~Luke
Ranek to najgorszy czas w moim grafiku. Nigdy nie mogę obudzić się na czas, tak też było tego dnia.
-Luke! Spisz?!?! - dobijał się do mnie kobiecy głos.
-Nie kuźwa, na powieki patrze - Czasem nie znoszę tej kobiety, nie rozumie że mężczyzna ma potrzeby i do tego nie zalicza się jedynie seks a też sen - Jeszcze pięć minut
- No wstań wreszcie! Mamy dziesięć minut!- Nie za bardzo się tym przejmując, przekręciłem się twarzą w poduszkę wydając coś w rodzaju wycia krowy, tak, też nie wiedziałem że taki dźwięk istnieje ale na tym polega świat, na tym że codziennie doświadczamy coś nowego.
- Na kurczaki ! Szybciej! zaraz będą tam paparazzi, musimy się spieszyć
- Nie. Nigdzie nie musimy się spieszyć aaaa tak właściwie to gdzie mamy iść?- zapytałem nie do końca kontaktując
- O matko ! Na urodziny kupie ci leki przeciw-sklorezowe! Chcesz zarobić na tym dziecku a nawet nie czaisz bazy
-A że dziecko oczywiście że będziemy je kiedyś mieli kochanie
- Człowieku, po dziecko to mamy jechać do sierocińca i dodam że teraz, nie wystarczyło by jeszcze, że ktoś ją adoptował przed nami
-Aaaaa, Aylin, czemu tak od razu nie powiedziałaś ?
-Staram się ci to przekazać już od 15 minut jak nie więcej- popatrzyłem na swoją dziewczynę i wiedziałem jak stoi z założonymi rękami i ma mocno zaciśnięte oczy zapewne odliczając do 10, co oznacza tylko jedno. Wkurzyłem ją !
-No doooobra, wygrałaś, wstaje! - na podtwierdzenie swoich słów zrzuciłem kołdrę na podłogę i z miną głupiej owieczki, stawiłem się do pionu przed swoją partnerką
-Twoje zachowanie jest niedopuszczalne! dzisiaj zaspokajasz się sam. A na daną chwilę powiem ci tylko że czekam w samochodzie -dalej z założonymi rękami odwróciła się i kręcąc pupą poszła do drzwi. Trzymając przez chwile dłoń na klamce powiedziała - I umyj zęby, bo metal w promieniu kilometra rozpuścisz - po czy wyszła trzaskając drzwiami. A niech ją. I tak nie miałem na nią dziś ochoty.
****
Parkując pod sierocińcem już pierwszym rzutem oka na okolice widziałem paparazzi i reporterów chowających się za bramą czy też krzakami
-Jak wyjdziemy z samochodu uśmiechaj się i mnie przytul - powiedziałem do Asi
-Jasne - odpowiedziała po czym wyszliśmy z samochodu. Blokując drzwi schowałem kluczyki do tylnej kieszeni spodni po czym podszedłem do dziewczyny. Przedzierajac się pomiędzy paparazzi przytuleni do siebie doszliśmy pod drzwi sierocińca za którymi już po kilku sekundach znajdowalismy się po ich drugiej stronie i kierowaliśmy się do gabinetu dyrektora budynku, z którym już wcześniej ustaliliśmy spotkanie.
Wjeżdżając windą na 3 piętro sierocińca udaliśmy się do drzwi z przywieszoną do nich plakietką "Dyrektor Artur Cnota"
***
-Dobrze, jeszcze poproszę popisać tu i... tu- powiedział mężczyzna w garniturze podając mi dokumenty związane z adoptowaniem dziewczynki. Był w podeszłym wieku o czym świadczyła jego twarz w zmarszczkach i długie, siwe włosy spleciony w kucyk - Aylin, to naprawdę dobre dziecko, trochę wystraszone ale miłe i grzeczne, jednak martwi mnie to, że nie bawi się ze swoimi rowieśnikami i...
-Proszę się nie martwić, u nas dostanie wszystko co najlepsze - odpowiedziałem miłym głosem wstając wraz z partnerką
-Jestem tego pewien, a teraz proszę udać się na dół do poczekalni, opiekunka sprowadzi tam dziewczynkę z jej rzeczami- po czym pożegnaliśmy się uściskiem dłoni i zwykłym "miłego dnia"
Witajcie ! tu znowu my :D Dawno nas nie było więc takie małe ogłoszenie : Jeśli ktoś zauważył to w opisie i już kilku rozdziałach zostało zmienione imię dziewczynki przez mój kaprys xD Rozdział jest krótki ale no wiecie sylwek i te sprawy.. Więc następny rozdział opublikuję gdy będzie 30 gwiazdek i 20 komentarzy ! Wszystkich pozdrawiamy i życzymy żeby ten rok był dla was jak najbardziej udany !!! 😁😄💕🤓🎈🎉✨
CZYTASZ
Daddy's baby | L.H
FanficRok 4910. Daleka przyszłość. Czteroletnia dziewczynka imieniem Aylin, choć mala to odwazna i silna. Po śmierci jej najbliższych z których była : jej mama i babcia trafiła do ojca. Ciągle odtracana przez niego nareszcie zdobywa jego serce. Jedenaście...