Szóste oko

470 57 140
                                    

- Czemu ty nigdy mnie nie słuchasz? - Charlie spojrzał na przyjaciela z wyrzutem. Szli blisko siebie wąskim chodnikiem, a pod ich nogami szeleściły wyschnięte liście.

- No ile razy mam cię przepraszać?

- Mówiłem ci, że ta budka jest jakaś podejrzana. Mogliśmy jak zwykle iść do Sun&Moon i nie przepłacać, ale nie - biadolił chłopak, marszcząc brwi i ściskając w dłoni styropianowy kubek paskudnej i zimnej już kawy. - Wydałem na to coś prawie dychę!

- No przepraszam. Miałem nadzieję, że będzie dobra. - Toby kolejny raz spróbował się napić, ale jego twarz wykrzywiła się w obrzydzeniu, gdy tylko poczuł ten odrażający posmak kartonu. Zniesmaczony spojrzał na trzymany w dłoni czerwony kubek i zaczął zastanawiać się, jak można aż tak zepsuć kawę.

- A mogliśmy za to kupić kurczaka.

Charlie szybkim krokiem podszedł do pobliskiego sklepu spożywczego i z hukiem wyrzucił kubek do pustego kosza na śmieci, wzdychając przy tym głośno.

To był piękny dzień. Słońce nieśmiało wyglądało zza pojedynczych chmurek, a wiatr delikatnie mierzwił włosy chłopców. Świat zdawał się starannie przygotowywać do zimy, zasypując chodniki wyschniętymi już liśćmi, przez co dozorca pobliskiego parku miał pełne ręce roboty. Charlie rozmarzonym spojrzeniem przyglądał się otaczającej go naturze, podziwiając nawet najdrobniejszy promyczek słońca czy najsuchszy liść na bruku. Do jego uszu dotarły stłumione śpiewy ptaków, a chłopak zupełnie nieświadomie uśmiechnął się pod nosem. Od zawsze kochał gęsty las, zewsząd otaczający Naphord.

Charlie wziął głęboki wdech świeżego powietrza i lekko odwrócił się w stronę sklepu spożywczego. Jego wzrok mimowolnie zatrzymał się na korkowej tablicy, która stała tuż obok i na widok już lekko pomiętych, wyblakłych ogłoszeń o zaginięciach poczuł silne ukłucie w sercu. Wszystkie ptaki ucichły, a świat stanął w miejscu. Znowu to znajome cierpienie zaczęło wżerać się w jego mózg, jednak chłopak starał się nie dać po sobie poznać. W ciszy czytał nazwiska zaginionych osób, a czas zwolnił.

- Byłem tu parę dni temu. Wtedy jeszcze tych nie było. - Tobias przerwał ciążącą im ciszę, wskazując palcem na część tablicy obwieszoną nowymi kartkami. - Nie do wiary, co się dzieje na tym świecie.

Charlie bez przerwy uważnie przyglądał się ogłoszeniom, jakby usiłował zapamiętać twarze zaginionych czy wyczytać indywidualne tragedie, które ich spotkały. Gdyby tylko mógł, bez zawahania oddałby wszystko, żeby pomóc tym ludziom.

Poczuł kolejne ukłucie bólu, gdy uświadomił sobie, że każda pojedyncza karteczka niesie ze sobą ciężar niewyobrażalnego cierpienia. Miliony przelanych łez, rozbite rodziny, zrozpaczeni najbliżsi. Nigdy przedtem nie zdarzały się sytuacje, żeby ktoś zaginiony wrócił do domu, więc mieszkańcy Naphord wiedzieli, że wywieszenie takiego ogłoszenia niczego nie zmieni. A jednak nie tracili nadziei. Dopóki nie znaleziono ciała, była jeszcze szansa.

Charlie studiował tablicę, zatrzymując wzrok na każdym boleśnie znajomym nazwisku. Aż nie dotarł do tego jednego.

William Zhang.

Chłopak poczuł ucisk w klatce piersiowej, a oddech utknął mu w gardle. Miał wrażenie, że jego żołądek zawiązał się na supeł i zaraz cała zawartość ujrzy światło dzienne. Jego ciemne, niemal czarne oczy zaszkliły się, gdy uświadomił sobie, że nigdy nie przyzwyczai się do tej nieznośnej pustki w sercu. Przetarł dyskretnie łzy, próbując ukryć je przed przyjacielem i z szerokim uśmiechem odwrócił się w jego stronę. Tobias jednak już dawno dostrzegł jego oczy wypełnione smutkiem.

- Tobiś, może pójdziemy do parku? Dawno tam nie byliśmy.

Tobias zmartwionym wzrokiem spojrzał na przyjaciela i zgodził się lekkim kiwnięciem głowy. Traumatyczne wspomnienia zaczęły masowo napływać do jego głowy, spotęgowane przez dziwnie złe przeczucie. Wiedział, że to nie czas na jego nadmierne przemyślenia i analizy, ale nie mógł zignorować budującej się w nim niepewności i strachu.

*W trakcie edycji* HeterochromiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz