Jadłem śniadanie w towarzystwie rodziny. Mama jak zwykle nakładała jajecznicę, ojciec jak zwykle czytał gazetę, a Gem jak zwykle próbowała przyłapać mnie na obserwowaniu, jak je. Tym razem tego nie robiłem. Myślałem o Mali, o jej łzach i próbowałem wywnioskować przyczynę jej smutku. Przywiązywałem się do niej coraz bardziej, i mogłem jeszcze a tamtym momencie temu zapobiec, ale to było ostatnie, o czym myślałem.
- Harry, zjedz coś, nie tylko ślęczysz nad tym talerzem - powiedziała mama z troską w głosie, a ja nie chcąc sprawiać jej przykrości, nabrałem trochę jajecznicy na widelec i wsadziłem do ust.
- Powinienem jechać do pracy - oznajmił ojciec, kończąc swoje śniadanie i wstając od stołu. Pocałował mamę w czoło, Gemmę we włosy, a mnie poklepał po ramieniu i odszedł. Ożywiłem się, i szybko wepchnąłem resztę jedzenia do ust.
- Tato! - krzyknąłem, wbiegając pod schodach po plecak. - Tato! - znowu go zawołałem, zderzając się z nim i prawie upadając na ziemię.
- Jezu Chryste, Harry, nic ci nie jest? - spytał, pomagając mi utrzymać równowagę. Odgarnąłem włosy z czoła i odetchnąłem.
- Poczekasz na mnie sekundę? Wezmę plecak i pojedziemy razem.
Ojciec przyjrzał mi się chwilę.
- Czekam w samochodzie.
Uśmiechnąłem się i pobiegłem po plecak, kończąc także na szybkiej zmianie koszulki na bluzę. Przejrzałem się w lustrze i rzucając szybkie "cześć" rodzinie, wyszedłem z domu. Od razu, kiedy wyjechaliśmy z podjazdu, tata spytał:
- Czemu chciałeś ze mną jechać? Masz swoje auto, synku - nie owijać w bawełnę, Harry. Chodzi o twoją rodzinę.
- Dawno nie spędzaliśmy razem czasu. Plus, podejrzewam cię o romans za plecami mamy i staram się do tego nie dopuścić.
- Aha. Nie, zaraz, co? - spojrzał na mnie na chwilę, zaraz potem skupiając się na jezdni. - Dlaczego uważasz, że zdradzam twoją mamę?
- Od kiedy Gem poszła na terapię, cześciej wyjeżdzasz. Na całe weekendy. Nie ma cię w domu - odpowiedziałem, nagle czując się jak nierozumne dziecko. Mały chłopiec, którym jeszcze nie tak dawno byłem.
- Wziąłem nadgodziny, żeby było nas stać na terapię Gem. Harry, naprawdę myślałeś, że zdradzałbym twoją mamę tylko dlatego, że mieliśmy trudniejszy okres?
Spuściłem wzrok na swoje palce, i nic nie odpowiedziałem. Dopóki nie podjechaliśmy pod moją szkołę, panowała nieprzyjemna i ciężka do zniesienia cisza.
- Przykro mi, Harry, że moja nieobecność wywołała w tobie takie myśli - położył dłoń na mojej głowie i potargał moje włosy.
- Ta, sorry. Chyba za bardzo się przejmuję - mruknąłem, poprawiając się na siedzeniu i odpinając pasy.
- Właściwie, to jestem z ciebie dumny. Mogłeś udawać, że wszystko jest okej, a jednak postawiłeś mi się. Harry - zmusił mnie do popatrzenia mu w oczy - nie jestem zły, okej? Jesteś niezwykłym, wrażliwym chłopcem i dbasz o ludzi mocniej niż o swoje własne dobro. To niesamowite.
Nie lubiłem tego typu komplementów. Wcale taki nie byłem. W szkole rżnąłem każdą ładniejszą laskę, stawiałem się nauczycielom i ogólnie miałem sporo rzeczy gdzieś. Może byłem połączeniem dwóch osobowości, ale z pewnością nie byłem niezwykły. Każdy człowiek się przejmuje, jeden bardziej, drugi mniej. Jeśli ktoś się przejmuje, to nie jest niesamowity, ma po prostu w sobie odrobinę człowieczeństwa.
- Pa, tato - wymamrotałem, wychodząc z samochodu i szybkim krokiem idąc w stronę szkoły. Ten dzień z pewnością nie był mój.
Przeszedłem do szatni i zobaczyłem Mortez, przy jej szafce w samym rogu. Podszedłem i czekałem, aż się odwróci. Cmoknęła mnie krótko, ale ja potrzebowałem więcej. Może wsparcia, może odreagowania, a może samej Mortez, ale przyciągnąłem ją bliżej i zacząłem całować z większym uporem. Przez kilka sekund odwzajemniała ruchy, a potem zupełnie obojętnie się odsunęła.
CZYTASZ
make a deal, Mortez / styles+
FanfictionCzyli ten cały układ oczami Harry'ego. Dodatek do powieści "Deal, Styles". Znajomość opowiadania jest istotna, bo możesz nie zrozumieć kilku wątków.