Rozdział 5 Amadeusz

14 1 0
                                    



Wybiegłem z domu jak torpeda na dworze spostrzegłem Kolina i paru innych ludzi podbiegłem do nich i zapytałem:

-Kim oni są ?

-To jest reszta Łowców Kart –Odpowiedział Kolin- Ale znowu zapytałeś można pomyśleć że nic więcej nie umiesz .

-Bardzo śmieszne- Odpowiedziałem z uśmiechem –nie nadszedł czas na żarty

Ruszyliśmy całą grupom ku ratuszowi. Po drodze napotykaliśmy szmaragdowe konie lecz niebyły dla nas trudnym przeciwnikiem. W końcu dotarliśmy do ratusza cały był pokryty zielonym kamieniem drzwi były zamknięte , i nie dało się ich wyważyć . Zobaczyłem szczelinę przez którą mogłem się przecisnąć , ale nikt więcej nie dał by rady, bo byłem najmłodszy i najmniejszy z całej grupy .Niewiele myśląc rzuciłem się do szczeliny. Ledwo się przez nią przecisnąłem a natychmiast się zawaliła. W atrium rausza na samym środku stał jakiś nastolatek miał na sobie bluzę jakby zalodzoną szmaragdami ręce miał blade stał do mnie tyłem. Od razu wiedziałem kim jest ,Amadeusz. Zacząłem do niego biec zamachnąłem się mieczem. Natychmiast kryształ zablokował mój atak .W końcu odwrócił się jego twarz była równie blada ca ręce a włosy szafirowe . Zadałem kolejny cios który natychmiast zblokował.

-Dotarłeś daleko –Powiedział Amadeusz –Ale tu cie czeka śmierć ,nikt mnie jeszcze nie zranił !!!

To mówiąc podniósł do góry rękę w której następnie zabłysł miecz ,zamachnął się . Zrobiłem unik i zaatakowałem ,tak samo jak poprzednie ataki zastał zblokowane .Długo tak walczyliśmy jakby w grze w której on oszukiwał . W końcu zadyszałem się, byłem lekko ranny lecz musiałem dalej się bronić i wtedy zauważyłem jedną wadę obrony Króla Szmaragdów , gdy atakował nie był w stanie się przed moim ciosem obronić przynajmniej szmaragdami .Jednym słowem jedyny sposób by go zranić jest samemu dać się zranić, morze i nie było to zbyt mądre ale podczas szarży dałem się nadziać na jego miecz. Widząc to Amadeusz uśmiechnął się i oznajmił :

-Boli co nie ?Taki właśnie czeka cie los.

-Nie tylko mnie ! Dowodzenia w piekle !!! - Krzyknąłem

Morze i bolało ale było do zniesienia przyświecał mi inny cel zamachnąłem się na głowę przeciwnika i klinga dosięgła celu to był najwyraźniej koniec króla szmaragdów . Upadł na posadkę ,wszystkie rzeczy stworzone jego mocą zaczęły znikać powracać do krainy z której przybyły .Usłyszałem głos Elizabeth :

- Wygrałeś lecz, przegrałeś to jest najlepsza śmierć ,bo czasem warto się poświęcić .- Mówiła – To koniec ale i początek twych zmagań.

Wszystko zaczynało się rozmywać widziałem jak „Łowcy Kart" wchodzą do atrium obok mnie ktoś leżał był ubrane w czarne dżinsy z łańcuchem . Miała też bluzkę z napisem :Jest logika i jest absurd."z czego słowo logika było przekreślone. Elizabeth -pomyślałem" a wszystko się rozmyło . Umarłem lecz śmierć nie jest przeszkodą dla umysłu i choć ktoś ci powie że śmierć to najwyższa cena Powiedz mu prosto w twarz:

- Mylisz się śmierć to dopiero początek nowej drogi. Bo życie jest zbyt krótkie by mogło tyle znaczyć w naszym istnieniu .


Łowca KartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz