1.

116 11 5
                                    

Do Meksyku parzyjedża dziewczyna o imieniu Luna. Nie zna tu nikogo. Jej rodzice pracują w rezydencji gdzie nie ma żadnej osoby w jej wieku. Luna rozpakowauje się i biegnie na dół do mamy.
- Mamo jak tu pięknie- powiedziala.
- Tak córeczko.
- Jutro idziesz do szkoły.
- Tak wiem nie mogę się doczekać, naperwno poznam kogoś fajnego i roztrzepanego jak ja. - powiedziała dziewczynka z uśmiechem na twarzy.
- Mamo, a gdzie jest tata?- zapytała.
- Tata znosi nasze bagaże. - odpowiedziała.
Luna pobiegla na górę urządzić swój pokój włączyła muzykę, a nagle zadzwonił je je telefon. Okazało się ze to jej najlepsza przyjaciółka Jessica z która trudno było się pożegnać dziewczyny znały się od dzieciństwa.
- Hej kochana jak tam u cb?- zapytała.
- Jessica jak tu pięknie nie wyobrażasz sobie tylko brakuje tu ciebie- powiedziała ze wzruszeniem.
- Oj Luna wiesz że nie mogę przyjechać.
- No wiem muszę kończyć papa.
Luncia to przezwisko Luny często mówią na nią tak prrzyjaciele.
Monica mama luny p obiegla do sklepu na zakupy, a tata pomógł Lunie w urządzaniu pokoju.
- Dziękuję tatusiu jest piękny.
- Oj coreczko nie ma za co.
- Tato, a kto będzie woził mnie do szkoły?- zapytała.
- Mamy od tego specjalistów Tino to kierowca. Zapoznam Cię z nim.
- Nie tatusiu za chwilkę nie mogę pokazać się w takim stanie.
- O mama przyszła, chodz zobaczymy co kupiła- powiedział tata.
Zeszli na dół, pomogli znosić zakupy.
- OMG mamo coś ty kupiła chyba kilo kamieni - zaś miała się Luna.
- Luncia mam coś dla Ciebie.
- Wow mamo jaki piękny plecak wezmę go jutro do szkoły.
Nadszedł ranek Mama idzie obudzić Lune.

Mam nadzieję ze tą książką wam się spodoba to dopiero początek gwiazdkujcie i komentujcie.

It's my life - Soy LunaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz