Rozdział 40

1.3K 102 8
                                    

I jest rozdział!!! Cieszycie się?!

P.S Jeśli interesuję Was czemu nie było tak długo rozdziałów to na dole jest notka o tym :* 

*******

*Summer*

Usłyszałam dzwonek do drzwi i jak oparzona wstałam z kanapy. Od kluczyłam drzwi i kamień spadł mi z serca, gdy zobaczyłam w drzwiach blondynkę.

- Cler.. tak strasznie się martwiłam. Miałaś być 20 minut temu. - zauważyłam z wyrzutem w głosie.

- Wiem, przepraszam. Były takie straszne korki, że to się w głowie nie mieści. Dodatkowo ci ludzie jechali, jakby chcieli, a nie mogli i dlatego się spóźniłam. - wytłumaczyła prawie na jednym wdechu, a ja nadal czułam na sercu dużą ulgę, gdyż nie jest dzisiaj najlepsza pogoda, a ja i Clarissa umówiłyśmy się o 13, a gdy wybiła 13:10 moja panika sięgnęła zenitu. Chodzi o to, że najbardziej punktualną osobą jaką znam jest właśnie Cler, dlatego po mojej głowie chodziły myśli, że dziewczyna miała wypadek lub jeszcze inne chore scenariusze.

Przytuliłam ją do siebie najmocniej jak potrafiłam, a ona objęła mnie jeszcze mocniej i potarła moje plecy w uspokajającym geście.

- Wiem, że się teraz o wszystkich martwisz dwa razy bardziej, ale o mnie nie musisz, przecież wiesz, jak bardzo jestem uważna. - szepnęła tak cicho, że musiałam wytężyć słuch, żeby zrozumieć co dokładnie powiedziała.

- Tak, wiem, że jesteś uważna, ale ile osób przed tobą tak mówiło i leży teraz na cmentarzu. Po prostu nie chcę myśleć, że tobie mogłoby się coś... - i w tym momencie głos mi się załamał.

- Spokojnie kochanie. Jestem tu i nic mi nie jest. - zaśmiała się delikatnie, by rozładować napiętą atmosferę. - A teraz koniec dołowania się. Idziemy na zakupy. Więc do dzieła! - odsunęła się ode mnie i krzyknęła na cały głos.

- Jeśli ja i moje dziecko będziemy głusi to wiemy przez kogo. - mówiąc to posłałam jej morderczy wzrok, a blondynka nic sobie z tego nie robiąc, zaczęła mnie popędzać, bym się pośpieszyła.

+++

Dokładnie o godzinie 14 zaparkowałyśmy auto przed galerią handlową.

- No to wysiadamy i idziemy na podbój sklepów. - stwierdziła odpinając pasy.

- A co dokładnie planujesz kupić? - zapytałam wysiadając z auta razem z nią. Zakluczyła samochód i poszłyśmy szybkim krokiem w stronę wejścia.

- Hmm... pomyślmy. Muszę kupić sobie sukienkę, bo za dwa tygodnie ja i Cal idziemy na ślub do jego starszej kuzynki. A ja muszę się pokazać tam jak najlepiej, bo będzie tam cała rodzina, a ja na dobrą sprawę znam tylko Mali i jego rodziców oraz dziadków od strony mamy. Więc mało osób, a teraz będzie tam jego calusieńka rodzinka. A ty przyjechałaś ze mną jako wsparcie moralne, czy też coś kupujesz? - jej zdenerwowanie przed tym ślubem dało się wyczuć na kilometr.

- Uwierz mi będzie dobrze, ja też przed poznaniem rodziny Hemmingsa strasznie się bałam. Myślałam, że tam się rozpłacze. Naprawdę.. - przerwała mi w połowie zdania.

- Wiesz co Sam nie pomagasz mi. - po wypowiedzeniu tych słów, zaśmiała się nerwowo.

- Wszyscy cię tam pokochają, bo ciebie po prostu nie da się nie lubić. - rzuciłam na odchodne i wyprzedziłam na, żeby wejść na ruchome schody. Od razu, gdy na nich stanęłam odwróciłam się przodem do Clarissy, która miała stać za mną, ale jak się okazało stał tam uroczy brunet, który od razu się do mnie promiennie uśmiechnął. Postanowiłam jednak zgrywać głupa.

Messages III {l.h}Where stories live. Discover now