- Co do... - szepnąłem.
To nie wyglądało zbyt obiecująco. Obracałem dłonią z szeroko otwartymi powiekami, upewniając się, że to nie halucynacje. Niestety wszystko zachowało swoje kolory. Może czymś się ubrudziłem? Odkręciłem kran, po czym włożyłem palce pod wodę. Ignorując ból, tarłem ręką o rękę. Po jakiś dziesięciu minutach, ze łzami w oczach, poddałem się. Doprowadziłem do pogorszenia sprawy, bo zamiast dziwnej barwy, dodatkowo z rozcięcia lała się krew. Szybko sięgnąłem po papierowe ręczniki i warstwami zakrywałem ranę. Te tylko nasiąkały, przybierając czerwoną barwę.
POCZĄTEK.
Zdenerwowany rozglądnąłem się po łazience. Byłem sam, znów dręczony przez głos.
- Cholera, cholera, cholera - mruczałem, próbując zatamować krwawienie.
CIERPIENIE IDZIE W PARZE ZE ZWYCIĘSTWEM.
Zwariowałem. Na litość boską, przecież w życiu nie ćpałem. Starałem się słuchać rodziców, nie znęcać nad rówieśnikami czy słabszymi, nie uczyłem się aż tak źle, więc dlaczego akurat mi odbiło?
Szybko owinąłem dłoń bandażem, rezygnując z prysznica. Wybiegłem z łazienki jak opętany - może nawet byłem opętany? - i ruszyłem ku jednej z szuflad. Z impetem pociągnąłem za uchwyt, a ta wypadła, upadając na podłogę, przy okazji wywalając całą swoją zawartość ze środka. Chciałem znaleźć coś przeciwbólowego. Czułem, jakby ręka miała mi zaraz odpaść.
Nie mogąc znaleźć tabletek, położyłem się na podłodze. Ciężko oddychając nie zwracałem uwagi na przedmioty leżące pode mną. Nawet nie miałem siły, by przekląć pod nosem. Przekręciłem głowę w bok, zerkając na zranioną rękę. Palce mojej dłoni... same się poruszały. Z moich ust wydarł się cichy jęk. Próbowałem ją podnieść, ale nic z tego. Pozostało mi jedynie obserwować unoszące się paznokcie. To nie potrwało dość długo, bo po chwili odleciałem.
Lewitowałem? Wyglądało to tak, jakbym wisiał w chmurach. Oczywiście zaznaczając, że te chmury miały czerwony kolor. Jedynym plusem było to, że ból ustał, a ja znów mogłem poruszać kończynami. Przesunąłem stopę do przodu. O dziwo nie spadłem. Stałem na jakiejś szklanej posadzce. Zacząłem iść przed siebie, ale czułem, jakbym ciągle znajdował się w tym samym miejscu. Puściłem się biegiem w byle jakim kierunku. Pędząc przed siebie nie byłem w stanie odczuwać zmęczenia.
STĄD NIE MA UCIECZKI.
Gwałtownie odwróciłem się na pięcie. Pierwszym, co ujrzałem, była wielka czarna plama, która później zaczęła formować się w kształt ogromnego człowieka. Pulsująca otchłań zbliżała się, a z nią uczucie niepokoju.
- Kim jesteś? - zapytałem, zupełnie zdezorientowany.
TWYM PANEM.
Z trudem przełknąłem ślinę, czując wielką gulę w gardle.
- Czego ode mnie chcesz?
PRAGNĘ TYLKO CIEBIE.
Okay. Było jeszcze gorzej. Mroczna postać przesuwała się powoli, a kiedy chciałem się cofnąć, zdałem sobie sprawę, że zostałem unieruchomiony. Maleńkie kropelki potu zaczęły pokrywać moją twarz. Powtarzałem sobie:
"Oddychaj Sammy, to tylko sen."
NIE ODRZUCAJ PRAWDY.
- Problem w tym, że nic z tego świata nie jest prawdziwe - krzyknąłem, dusząc się.
NIE WYPADA IGNOROWAĆ RZECZYWISTOŚCI.
- Pieprzyć twoją rzeczywistość.
Z mojego gardła wydarł się nienaturalny wrzask, gdy czarna postać owinęła się wokół mego ciała. Dziwna maź działała niczym żrąca substancja, okaleczając odkryte kończyny. Sam nie wiedziałem, czy się paliłem, czy byłem rażony prądem. Ból znów powrócił, o milion razy większy, niż poprzednio. Rozwarłem wargi, by powiedzieć cokolwiek, a to coś zaczęło wchodzić do mojej buzi, a to od razu wywołało odruchy wymiotne. Niestety, nawet jeśli pragnąłbym zwrócić wszystko, co zjadłem przez cały tydzień, i tak nie potrafiłbym tego zrobić. Kiedy czarna maź stanęła w moim gardle, usłyszałem jedynie:
CZYTASZ
What's wrong with you, Sammy?
Teen Fiction- Zdradzę ci małą tajemnicę. - Chłopak zbliżył się do jej ucha. - Nikt nie śmieje się z żartów Sammiego. Sam to nastolatek, którego życie wręcz rozpieszcza. Zawsze dostaje to, czego zapragnie, a dziewczyny lgną do niego niczym ćmy do światła. Wszy...