Rozdział 7 - "Spotkanie"

439 14 5
                                    

(Tylko przypominam... Nick i Judy zamienili się ciałami ;)

Wtem Nick sobie przypomina - Ahhhh!!! Faktycznie... Przecież byłem ranny! -

Judy podnosi głowę i gorączkowo się pyta - Jak to ranny!? Co to ma znaczyć że byłeś ranny?! -

- Pamiętasz wtedy w tym hangarze?... ja cię ochroniłem własną piersią... -

- Ahaaaaa... rzeczywiście... - bąknęła Judy pod nosem. Po chwili podnosi się i kontynuuje - Tym bardziej trzeba poszukać pomocy... nie chcę się wykrwawić i to w dodatku w twoim ciele... -

- Wydaje mi się, że tu niedaleko... gdzieś na prawo, powinna być jakaś apteka czy coś w tum stylu... ale... ej ej eej! -

Judy zaczęła iść kulejącym krokiem w stronę ulicy.

- Karotka! Zaczekaj! Jeszcze nie skończyłem mówić! Hej Karotka! - zawołał stłumionym krzykiem.

- Nie ma co marnować czasu... lepiej już iść... - stwierdza Judy.

- Rany! Czy ten królik może mnie chociaż raz kiedyś wkońcu wysłuchać! - odburknął Nick. Następnie dodał stanowczo - Chciałem tylko powiedzieć, żebyś uważała chociaż przez chwilę... kiedy... -

- Tak, tak wiem... głucha nie jestem - Wtrąciła Judy, odwracając głowę w jego kierunku i spoglądając na niego pewnie, uśmiechała się.

Wtem nagle niespodziewanie wyłania się zza rogu jakiś wózek dziecięcy. Judy odwracając spowrotem głowe nie masz szans zareagować i nie zdąża wychamować na czas. Pewne jest to, że zaraz wpadnie prosto na drugie zwierze. Za rogu wyłaniła się sylwetka... ....sylwetka lisa. Nick mógł tylko zauważyć to, że oboje zderzyli się ze sobą głowami i upadli twardo na ziemię. Wózek dziecięcy odjechał parę metrów dalej. Zaraz potem drugie zwierze wzdrygneło się jakby poraził je prąd. Zapada naprawdę długa, niezręczna cisza. Nick oszołomiany całym zajściem zaczyna powoli do siebie dochodzić.

- Karotka?!?! Nic ci nie jest? - i po chwili dodał w myślach - ale dziwnie się do lisa mówi "Karotka..." kompletnie nie pasuje! -

- Auu... co znowu... co się stało? - pyta się ledwo przytomna Judy - Ale mnie okropnie głowa boli... -

- Wpadłaś prosto w jakieś zwierze za rogiem... i chyba był to lis... - odpowiedział zdenerwowany Nick. Zaraz potem spojrzał prosto na wystające nogi obcego zwierzęcia zza rogu. Był już na sto procent przekonany, że na pewno mają doczynienia z lisem... i w głębi duszy trzymał kciuki, że to nie będzie akurat "ten" lis.

Judy podnosi się w obolałym lisim ciele. Raptownie powiedziała - Co to za zapach... pachnie jak... spalenizna!? -

- Eeee... niewiem... może... No tak mi się też wydaję... - zakłopotany Nick próbuje jakoś odpowiedzieć... lecz jednak wie, że teraz jako królik ma słabszy węch od Judy.

- A to? Co to za wózek...? -

- Dziecięcy... *gulp* - ledwo przeszło to słowo przez gardło Nicka.

- Hm... ten wózek jest naprawde bardzo podobny doo... - Judy przerwała zdanie i uświadomiła sobie co wlaśnie się mogło stać oraz kogo mogli właśnie przypadkiem "spotkać".

- Tak wiem... bardzo dobrze kojarzę ten wózek... - westchnął cały blady Nick.

