Spóźnie się! Na pewno się spóźnie! Nie ma opcji abym była na czas! Głupi budzik! Głupi telefon! Głupie życie! Powinnam być na wykładzie na mojej uczelni, a gdzie jestem?! W drodze na rozmowę o pracę, której mogę nie dostać, bo się spóźnie! Rozmowa miała odbyć się o ósmej trzydzieści, a zegarek wskazywał tylko dwie minuty przed czasem. Ja natomiast dopiero zaparkowałam przed firmą. A ściśle mówiąc przed wielką kancelarią " Walker". Zawsze podziwiałam prawników a za jakiś czas sama miałam być jednym z nich, gdyby nie pieniądze. Wszędzie są potrzebne. Za rok powinnam starać się szukać patrona w tej kancelarii aby odbyć aplikacje, a nie błagać o bycie asystentką nadentego syna bogaczy. Ma dwadzieścia dziewięć lat i prowadzi taką wielką firmę. Wątpiłam w to, aby zapracował sobie na to wszystko, to wręcz nierealne. Tatuś dał pieniądze, pomógł w rozwoju, a on teraz pokazuje wszystkim jaki to jest świetny i ile potrafi osiągnąć. No, ale cóż ten człowiek mógł dać mi pracę, a ja gorączkowo jej potrzebowałam. Mój stan finansowy był gorszy niż dzieciaka w podstawówce.
Nawet nie wiem, kiedy znalazłam się pod drzwiami mojego przyszłego szefa, albo lepiej MOŻE mojego przyszłego szefa. Na zegarku wybiła ósma czterdzieści ,no cóż to tylko dziesięć minut spóźnienia. A może aż? Mało się nad tym zastanawiając, bo i tak już nic nie zamienię, pociągnęłam za klamkę wielkich drzwi. Ostrożnie weszłam do środka, a moim oczom ukazał się mężczyzna stojący do mnie tyłem. Był zwrócony w stronę okna z którego rozpościerał się widok na cały Londyn. Czy oni wszyscy muszą mieć zawsze taki widok z okna? Widok na jakieś biedne bloki byłby zły? Nie wyglądał jakby miał zaraz jakieś ważne spotkanie z klientem. Stal tak ubrany w białą koszule, której rękawy były pociągnięte aż do łokci. Spodnie były od garnituru w kolorze czarnym, a marynarka wisiała powieszona na krześle. Pomyślałam, iż taki strój był dobry na randkę, a nie na rozmowę o pracę. Lecz to ja miałam zrobić na nim dobre wrażenie a nie on na mnie.
— Spóźniona i to aż dziesięć minut - z obserwacji wyrwał mnie jego głos. Bardzo głęboki i szorstki głos. Obrócił się do mnie przodem, a ja ujrzałam jego twarz. Miał mocno zarysowaną szczękę. Zbyt mocno jak na Brytyjczyka. Choć może się myliłam? Jego twarz okalał lekki zarost, a włosy koloru ciemnego brązu były ułożone w artystycznym nieładzie. Przez białą koszule było widać jego umięśnione ciało. Musiał uprawiać jakiś regularny sport i raczej nie był to popularny krykiet. Na ręce, a dokładnie na nadgarstku chyba zauważyłam tatuaż, lecz nie byłam tego pewna. Usta miał pełne w ślicznym, malinowym kolorze. Najlepsze były jednak oczy. Niebieskie oczy. Przysięgam, że można było w nich utonąć. Mówili o nim różne rzeczy, ale nie to, że jest aż taki przystojny — Jeszcze nie komunikuje. Świetna kandydatka na asystentkę — powiedział widocznie wkurzony moim zachowaniem. A może po prostu miał gorszy dzień?
— Przepraszam, ale o tej godzinie są korki. Chyba zdaje sobie pan z tego sprawę, kancelaria jest w centrum miasta — podeszłam do jego biurka i spojrzałam na niego groźnym wzrokiem. Nienawidziłam gdy coś się stało nie z mojej winy, a to ja dostałam naganę. Przecież nie chciałam się spóźnić, wyjechałam wystarczająco wcześnie, lecz Londyn rządził się swoimi prawami.
— Widzę, że jednak kontaktujesz. Bardzo mnie to cieszy. Powinna pani jednak wiedzieć, że trzeba na pracodawcy robić dobre wrażenie, a nie spóźniać się na pierwsze spotkanie - ten uśmiech cwaniaka, pewnego siebie filantropa pojawił się na jego twarzy i wcale nie chciał zejść. Zapowiadała się ciekawa rozmowa.
— A ja widzę, że jest pan bardzo bezpośredni. Proszę mi uwierzyć, że gnalam tutaj jak na urwanie głowy — mówiąc to oparłam ręce na biurku. Nie zaprosił mnie, abym usiadła więc nadal stałam. Mężczyzna zaśmiał się.
— James Walker, twój nowy szef, miło mi — wyciągnął w moją stronę dużą dłoń, a ja zdziwiona ją ujęłam.
— Vivien King, mi również. To znaczy, że dostałam tą prace? - moje pytanie zabrzmiało głupio, lecz po jego słowach musiałam się upewnić. Przecież przyszłam tutaj po pracę.
CZYTASZ
Always with you
RomanceHistoria Vivien i Jemesa, która swoją prostotą rozkocha w sobie nie jedno serce. * - Nie kręć tak tym tyłkiem, bo będę miał wielki problem - przygwoździł mnie do ściany i wyszeptał do ucha. Przez chwilę byłam w szoku, ale szybko się ogarnęłam. Żadne...