4

26 11 5
                                    


- Sam!

Wstałem jak po strzale z bicza. Niespokojnie oddychając zacząłem się rozglądać. Przez chwilę widziałem jedynie pustkę, otaczającą mnie ciemność. Poczułem, że ktoś dotykał mojego ramienia. Wrzasnąłem, przerażony, po czym upadłem na coś twardego. Sapałem głośno, rozszerzając powieki. Dopiero po chwili zacząłem wyłapywać poszczególne elementy otaczającego mnie świata. Siedziałem na podłodze w klasie. Wszyscy milczeli, włącznie z panem Trevorem. Próbowałem się uspokoić, ale moje serce biło jak szalone.

Nie czekając na jakiekolwiek komentarze, chwyciłem plecak i wybiegłem z klasy. Nikt nie protestował, co mnie nawet ucieszyło. Oparłem się o ścianę na korytarzu, dając sobie chwilę, aby odetchnąć. Czułem dreszcze przechadzające się po każdym zakątku mojego ciała.

Wchodząc do toalety szkolnej, zatrzasnąłem za sobą drzwi. Mimowolnie upuściłem plecak na płytki, nie przejmując się jego zawartością. Donośny huk rozprzestrzenił się po pomieszczeniu, a za nim echo. Powoli podszedłem do umywalki, nad którą wisiało lustro. Dwa wielkie wypieki zawładnęły moimi policzkami, powodując, że wyglądałem jak płaczący niemowlak. Byłem spocony, a włosy przykleiły się do mojego czoła. Pochyliłem się, odkręcając kran. Jedną ręką oblałem wodą całą głowę, rozkoszując się sekundami orzeźwienia.

Położyłem drugą rękę na skraju umywalki. Może to dziwne, ale wydawało mi się, że czułem krew wylewającą się z rany, która potem wsiąkała w bandaż. Zwariowałem. Powinienem skontaktować się z psychiatrą. Jednak patrząc tak na dłoń, z onieśmieleniem podziwiałem, jak spod białego do tej pory opatrunku wyciekały czerwone krople. Zamrugałem powiekami, będąc pewien, że to jeszcze część snu. Ból z każdą chwilą opanowywał coraz większą część mojego organizmu. To wszystko nie miało sensu. Przecież to tylko przecięcie na dłoni, więc dlaczego odczuwałem, jakby ktoś wbijał mi nóż w to miejsce. Zacisnąłem zęby, wkładając ranę pod wodę. Wściekle syknąłem, klnąc pod nosem. Trzepnąłem mokrą ręką wprost na lusterko, ozdabiając je małym kropelkami.

Wróciłem się po swój plecak, po czym wszedłem do jednej z kabin i zamknąłem drzwi. Czy to możliwe, bym teraz śnił? Co, jeśli to dalsza część koszmaru? Wykluczyłem tę opcję. Te wszystkie sny były zdrowo porąbane, ale gdy normalnie miałem koszmary, nie czułem w nich bólu.

Odsunąłem suwak zamka w plecaku i wyciągnąłem z niego termos. Miał małe wgniecenie na zakrętce, ale zbytnio się tym nie przejmowałem. Odkręciłem kubek, po czym wlałem do niego jeszcze ciepły napój. Odchyliłem się do tyłu, opierając o brudną spłuczkę. Pierwszy łyk kawy niemal natychmiast mnie uspokoił. Świrowałem, bo byłem zmęczony. Starając się nie zamykać powiek wypiłem resztę kawy, przesiedziałem jeszcze chwile w kabinie, a gdy zadzwonił dzwonek wyszedłem, jak gdyby nigdy nic.

Już nie mogłem się doczekać tych komentarzy ze strony ludzi z mojej klasy. Przez sekundę zastanawiałem się, czy aby na pewno nie pisnąłem, gdy nauczyciel mnie dotknął. Stałoby się to najbardziej żenującą rzeczą w moim życiu.

Korytarze jak zwykle były zapełnione. Wciskając się między rówieśników próbowałem zlokalizować kogoś ze swojej paczki. Chociaż wiedziałem, że wszyscy pojechali do lasu, miałem cichą nadzieję, że znajdę postać, z którą mógłbym normalnie porozmawiać. Oczywiście utrzymywałem kontakt z innymi osobami w szkole, ale nie byłem rodzajem człowieka, który doklejał się do innych, gdy zostawał sam. Samotny Sam. To dopiero ciekawe określenie.

Skręciwszy korytarzem w lewo, zauważyłem, że ktoś się do mnie uśmiecha. Niska blondynka stała w miejscu, patrząc w moją stronę.

- Cześć Sammy - powiedziała, gdy byłem wystarczająco blisko.

What's wrong with you, Sammy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz