Jednego był pewien. Był obserwowany. Czuł na sobie niemal oślizgłe spojrzenie, dokładnie skanujące każdy centymetr jego ciała. Niekomfortowe uczucie skutecznie rozpraszało jego uwagę przez praktycznie całą lekcję matematyki, w wyniku czego nie zanotował nawet zadania domowego. Czuł, jakby wielki kamień przygniatał jego klatkę piersiową i powoli zaczynał panikować. Szczerze pragnął, żeby te dreszcze na plecach spowodowane były jego przewrażliwieniem czy paranoją, chociaż w głębi siebie wiedział, że to nieprawda. Mało dyskretnie rozejrzał się po klasie w poszukiwaniu źródła jego niepokoju, spodziewając się, że jest nim Cloe, jednak ku jego zdziwieniu niemal od razu złapał kontakt wzrokowy z Charlotte.
Obserwowała go kątem oka od dłuższego już czasu, a niczego nieświadomy chłopak przeżywał przez to ciężkie chwile. Wyraźnie mogła dostrzec drobinki potu, zbierające się na jego czole i lekko drżące dłonie. Dokładnie analizowała każdy jego ruch z poważnym wyrazem twarzy, jakby przyglądała się jakiemuś rzadkiemu gatunkowi zwierzęcia. Gdy tylko została przez niego przyłapana na intensywnym wpatrywaniu się, posłała mu delikatny uśmiech, a wzrok przeniosła na zapisaną tablicę, jakby nigdy nic się nie stało. Zagryzła mocno wargę, próbując opanować nadchodzący chichot. Była już pewna, że ma go w garści.
Powiedzenie, że każdy włosek na jego karku stanął dęba, definitywnie nie byłoby przesadą. Był przerażony w każdym tego słowa znaczeniu. Wywołana wcześniejszymi brutalnymi słowami niepewność w stosunku do przyjaciółki sięgnęła zenitu. Od dawna Tobias nie czuł tak realnego strachu. Jego myśli powędrowały w najmroczniejsze zakątki, przez co zaczął się nawet zastanawiać, czy przypadkiem nie mierzy się z potworem. Z tym, co zamordowało jego przyjaciół. W głowie wyobrażał sobie Charlotte jako sprawcę i najbardziej przerażającym faktem było to, że nie miał większego problemu z posadzeniem jej w tak straszliwej roli.
Myśli o jej lekko psychopatycznym uśmiechu połączonym z zakrwawionymi dłońmi nie mogły dać mu spokoju. Nawet nowi uczniowie przestali go obchodzić. Dopiero głośny dzwonek oznajmujący koniec lekcji brutalnie wyrwał go z transu. Zdezorientowany chłopak rozejrzał się po klasie i nerwowo zaczął pakować swoje rzeczy do plecaka. Nie zważając na nikogo, szybkim krokiem wyszedł z pomieszczenia. Chciał tylko uciec od tego uczucia. Chciał odetchnąć.
— Toby! Toby, poczekaj! — wołał Charlie, biegnąc za przyjacielem. Dogonił go w połowie korytarza i złapał za ramię, próbując zatrzymać. — Co jest?
— A co ma być?
— Wybiegłeś z klasy jak oparzony. — Zdziwiony przyjaciel uważnie przyglądał się Tobiasowi. Ten natomiast z całych sił próbował powstrzymać kołatające serce i udawać, że nic się nie stało. Przecież gdyby wyznał Charliemu prawdę, ten uznałby go za wariata. Posądzenie przyjaciółki o zamordowanie ponad setki ludzi dla każdej normalnej osoby byłoby bez sensu. Ale nie dla Tobiasa.
Chciał opowiedzieć o tym przyjacielowi. Chciał się zwierzyć z całego serca. Jednak w chwili, w której Charlie zlekceważyłby jego obawy, byłoby już jasne, że został z tym wszystkim zupełnie sam. A Toby nie mógł sobie pozwolić na utratę kolejnej bliskiej osoby.
Zostało mu już tylko ignorowanie natrętnych myśli.
— Wydaje ci się.
Szli ramię w ramię w kierunku szkolnej stołówki, gdzie właśnie kręciło się mnóstwo uczniów. Pizza znajdująca się w ofercie tamtego dnia skutecznie ściągała tłumy głodnych nastolatków, którzy przepychali się agresywnie, żeby tylko stać bliżej w kolejce. Niczym dzikie zwierzęta przekrzykiwali się nawzajem, a Tobias zmierzył ich wszystkich niechętnym wzrokiem.
— Banda bezmózgich małp — wymamrotał do siebie, siadając przy najbliższym wolnym stoliku. Hałas panujący na stołówce jak zwykle niesamowicie go irytował, ale zdążył już przywyknąć do tego, że na pewne rzeczy nie ma wpływu. W ciszy przeżuwał drugie śniadanie, zerkając co chwilę na lekko spiętego Charliego, który wyraźnie nie miał ochoty jeść. Wpatrywał się pustym wzrokiem w jedzenie przed nim i intensywnie nad czymś myślał. Toby przełknął kawałek kanapki i zaczepnie kopnął przyjaciela w piszczel.
CZYTASZ
*W trakcie edycji* Heterochromia
Übernatürliches"Mówią, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. I mają rację." Jedna noc wystarczyła, żeby jego życie legło w gruzach. Błysk ostrych zębów, dwukolorowe tęczówki, smród krwi. Rozpaczliwy wrzask wyrwał się z jego gardła, gdy rozdzierający ból całk...