Rozdział III

7 0 0
                                    

Po krótkiej chwili stanęliśmy w środku lasu pod starym drzewem, które wyglądało, jakby zaraz jego gałęzie miały nam się zawalić na głowę. Wysiedliśmy z auta, ukucnęłam przy jednym z korzeni, patrząc na żuka o zielonym pancerzu.
- Wow.... Jakie to fascynujące... - Stanął nade mną taksówkarz, pochylając się i zakładając na nos ochydne okulary. Zdjęłam mu je z nosa i wystając delikatnie go pchnęłam przez co Josh upadł.
- Gdy mówiłeś, że idziemy na grzyby, nie spodziewałam się że mówisz serio.... - Włożyłam ręce do kieszeni. Wstał i stanął obok strzepując z włosów resztki ściółki leśnej.
- Oczywiście, że serio, chodźmy znam dobre miejsce. -Ruszył przez krzaki, rozchylając gałęzie. Szłam za nim dostajac co chwila gałęziami w twarz. Szliśmy przez parę minut w ciszy.
- Gdzie ty mnie ciągniesz...? - Zaczęłam się już niecierpliwić.
- Jesteśmy, pomożesz mi. - stanął przy studzience starej jak świat i porośniętej mchem.
- Ja tam nie wejdę. - Przechytrzyłam jego plan.
- Wejdziesz, a jak nie, to sam Cię wepchne. - Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Wzdychając podeszłam do studni i spojrzałam w dół.
- Jak mam tam niby wejść? - Odwróciłam się, a wtedy on pokazał mi linę i gałąź.
- Jeśli gałąź się złamię a ja tam wpadnę, to ci tego nie daruje. - Spojrzałam na niego groźnym wzrokiem, wkładając nogę w pentelkę na linie. Josh przewiesił line przez gałąź nad drzewem, ja w tym czasie usiadłam na murku studzienki.
- Możesz iść. - Trzymał linę oburącz i nogą zaparł się o drzewo, Mocno załapałam się liny i na nią stanęłam jadąc powoli w dół. Po paru chwilach byłam już na dnie. Ciemno jak w d.... w dziurze, ciemno jak w dziurze. Wilgotno, śmierdziało przegnitym drewnem i jeszcze czymś. Chyba coś tu zdechło. Wzięłam telefon i zapaliłam latarkę, strumień światła skierowałam na ziemię i wodę sięgającą do kostek. Coś błyszczało w wodzie. Ukucnelam i sięgnęłam po świecidelko. Wyciągając, jak się później okazało jakiś naszyjnik lub talizman, z wody, na sznurku zachaczona była czaszka jakiegoś małego zwierzęcia. Spojrzałam uważnie w wodę strzepując z obrzydzeniem kość, w wodzie było pełno szczątków i kości zwierząt. Schowałam naszyjnik i zasłoniłam usta powstrzymując wymioty. Pociągnęłam za linkę, dając Joshowi znak, by mnie wciągnął. Zrobił to szybko, wyszłam i usiadłam pod drzewem oddychając głęboko.
- Charlotte? Co się stało? - Zapytał kucajac przede mną.
- Tam na dole... Było pełno zwłok zwierząt.... - Spojrzałam na ziemię, kiedy już wyrównałam oddech.
- A znalazłaś tam coś?
- Jakiś talizman. - Wytarlam mokre od tej studzienki ręce o niebieskie jeansy.
- Myślałem że bedzie tam coś wartościowego.... Eh... Dobra, wracajmy, to się przebierzesz i pojedzemy do miasta.
- Chyba wolałabym zostać w ośrodku i się umyć. - Wstałam i szłam w stronę auta.
- Nie będziemy się widzieć cały tydzień, lepiej wykorzystać czas. - Wsiadł do auta. Wsiadłam za nim.
- Zakochałeś się, czy co? - Usiadłam na miejscu psażera.
- Na pewno nie w takim dziecku, i wole być singlem.
- Ta... Dziecku... Ja też wole być singlem, Nikogo nie potrzebuje. - Dojechaliśmy do ośrodka, wysiadłam modląc się, by nikt mnie nie zauważył. Szłam przez plac, o dziwo nikogo nie było. Po cichu poszłam do pokoju wzięłam ciuchy. Weszłam pod pysznic i umyłam się. Spojrzałam w okno przebrana w inne ciuchy. Josh nadal stał w bramie.
- A niech to... - Po chwili namysłu, zdecydowałam się jednak pojechać z nim do miasta, było południe. Słońce prażyło, jakby miało nas upiec i zjeść. Wsiadłam.
- Stęskniłaś się, że tak szybko wróciłaś?
- Nie było mnie pół godziny. - zapiełam pasy. Pojechaliśmy do miasta, tam szwędaliśmy sie  po ciemnych uliczkach, bo miałam dość słońca. O dwudziestej Josh odwiózł mnie do domków.
- Trzymaj się mała. - Odjechał. Stałam machając mu, jednak, po chwili weszłam do mojego pokoju, przebrałam się w piżamy i zaczęłam oglądać wisiorek. To była miniaturowa czaszka jelenia z rogami na starym sznurku. Nie było brzydkie, ale zastanawiało mnie to, bo jednak to dość przerażająca ozdóbka. Leżałam na łóżku rozmyslając skąd wzięła się w studni. Po chwili nie wiedząc kiedy zasnęłam.

-----------------

Ja: O, weno, w końcu wróciłaś!
Wena: I tak nie jestem tu dla ciebie, tylko dla sztuki.
Ja: Moje życie nie ma sensu...

Obóz tajemnic [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz