Prolog

1.4K 202 82
                                    

Biegł. Mimo że nie miał już ani odrobiny siły, wciąż biegł przed siebie. Wiedział, że jeśli się zatrzyma, jeśli zwolni choć na chwilę, będzie go to kosztować życie. Sekunda zawahania i po nim. Powtarzał to sobie w głowie bez przerwy, zmuszając nogi do szybszej pracy. Biegnij. Po prostu biegnij. Jednak otaczające go dźwięki zwiastowały katastrofę.

Strzał. Wrzask. Silniki samochodów. Helikopter. Rażąco białe światło oświetliło jego uciekającą sylwetkę, ujawniając kryjówkę policjantom. Naciągnął mocniej czarny kaptur na głowę i momentalnie wbiegł w gęsty las, raniąc bose stopy o wystające korzenie. Pot wymieszany z krwią i łzami zalewał mu oczy, utrudniając widzenie. Jednak wciąż biegł. Nigdy nie był osobą, która łatwo się poddaje.

Mimo odległości dokładnie słyszał, jak policjanci wysiadają z radiowozów i ruszają w pogoń. Agresywne szczekanie wytresowanych psów niosło się echem po lesie, skutecznie wypłaszając pobliską zwierzynę. Chłopak zręcznie omijał drzewa, a w płucach tlił się ogień od wysiłku. Do jego niesamowicie wrażliwych uszu dobiegł delikatny szum wody. Skierował się w tamtą stronę w nadziei, że dotrze tam, gdzie podejrzewa. Ten wodospad był jego przepustką do wolności. Ostatnią nadzieją. Zapłakanymi oczami dojrzał rzekę, którą tak dobrze znał. W sercu poczuł ukłucie szczęścia wywołane świadomością, że po raz kolejny udało mu się uciec.

Euforia wymieszana z ulgą ogarnęła jego ciało, gdy niczym w zwolnionym tempie wskakiwał do zimnej wody. Gwałtowna zmiana temperatury wywołała zwycięski uśmiech na jego poranionej twarzy. Jednak nie trwało to długo. Emocje przyćmiły jego zmysły i niczego nieświadomy chłopak został siłą wytargany z wody przez funkcjonariuszy, którzy od razu poddali go brutalnemu atakowi. Dwadzieścia policyjnych pałek zaczęło okładać przemarzniętego, zapłakanego i wycieńczonego nastolatka. Nie było miejsca na litość.

- Ja nic nie zrobiłem! - wrzasnął na całe gardło, chroniąc głowę przed poważniejszymi obrażeniami. - To nie byłem ja! Wysłuchajcie mnie, błagam!

- My już znamy te twoje obrzydliwe sztuczki! Jesteś zwyczajnym potworem! - odkrzyknął mu komendant, zadając kolejny cios w plecy. Chłopak mógł usłyszeć łamanie się jego własnych kości pod wpływem niemiłosiernie silnych uderzeń. Katowali go bez litości i rzucali wręcz odrażającymi obelgami, w duchu ciesząc się, że wreszcie udało im się złapać potwora, a przez jego mrożące krew w żyłach, agonalne wrzaski cała ta scena stawała się jeszcze bardziej okrutna. Po chwili nastolatek nie czuł już bólu, a rzeczywistość zaczęła się powoli oddalać. Zdawał sobie sprawę z tego, że tracił przytomność i nie mógł na to pozwolić. Walczył z sennością z całych sił, jednak zawroty głowy i nudności utrudniały mu wszelkie próby skupienia się.

Nagle uderzenia gwałtownie ustały, wytrącając chłopaka z transu. Policjanci skuli mu nadgarstki, złapali pod pachy i niczym śmiecia zaczęli wlec w kierunku radiowozów. Wyraźnie widział krew płynącą z pokaleczonych od ciągnięcia po ziemi kolan, ale nie czuł już nic.

- Wy niczego nie rozumiecie - wychrypiał ze spuszczoną głową. W odpowiedzi dostał jedynie porządne kopnięcie w zakrwawione od wcześniejszego bicia plecy. Zacisnął oczy i jęknął głośno z bólu, z całych sił próbując pozostać przytomnym.

Tak jak nigdy przedtem nie myślał o śmierci, w tym momencie zapragnął jej bardziej niż czegokolwiek innego na świecie. Mroczne myśli przegonił dopiero widok zachodzącego słońca i cichy śpiew jaskółki, przypominając mu o jedynej osobie, która mu w życiu pozostała. Osobie, która prawdopodobnie siedziała na kanapie, obgryzając paznokcie ze strachu. Osobie, która poświęciła wszystko, co miała, tylko dla niego. Jedynej osobie, której ufał bezgranicznie. Poczuł, że nie może się poddać. Nawet jeśli miałby znów przejść przez piekło, był gotów to zrobić. Bez najmniejszego zawahania.

- Dajcie mi chociaż szansę to wyjaśnić.

- Nie ma tu nic do wyjaśniania. To twój koniec, potworze - odburknął mu policjant, zaciskając dłonie na jego ramieniu jeszcze mocniej, niemal całkowicie odcinając dopływ krwi i prawdopodobnie dodając przy tym kolejny siny ślad do kolekcji.

- O nie - wyszeptał chłopak, powoli podnosząc głowę. Na jego opuchniętej i zakrwawionej twarzy widoczny był delikatny, aczkolwiek mrożący krew w żyłach uśmiech, który z pewnością przeraziłby jego katów, gdyby nie fakt, że ani razu nie odważyli się spojrzeć mu w oczy. Z każdą sekundą uśmiech się poszerzał, dopóki nie zamienił się w cichy chichot. - To dopiero początek.

Następnego ranka znaleziono dwadzieścia zmasakrowanych ciał policjantów.

*W trakcie edycji* HeterochromiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz