#1 Początek

314 21 3
                                    

Szedł cichymi ulicami miasta. Dawno nie miał możliwości przemierzać pustych ulic, lecz to nic dziwnego, że o północy nikt nie wychodzi z domu. Nie mógł spać. Coś kazało mu wyjść z mieszkania i iść. Po piętnastu minutach marszu natrafił na płonący dom. Nie zrobiłoby to na nim wrażenia, gdyby nie krzyk małej dziewczynki. Niewiele myśląc otulił się szczelnie szalikiem i wszedł do domu. Chodził chwilę, aż zauważył małą, około sześcioletnią dziewczynkę. Dziecko przyciskało do siebie rękę. Pewnie złamana. Dziewczynka przymykała już oczy. Chwilę przed utratą przytomności wyszeptała:

-Pomóż mi.- Po chwili wziął ją na ręce i wyniósł z walącego się domu. Nie ma sensu dzwonić po straż. Ruszył w kierunku swojego mieszkania. W świetle latarni uważnie przyjrzał się dziewczynce. Miała czarne włosy sięgające łopatek, mały nosek i usta. Zadygotała widocznie z zimna, dlatego owinął ją swoim czerwonym szalikiem. Po jakimś czasie dotarł do drzwi, które ostrożnie otworzył. Położył dziecko na łóżku i poszedł po bandaże. Kiedy opatrzył wszystkie rany, dziewczynka się obudziła.

-Gdzie jestem?

-U mnie w mieszkaniu. Uratowałem cię z pożaru. Pamiętasz?- Dziewczynka niepewnie pokiwała główką.

-Dziękuję za ratunek.

-Wiesz co się stało? Dlaczego wystąpił pożar?- Teraz pokiwała przecząco i rozejrzała się po pomieszczeniu.

-Jak się nazywasz, mała?

-Mikasa.

-W takim razie, Mikaso, możesz zostać tutaj do rana, a potem pójdziemy na policję i...

-Nie!- Zdziwił się jej nagłym wybuchem.- W sensie, nie chce iść na policję. Nie mogę zostać z panem?

-Nie powinienem się zgadzać.

-Proszę. Nie chce trafić do domu dziecka.- Cholera, znam to.

-Rozumiem. Nikt nie chce tam trafić. To jeszcze raz, jak się nazywasz?

-Mikasa. Mikasa Ackerman.- Uśmiechnął się.

-A pan?

-Hmm?

-Jak pan się nazywa?

-Levi Ackerman. I nie mów do mnie "pan". Od dzisiaj jesteśmy rodziną.- Na twarzy dziewczynki pojawił się szeroki uśmiech.

-Dobrze!

*dwa lata później*

-Braciszku, braciszku! Popatrz!- Dziewczyna w dwóch ciemnych warkoczykach podbiegła do niego.

-Co tam masz, Mika?- Dziewczynka uśmiechnęła się, podając mu rysunek.

-Popatrz. To jestem ja, a to jesteś ty.- Mała pokazała postacie na rysunku.

-Pięknie.- Pogłaskał ją po głowie.

-Idź się jeszcze chwilę pobaw. Zaraz będzie obiad.- Mikasa pobiegła do swojego pokoiku, a on przyczepił na lodówkę "dzieło". Przedstawiało dziewczynkę w czerwonej sukience z krzywymi warkoczykami, która trzymała za rękę około dwudziestoletniego mężczyznę w krótkich, czarnych, wygolonych z tyłu włosach, bladej cerze i niebieskich oczach. Uśmiechnął się do siebie i skończył przygotowywać posiłek.

-Mika obiad!

-Idę braciszku!

*pięć lat później*

Trzynastoletnia, czarnowłosa dziewczyna właśnie wróciła do domu. W kuchni siedział dwudziestosześcioletni mężczyzna i czekał na jej powrót. Mikasa otworzyła delikatnie drzwi, jednak kiedy weszła do kuchni, przestała utrzymywać ciszę.

-Spóźniłaś się.

-Przepraszam, bracie.- Podniosła głowę. Napotkała wzrok zimnych, kobaltowych oczu. Mężczyzna westchnął.

-Martwiłem się.- Levi wyjął średniej wielkości pudełko.

-Najlepszego Mika.- Dziewczyna uśmiechnęła się i otworzyła prezent.

-Aaa! Dziękuję!- Krzyknęła i przytuliła czarnowłosego z radości.

-Tylko go nie zepsuj.

-Dobrze.- Usłyszał z wnętrza domu głos dziewczyny, która już majstrowała przy nowym telefonie.

-W co ja się wpakowałem?- Mruknął do siebie mężczyzna.

*cztery lata później*

Mikasa szła do drugiej klasy liceum. Jej brat nalegał by poszła do szkoły, w której nauczał. Była w klasie pod jego wychowawstwem od roku, co ją irytowało, jednak nie narzekała głośno. W końcu uratował jej życie. Usiadła w klasie na swoim stałym miejscu. Po chwili do klasy wszedł Rivaille Ackerman- nauczyciel francuskiego i jej brat.

-Dzisiaj dołączy do klasy nowy uczeń.- Kiedy chłopak wszedł do pomieszczenia, wszyscy spojrzeli na niego a dziewczyny piszczały z zachwytu. Mikasa również się zauroczyła patrząc na młodego mężczyznę.

*Levi*

Wszedłem do klasy i ogłosiłem, że ma dołączyć nowy uczeń. Nie było mi to na rękę, bo pewnie będzie miał zaległości, ale takie rozkazy dyrektora. Kiedy wszedł do pomieszczenia, w klasie powstał gwar. Niechętnie podniosłem głowę z nad papierów i rozszerzyły mi się oczy ze zdziwienia. Przede mną stał wysoki chłopak. Miał przydługie, brązowe włosy. Wyglądał na wątłego, jednak pod ubraniem dało się zauważyć zarys mięśni. Jednak najbardziej zszokowały mnie oczy! Ten trawiasty kolor. Już go gdzieś widziałem. Tylko gdzie?

-Ekhem.- Po chwili klasa ucichła.- Może się przedstawisz?- Spojrzałem na chłopaka już bez żadnych emocji.

-A tak. Przepraszam. Jestem Eren Jeager. Miło mi was poznać.- Chłopak uśmiechnął się, co wywołało kolejną falę pisków.

-Dobrze. Usiądź z ... może z Jeanem.- Po klasie rozszedł się jęk niezadowolenia.

-A zatem, jak już sprawy organizacyjne omówione, to przejdźmy do lekcji.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Czeeeeeść! Oto moja niespodzianka! Ponieważ i "Inna ja?" i "Oszukana" niedługo się skończą dlatego postanowiłam napisać ff, który już od jakiegoś czasu zaprzątał mi głowę. Liczę, że przypadnie Wam, Czytelnicy, do gustu. Liczę, na komentarze i gwiazdeczki :P

Leath =^.^=

Kogo wybierasz, Jeager?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz