Drogi pamiętniku! Eee, to bez sensu nie mam przecież pięciu lat, żeby brać się za pamiętnik. Skoro już zaczęłam pisać to wypada skończyć. Pewnie dużo osób chciało by się dowiedzieć co tutaj bazgrolę. Kto wie może za jakiś czas ktoś weźmie ten pamiętnik i go przeczyta. Zaczęłam tutaj pisać tak naprawdę od niewłaściwego momentu. Może najpierw zacznę od początku i napiszę kim jestem? A więc nazywam się Freya Mikaelson. Tak, dokładnie jestem z tej rodziny Mikaelsonów. Potężna wiedźma i jej mąż wojownik, aktualnie są martwi, ale kto wie co przyniesie jutro. Dodam też, że sama mam męża. Jest nim Lucien Castle . Były wróg mojego brata. Teraz znowu się przyjaźnią,a nawet bardziej niż przyjaźnią. Zachowują się jak bracia, ale już mniejsza. Mam z nim dziecko, ale chyba to nie jest dziwne skoro jestem jego żoną. Może pomijając fakt, że to dziecko wzięło się z magi, ale jest i jesteśmy bardzo szczęśliwi. Co mogłabym dalej tu napisać. Może to, że coraz bardziej oddalam się od rodziny, a zaczynam przyjaźnić się z Katherine Pierce, tą Kath która uciekała przed moim bratem Nikalusem przez dobre 500 lat. Zabawna historia, bo ona rówinież ma dziecko i to z nim. Po tych 500 latach mojemu bratu zaczęło na niej zależeć. Kto by w to uwierzył? Moje życie chyba nie jest takie nudne jakie mi się wydawało.
- Freyaa! -Krzyknął Lucien i wtedy się obudziłam- Twoje dziecko płacze! Wstań i go nakarm -westchnęłam i zrzuciłam go z łóżka.
- Twoje też i sam możesz go nakarmić -Wsadziłam głowę w poduszkę i miałam zamiar spać dalej. Lucien podniósł się z podłogi i na Mnie popatrzył.
- Freya kopne cię kiedyś w ten chudy zadek -warknął i znowu się położył.
- Ach ta miłość -Mruknęłam i usiadłam na łóżku.
-Colin płacze -Powtórzył mój mąż.
-Nienawidzę Cię -Powiedziałam wstając po czym poszłam przygotować mleko dla synka. Nakarmiłam go i przebrałam. Później porozmawiałam o różnych rzeczach z mężem i w sumie nawet nie zauważyłam kiedy zaczęliśmy się kłócić -Usiadłam obok Luciena, który oglądał telewizje i trzymał Colina na rączkach. Wzięłam jego twarz w dłonie po czym odwróciłam jego głowę żeby na mnie spojrzał- Telewizja ciekawsza od żony? -Uniosłam brew.
-Tego jeszcze nie widziałem -Odpowiedział- A ciebie znam na pamięć -Przewróciłam oczami i wstałam.
- To może sobie pójdę?
-Znowu zaczynasz -Westchnął.
-Co zaczynam ?-Zapytałam i skrzyżowałam dłonie na piersiach.
-Jeszcze nie wiem Przewrócił oczami i zaczął kołysać lekko dziecko.Mruknęłam coś pod nosem i poszłam na balkon. Lucien jeszcze za mną krzyczał ale go nie słuchałam. Jak zwykle wszystko ja zaczynam. Wszystko jest moją winą. Oparłam się o barierkę i wyciągnęłam papierosa po czym go zapaliłam. Gdy skończyłam palić weszłam do środka i wzięłam Colina, poszłam do sypialni i się w niej zamknęłam.
-Spędź sobie wieczór z telewizją! -Krzyknęłam.
-Jebnięta -Słyszałam wszystko przez elektryczną nianie. Nie powiem zabolało Mnie to. Jestem jego żoną, wymagam szacunku. Jestem Mikaelson, musi mnie szanować.- Spina się o gówno! -Zdenerwowałam się i wyłączyłam ten szajs po czym spojrzałam na synka.
-Widzisz tak tatuś traktuje mamusie? -Mruknęłam i zaczęłam nas pakować.
-Jesteś chora?! -Rozwalił drzwi i wszedł do środka zabierając Mi dziecko- Na dworze jest zimno! Nigdzie go nie zabierasz -Mruknął i zaczął kołysać Colina.
- No to w takim razie ja wyjdę -Wzięłam torbę i go wyminęłam. Popatrzył na Mnie.
- Jak wyjdziesz możesz już nie wracać! -odwróciłam się i uniosłam brwi patrząc na niego
- Szantaż?
-Szantaż -Potwierdził,a ja rzuciłam gdzieś torbę i oburzona poszłam na kanapę po czym skrzyżowałam ręce na piersiach i uniosłam podbródek.Nie zostałam ze względu na jego dziecinny szantaż, zostałam, bo teoretycznie nie miałam gdzie iść. Klaus trzymał by jego stronę, a Katherine pewnie tonęła w ramionach Enzo. Mam ich tak wielu,a jednak jestem samotna. Usiadł koło mnie i dźgnął mnie w udo.
-Zostałaś -Uśmiechał się jak dziecko.
-Świetnie -Mruknęłam i podkurczyłam nogi.
-Bardzo -Pocałował Mnie w polik.Później znowu rozmawialiśmy i znowu się kłóciliśmy -Zajebisty wtorek kochanie -Mruknął.
CZYTASZ
Ugly True
FanfictionŚwiat nie jest sprawiedliwy,ale nasze życia wyglądają tak, jak na nie zapracowaliśmy. Nieważne,że teraz jesteś dobry, kochasz, pomagasz. To co działo się kiedyś jest już zapisane w twojej kartotece. Jesteś potworem,a twoje winy muszą zostać spłacone...