- Ale to przecież mało prawdopodobne... że w takim wielkim mieście... heh... spotkaliśmy tego jednego lisa... co nie?... to przecież niemożliwe... - rzekła zaniepokojonym głosem Judy. - Prosze... powiedz, że to nie może być prawda... -

- Mam nadzieje, że to nie jestem ja z tego świata, ale wszystko na to wskazuje... karotka... że jednak tak... -

- No to idź szybko się upewnić i sprawdzić czy mu nic nie jest... mam nadzieję że go raczej nie zraniliśmy... -

- Okej... dobra, idę... - Nick w króliczym ciele zbliża sie powoli do leżącego ciała. Bezszelestnie stawia kroki jeden za drugim. Nagle różne myśli zaczęły mu napływać do głowy. Coraz więcej pytań i domysłów... Wtem nagle coś uświadomił, zatrzymał się i spojrzał na wózek... W myślach pojawił mu się bardzo dziwny obraz. Sam nie mógł w to uwierzyć, ale mogło być prawdą. - Nie to niemożliwe... - pomyślał i zaraz potem szeptem dodał drżącym głosem - A może... a może jednak... -

- No co Nick? Czemu się zatrzymałeś? Stało się coś? -

- Wiesz co karotka... nie wykluczone jest to, że w tym alternatywnym świecie...*gulp* mogę... mogę być... -

- No kim? Powiedz! -

- Mogę być ojcem... -

Nastała kolejna niezręczna cisza... Oboje popatrzyli na wózek stojacy parę metrów dalej... Po chwili Nick ruszył przed siebie by wkońcu ujrzeć, kto znajduje się za rogiem. Nie mógł wytrzymać już tego napięcia. Wychyla głowę za róg i ujrzał to, czego najbardziej się obawiał...

- No i jak? Wiesz kto to? -

- Tak... to jestem ja... - wypowiedział te słowa drżącym głosem z nutką strachu. Niespodziewanie zdziwił się wyglądem leżącego. Lis nosił bardzo dziwne ubranie: Ciemno-brązowy płaszcz z wysokim kołnierzem, ciemne spodnie i ogromny kapelusz... choć na dworze gorąc i słońce. Szybko podbiegł do niego i sprawdził czy oddycha...

- Uff... na szczęście żyje... - uśmiechnął się królik Nick siedzący obok nieprzytomnego lisa.

- To dobrze... - odpowiedziała z ulgą Judy - Musimy go tutaj zabrać do zaułku... nie możemy go zostawić tak leżącego na chodniku... -

- Okej to choć. Weźniemy go. - Nick wstał i zaczął przyglądać się jego twarzy... nagle zauważył coś błyszczącego w okolicy jego szyi... - Hmmm... a co to... - odkrył ręką jego kołnierz płaszcza.

- Co takiego? - Przybiegła Judy i staje przy Nicku.

- No spójrz! On ma obroże!? O co z tym chodzi? - Zaskoczony Nick chwycił za metalowe ustrojstwo.

- Co? Naprawdę? Ehh... to musiało się chyba mocno pozmieniać w tym Zwierzogrodzie... i czemu on tak dziwnie wygląda... jest ubrany jak eskimos.... tak jakby kogoś unikał... lub przed kimś się chował... bo jest za ciepło na taki strój! -

- Zobacz na obrożę jest jeszcze dioda, która... ...ups... jest zbita... chyba ją popsuliśmy karotka... -

- Trudno... ale bierz już go za głowę, ja za nogi i idziemy z nim do zaułka, bo inni zaczynają się już na nas dziwnie patrzeć... tym bardziej że mamy na sobie mundury policyjne -

- Tak, tak... rzeczywiscie już go lepiej weźmy... - rzekł Nick w pośpiechu i chwycił go za kark.

Zauważył nagle na brudnej, ceglanej ścianie z nad przeciwka ...wiszącą kartkę. Bardzo interesującą... kartkę... z wielkim wytłuszczonym napisem "POSZUKIWANY". Papier był zżółknięty i poniszczony... a na pierwszy rzut oka było widać wielkie zdjęcie lisa... lisa, którego właśnie niosą w rękach... Nick przełknął ślinę i zachował milczenie... nie chce zamartwiać Judy kolejnymi ciężkimi sprawami. Miał niezbyt dobre przeczucie co do tego lisa... i przez głowę przepłynęła mu myśl, że - mogłem kompletnie inną ścieżkę w życiu wybrać... najprawdopodobniej nigdy nie spotkałem Judy w tym wymiarze i jestem nadal jakimś bandziorem lub kimś nawet gorszym... oraz... no całkiem możliwe że jakąś ładną lisicę mogłem poznać... -

Oboje ruszyli w stronę zaułku... Wtem niespodziewanie jak byli już za rogiem, dziecięcy wózek się sam ruszył. Po chwili doszło z tamtąd głośne przeciągnięcie się. Oboje bohaterowie tak się przestraszyli, że aż upuścili lisa na ziemię. Runął z głośnym łoskotem na piach. Teraz bladzi i zdezorientowani stali w takim milczeniu jak nigdy dotąd.

Zwierzogród 2 《Fan-Fiction》Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz