ROZDZIAŁ I

1.2K 68 7
                                    

Biegnę przed siebie cała zapłakana. Teraz już wiem, że na pewno chce to zrobić. Tym razem się nie wycofam. Skoczę, tak po prostu. Moje stopy zaczęły mnie już boleć przez bieg w szpilkach, więc ściągnęłam je i kontynuowałam czynność z butami w rękach. Kiedy dobiegłam na miejsce, gwałtownie się zatrzymałam. Upuściłam szpilki i powoli podeszłam do barierki. Wyjrzałam przez nie i spojrzałam na drogę mojego lotu. Oddychałam ciężko i byłam bardzo zestresowana, ale zrobię to. Wychyliłam się jeszcze bardziej, z moich oczu znów zaczęły lecieć łzy. Jak on mógł mi to zrobić? Przecież ja go kocham, tak bardzo go kocham.

- Hej, co ty robisz? - cholera, zupełnie nie pomyślałam o tym, że ktoś może mnie zobaczyć. Mało samochodów tędy jeździ, ale powinnam przemyśleć to, że jednak kogoś tu spotkam.

- Nic, ja... - odwróciłam się w stronę chłopaka, który stał obok mnie.

- Jezu, wyglądasz strasznie. - skrzywił się. Pewnie miał na myśli mój rozmazany makijaż. Wtedy go poznałam. To Chris, chodzi do mojej szkoły i jest w ostatniej klasie.

- Dzięki, lubie słyszeć takie rzeczy. - odpowiedziałam sarkastycznie i znów spojrzałam za barierki. - Proszę, mógłbyś stąd po prostu odejść? - grzecznie zapytałam. Nie chcę mieć świadków.

- Nie. - podszedł do mnie i oparł się o poręcz. Spojrzał w dół i powiedział - Długa droga. Wiesz, że są szanse że przeżyjesz?

- Co?

- Słyszałem o takim jednym chłopaku, skoczył i żyje, ale jeździ na wózku i teraz cierpi jeszcze bardziej niż przed jego skokiem. - spojrzałam na niego i prychnęłam.

- I tak to zrobię, poczekam tylko aż pójdziesz sobie stąd. - odpowiedziałam i teraz to on popatrzył na mnie. Podniósł brwi do góry i cwaniacko się uśmiechnął.

- To będziesz czekać naprawdę długo, wiesz? - westchnęłam. Nie jest mi w cale teraz do śmiechu. - Co się stało? - zapytał i wyciągnął paczkę papierosów, po czym zapalił jednego.

- Chłopak ze mną zerwał. - zaśmiał się. 

- I dla jednego debila, chcesz się zabić? Nie obraź się, ale to śmieszne.

- Wal się. - byłam z nim rok, dzisiaj jest nasza rocznica. Myślałam że zabierze mnie do restauracji, czy sprawi mi jakikolwiek prezent albo chociaż będzie pamiętał, ale on powiedział że nie ma pieniędzy i czy możemy zjeść u mnie, a po kolacji mnie zostawił. Wystroiłam się dla niego i nawet kupiłam mu prezent, ale to na nic.

- Heej, nie warto poświęcać życia dla osoby, która ma cię gdzieś. Będziesz miała jeszcze dużo chłopaków, którzy będą lepsi niż on. - wzruszył ramionami i zaciągnął się papierosem.

- Ale ja go kocham, a on tak po prostu, przyszedł, zjedliśmy u mnie kolacje i na koniec powiedział że nasz związek nie ma sensu i że ze mną zrywa. 

- Spałaś z nim?

- Co?

- Po prostu odpowiedz.

- Tak, ale co to ma do...

- Masz odpowiedź, chciał cię tylko przelecieć. - patrzyłam na niego ze zmrużonymi oczami. Wtedy zaświeciła mi się lampka w głowie. Kiedyś podsłuchałm jak rozmawiał ze swoim przyjacieielm o tym że wiąże się z dziewczynami tylko dlatego, że tak łatwiej jest iść z nimi do łóżka. Oczywiście zrobiłam mu o to awanture, ale powiedział mi, że ze mną jest inaczej, bo mnie kocha.

- Dupek.

- Ej, ja cie nie przezywam.

- Co? Nie... ugh, nie mówie o tobie. Chodziło mi o mojego byłego. Wykorzystał mnie. - powiedziałam i nie mam pojęcia, czy tak powinno być, ale poczułam chęć zemsty. Chciałam go upokorzyć przed całym światem. To co zrobił, to jedno wielkie świństwo, a ja nie pozwolę, żeby inne dziewczyny także przez niego cierpiały.

Be my Baby || chris x evaWhere stories live. Discover now