- Cholerna droga...- Usłyszałam głęboki męski głos otwierając sklejone powieki i odrywając czoło od chłodnej szyby samochodu, który co jakiś czas podskakiwał na dziurawej drodze. Rozejrzałam się po kabinie i chwile później spojrzałam na zegarek, jest 5:36. Przez chwilę starałam sie przypomnieć, dlaczego tu jestem. Ze skupienia wyrwał mnie ten sam głos co wcześniej
- Nareszcie się obudzilas.- Zaśmiał się siedzący za kierownicą mężczyzna o czarnych jak węgiel włosach.
- Długo spałam? - Przesiadłam się na przednie siedzenie i zapięłam pasy.
- Może ze 4 godziny. Kiedy rodzice siłą wpakowali Cię do samochodu, byłaś zmęczona i zasnęłaś.
Kłótnia... jaka kłótnia?...nie wiem o co mu chodzi.- Daleko jeszcze?
- Znudziło ci się moje towarzystwo?
- Nie, ja... ja muszę do toalety -powiedziałam patrząc w okno, na ciemny las.
- Najbliższa stacja jest kawał drogi stąd - wykonał ręką gest przypominający odganianie much - jeśli wolisz mogę się zatrzymać i załatwisz to w lesie.
Chyba nie mam wyjścia, dłużej nie wytrzymam - Dobrze, " załatwię to w lesie" -westchnęłam. Zjechał na pobocze i zatrzymał się. Wzięłam bluzę i wysiadłam z auta.
-Nie odchodź daleko. - Oparł się o maskę auta i paląc papierosa wyciągnął mapę
- Jasne, jasne - machnęłam ręką i poszłam w głąb lasu. Po chwili, wstajac i zapinając guzik w spodniach usłyszałam kroki. Rozejrzałam się i zauważyłam sarne. Szła w moją stronę, przyspieszała. Zaczęłam uciekać, a ona biegła za mną. Przewróciłam się zdzierając kolano i gubiąc bransoletkę z nazwą mojego ulubionego zespołu. Wstałam, sarna zniknęła. Ruszyłam w stronę auta. Wyszłam z lasu cała brudna z rozczochranymi czarnymi włosami rozdartymi spodniami i krwawiącym kolanem.
- Co się stało? Wyglądasz jakbyś uciekała przed potworem - wyglądał na rozbawionego.
- Jeden mnie właśnie gonił tak się składa- wsiadłam do samochodu. Pojechaliśmy.Siedzieliśmy w ciszy, dobijającej ciszy. Chciałam coś powiedzieć, ale nie miałam co.
- Josh - powiedział tak po prostu po parunastu minutach ciszy.
- Hmm? A... jestem Charlotte... - Powiedziałam od niechcenia i spojrzałam na mój nadgarstek. - Cholera! Moja bransoletka! -Zaczęłam szukać jej w samochodzie
- Może ją zgubiłaś jak byłaś w lesie?
- O nie... to była moją ulubiona bransoletka, dostałam ją na koncercie...
Josh westchnął cicho. I złapał mnie jedną ręką za ramię i lekko potrząsał w lewo i prawo mówiąc i sie uśmiechając - Nie umieraj! Żyj! - Co wywołało u mnie uśmiech i cichy chichot. Zauważył to i przestał. Ciepłym i przyjacielskim tonem rzekł
- Będzie dobrze.
Dojechaliśmy
CZYTASZ
Obóz tajemnic [ZAWIESZONE]
Mystery / ThrillerNiektórzy mówią, że dobrze jest od czasu do czasu zmienić styl życia, zrobić coś nowego. Niestety nie każdemu to odpowiada. Czasem nawet najmniejsza rzecz może dużo zmienić.