Kłótnia ( Yoko )

54 4 0
                                    

- 8:00... Jeszcze chwilę pośpię.

Wstałam o 12:00, schodząc po schodach, przysłuchiwałam się rozmowie Lily z matką.

 Młoda prosiła ją o to, aby mogła iść do tego samego liceum co ja i Maki, uznałam, że sama nie da rady przekonać tej zołzy, więc się wtrąciłam:

- Myślę, że to bardzo dobry pomysł, żeby Lily poszła razem z nami do liceum. - stanęłam po stronie siostry.

- Nareszcie wstałaś... - powiedziała matka, piorunując mnie spojrzeniem.

- Tak, tak, wracając do tematu, myślę, że od początku powinnyśmy iść w trójkę do jednej szkoły, w końcu jesteśmy siostrami... prawda Lily? - spojrzałam na nią z uśmiechem.

- Eeee, tak... tak masz rację — odpowiedziała trochę oszołomiona. Matka popatrzyła na mnie znacząco, ale Lily i tak tego nie zauważyła.

- Dobrze... - mruknęła pod nosem — W takim razie Lily, jeżeli taka jest twoja decyzja, nie będę się jej sprzeciwiać. Możesz iść z Maki i Yoko do liceum...

- A co z moim teraźniejszym liceum? - zapytała.

 - O to się nie martw, wszystko załatwię — odpowiedziała jej z tak sztucznym uśmiechem, że aż chciało mi się rzygać.

- Tak się cieszę! - krzyknęła Lily i pobiegła na górę.

Widząc, jak diametralnie zmienił się wyraz twarzy Anastazji, wiedziałam, że czeka mnie dłuuuga rozmowa.

- Czy ty wiesz, co narobiłaś?! - nakrzyczała na mnie.

- O co ci chodzi?! Przecież chciała iść, do niczego jej nie zmuszałam, ja ją tylko poparłam. - odpowiedziałam podniesionym głosem. Matka westchnęła głośno:

- Ah... Dobrze, uspokójmy się, wiesz może co u Maki?

- Nie, nie dzwoniła ostatnio...

- No właśnie, więc możemy założyć, że... że jest martwa.

-Co?! Ona nie dałaby się tak łatwo zabić! - wykrzyczałam zbulwersowana, uderzając ręką w stół.

- Wiesz, że jeżeli „oni" dalej będą mieć takie wiarygodnie alibi, a my dalej będziemy mieli obowiązek ich wyżywić, z racji, że jesteśmy dłużni tej rodzinie... To ja nie będę mogła nic zrobić, nawet wiedząc, że dzieje wam się krzywda...

- Nawet, jakbyś mogła to i tak byś nam nie pomogła, a wiesz czemu, bo to nie ty nas urodziłaś i wychowałaś, adoptowaliście nas z ojcem tylko po to, żeby spłacać ten dług krwi, który ciągnie się już ponad 200 lat! - wykrzyczałam ze łzami w oczach.

- Yoko nie mów tak! To, że nie zawsze mam dla was czas nie oznacza, że was nie kocham. A poza tym, gdybym mogła mieć własne dzieci... córki, to niestety je też musiałabym oddać w łapy tych krwiożerczych bestii! - ona też krzyczała przez łzy.

W gruncie rzeczy wydaje mi się, że ta kobieta ma jeszcze resztki serca.

- A to, co zrobiliście Maki, to niby też z MIŁOŚCI? I to jak ją traktujesz, to też?!

- Myślisz, że nie cierpiałam, gdy widziałam ośmioletnie dziecko, któremu wycinają na ręce pentagram, do tego na żywca... ja tego nie chciałam, to twój ojciec, ja nie mogę się mu sprzeciwić... 

- Dlaczego?!

- Teraz tego nie zrozumiesz ... Przepraszam was za wszystko, co was spotkało i... spotka.- mówiła coraz bardziej nie wyraźnie przez łzy, które spływały jej po policzkach.

Zrobiło mi się jej żal, więc postanowiłam ją przytulić i pocieszyć.

- Nie płacz mamo, wierze ci.

Ona też mnie przytuliła i płakałyśmy, razem nad tym, co się działo, dzieje i będzie działo jeszcze długi czas, aż ojciec tych chłopców nam nie odpuści lub po prostu nie zginie, nasze córki też będą musiały przez to przechodzić... o ile kiedyś będziemy je mieć. Postanowiłam do tego nie dopuścić, będę walczyć!

DiaLover - 6 dziewczynWhere stories live. Discover now