To musisz zrezygnować z Dylana, kotku.

- A ty z Mali-koi, szkrabie - zapiszczała wesoło. Znieruchomiałem. Wspomnienie dziewczyny, którą lubiłem nie tylko fizycznie, wytrąciło mnie z równowagi. Poczułem, że trochę tracę swój urok, kiedy moje myśli przeniosły się z Boonie na Mortez.

Na szczęście do rzeczywistości przywróciły mnie czyjeś usta na moich. Miałem otwarte oczy i widziałem, jak Boonie wczuwała się w ten pocałunek. Była dobra, nawet bardzo i nie chciałem tego kończyć. Dosłownie nie wiedziałem, gdzie położyć ręce, chciałem dotknąć jej całej. Postanowiłem zacząć od bioder.

I to był zły ruch. To nie były biodra Mortez. Odsunąłem się od blondynki, a ona popatrzyła na mnie zdziwiona.

- Dlaczego? - spytała zawiedziona, a ja zaciąłem się. Nie mogłem znieść tej sytuacji.

- Nie całuję się z zajętymi laskami. Przepraszam, Bon - powiedziałem, przybierając  na twarzy sztuczny uśmieszek. Odszedłem, zostawiając kawałek czekoladowego ciastka na ziemi.

Czułem się, jakbym zdradził Mali. Nienawidziłem siebie za to.

Iiiiiiiii kto teraz ma ochotę udusić Harry'ego? Mam się lepiej, chodzę na rehabilitację więc ok 😏

make a deal, Mortez / styles+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz