Pracowałam w kancelarii już dobre dwa tygodnie. Przez ten czas James nie zrobił niczego niestosownego za co dziękowałam Bogu. Nie potrzebowałam komplikacji w pracy. Pomagałam Mary w paru jej sprawach za zgodą Walkera. W międzyczasie wypełniałam dla niego różne pozwy, przeglądałam ugody i wysyłałam wiadomości do sadów. Praca z czasem zaczęła mi się bardzo podobać, choć nadal nie było to, to co chciałam robić w życiu. Dwa tygodnie do pierwszej wypłaty sprawiły, że chęci do pracy tylko mi przybrało.
-King, szef wzywa cię do siebie - oznajmiła Melissa stojąc w drzwiach mojego gabinetu. Melissa to śliczna ciemnowłosa kobieta z trzydziestką na karku i niesamowitymi brązowymi oczami. Bardzo sympatyczna osoba i po tygodniu stałyśmy się dobrymi koleżankami. Mary, ja i Melissa stanowiłyśmy zgraną paczkę. Od kiedy tutaj pracuje właśnie z nimi wychodziłam na lunch. Pokiwałam głową i wstałam z mojego fotela. Wyszłam z gabinetu zamykając drzwi i kierując się w stronę biura mojego szefa. Zapukałam dwa razy i usłyszałam głośne "proszę". Wkroczyłam do środka i zobaczyłam jak James siedzi bez marynarki za biurkiem. Przeglądał jakieś papiery. Usiadłam naprzeciwko niego i patrzyłam przez chwilę na jego ręce.
-Chciał mnie szef widzieć - odezwałam się w końcu, a mężczyzna podniósł wzrok na moją skromną osobę.
- Vivien, mam do ciebie zaufanie, bo studiowałaś prawo. Trzymaj pomożesz mi - podał mi plik dokumentów i pióro.
- Ale ja nie skończyłam tych studiów - oznajmiłam, a mężczyzna tylko machnął dłonią.
- Posłuchaj, jeśli nie będziesz czegoś wiedziała mów, a ja ci pomogę, a teraz proszę zacznijmy, bo chcę szybko to skończyć - westchnął i zabrał się za wypełnianie dokumentów. Ja zrobiłam to samo i po jakiejś godzinie pracy skończyliśmy. Nie było to nic trudnego. Jednak te parę lat nauki na coś się przydało. Poukładałam wszystko na odpowiednie kupki i zaczęłam wstawać z fotela. Walker podszedł do jakiejś szafki i wyjął z niej paczkę papierosów. Ja również wstałam ze swojego fotela i zrobiłam krok do przodu. Wszystko byłoby pięknie gdyby nie jego teczka leżąca na ziemi. Mężczyzna jednak wykazał się refleksem. Złapał mnie w talii nie pozwalając upaść na ziemię. Odruchowo złapałam się jego silnych ramion. James musiał spędzić mnóstwo czasu na siłowni. Jego zapach mnie odurzył. Silne, męskie perfumy. Cóż ten zapach do niego pasował. Poczułam jak delikatnie zaciska swoje palce na mojej talii. Cholera, wie jak objąć kobietę.
- Wszystko w porządku ? - spytał i postawił mnie na równe nogi. Zostawił jednak swoją jedną dłoń na mojej talii. Czułam się trochę nie swojo.
- Tak, dziękuję za ratunek - założyłam kosmyk włosie za ucho i odsunęłam się od mężczyzny. Dzięki temu dłoń niebieskookiego nie krępowała już mnie. Oboje usłyszeliśmy lekkie skrzypienie drzwi od gabinetu. Stanął w nich Zayn, brat Jamesa. Spotkałam go na ostatnim spotkaniu. Miał trochę udziałów w kancelarii dlatego uczestniczył w ważniejszych spotkaniach. Był podobny do brata lecz starszy Wlaker był mniej przystojny. Różnili się też kolorem oczu. Zayn miał je brązowe.
-Hej bracie, przeszkadzam?- spytał i kiedy Walker chciał mu odpowiedzieć wyrwałam się przed szereg.
-Nie, nie ja już wychodzę. Do widzenia szefie - szybko wyszłam, a James nawet nie zdążył otworzyć ust. Weszłam do mojego biura i opadłam na kanapę. Musiałam przyznać, że chwila w jego ramionach należała do przyjemnych. Przy takim facecie poczucie bezpieczeństwa to podstawa. Pokręciłam głową aby wyrzucić z niej Walkera. Zostały mi jeszcze dwie godziny pracy. Otworzyłam laptopa i zaczęłam przeglądać wszystkie spotkania Walkera i ich godziny oraz temat. Napisałam wiadomość do jednego z klientów informując, że może przyjechać jutro na rozmowę z Jamesem. Starałam się wyrzucić z głowy ten jego durny dotyk i zapach. Nie sądziłam, że będę zawracać sobie głowę czym takim. Znów spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę osiemnasta. W końcu do domu! Szybko wstała z fotela i założyłam mój płaszcz, bo dzisiejszy dzień jest deszczowy i chłodny. Zresztą jak prawie każdy w Londynie. Spakowałam moje rzeczy i szybko jak burza opuściłam gabinet, a potem biurowiec.
**************
-No dalej Vi, bo się spóźniony - jęczała Sam czekając aż wyjdę z mojego pokoju. Ja tylko poprawiłam moje usta i już byłam na dole.
-Sam, spokojnie zdążymy. Klub nadal będzie stał tam gdzie stał kiedy tam dotrzemy - zaśmiałam się i zaczęłam ubierać moje szpilki. Miałam na sobie czarną, obcisłą sukienkę na cienkich ramiączkach. Dekolt był dosyć głęboki, ale nie przesadny. Sam była ubrana w czerwoną sukienkę z cekinami na dekolcie w kształcie serduszka. Jak dla mnie zbyt się wystroiła jak na wyjście do klubu, ale niczego nie zamierzałam jej zabraniać. Nagle po schodach zbiegła Alex w miętowej rozkloszowanej sukience i szeroko się uśmiechnęła.
-Jedziemy?- zapytała z uśmiechem a my z Sam patrzyłyśmy na siebie. Pokiwałyśmy głowami i w trójkę ruszyłyśmy do auta Sam. Alex planowała to wyjście od dłuższego czasu. W Londynie nie brakowało klubów, ale on upatrzyła sobie ten jeden. Ja ani moja przyszła bratowa zgodziłyśmy się na jej wybór. W końcu był to jeden z lepszych klubów. Po dwudziestu minutach byłyśmy już pod klubem "Inferno ". Wysiadłyśmy z srebrnego Audi i weszłyśmy do klubu odrazu kierując się w stronę baru. Głośną muzyka i zapach alkoholu trochę mnie przytłumiły. Nie przeszkadzało mi to, bo miałam ogromne ochotę na zabawę. W środku w najlepsze bawił się mój szef....
Panie Walker, czy nawet w klubie musi mnie pan nawiedzać?~~~~~~~~~~~~~~
Hej kochani! Jestem ciekawa co myślicie. Dzięki za małą pomoc Nelka1111;) Piszcie w komentarzach lub w wiadomości prywatnej, chętnie posłucham waszych spostrzeżeń na temat rozdziału! Zachęcam również do zostawienia gwiazdki!Ps. Przepraszam za błędy
CZYTASZ
Always with you
RomanceHistoria Vivien i Jemesa, która swoją prostotą rozkocha w sobie nie jedno serce. * - Nie kręć tak tym tyłkiem, bo będę miał wielki problem - przygwoździł mnie do ściany i wyszeptał do ucha. Przez chwilę byłam w szoku, ale szybko się ogarnęłam. Żadne...