Ciało szkliste to seria specjalnych rozdziałów, które będą pojawiać się co jakiś czas. W przeciwieństwie do głównej fabuły, która podąża przeważnie za Tobiasem, Ciała szkliste skupiają się na innych bohaterach. Na ich przeżyciach, wspomnieniach, uczuciach.
W końcu nie tylko główny bohater buduje historię.
***
Jego skórzane buty stukały cicho o powierzchnię chodnika, gdy późnym wieczorem wracał do domu. Całe prywatne osiedle skąpane było już w ciemności, którą gdzieniegdzie rozpraszało żółtawe światło ulicznych latarni. Było grubo po godzinie policyjnej, więc ulice miasta świeciły pustkami, co sprawiało wrażenie, jakby Naphord wymarło już do końca.
Przejmująca cisza wdzierała się do jego mózgu, gdy powolnym krokiem mijał domy sąsiadów. W każdym budynku opuszczone były ciężkie i drogie rolety antywłamaniowe, jakby mieszkańcy wierzyli, że to może ich ochronić przed potworem. Naiwni głupcy.
Zegarek w jego telefonie wskazywał na prawie północ, ale chłopak się nie spieszył. Prawdę mówiąc, z całych sił starał się odwlekać moment wejścia na ogrodzone podwórko własnego domu, jednak wiedział, że nie może tego robić w nieskończoność. Powolnie stawiał niewielkie kroki, co jakiś czas podnosząc wzrok z ciemnego chodnika na rozgwieżdżone niebo czy skraj lasu, który malował się za domami. Czające się w nim zwierzęta musiały być zdziwione widokiem młodego chłopaka samotnie szwendającego się po zmroku.
Jego ciało zadrżało lekko pod wpływem zimnego wiatru, który zerwał się znienacka. Chłopak westchnął cicho, a z jego ust uniosła się para. To była wyjątkowo mroźna noc. Schował zaczerwienione dłonie do głębokich kieszeni o parę rozmiarów za dużej, jeansowej kurtki, naciągnął na głowę kaptur czerwonej bluzy i dalej delektował się chwilą wolności.
Kiedyś nie lubił ciężkiego mroku nocy. Szczególnie jesienią, gdy drzewa straszyły gołymi gałęziami, wyschnięte liście szeleściły głośno, a słońce nawet za dnia chowało się za szarymi chmurami. Kiedyś mrok takich nocy go przytłaczał.
Teraz jednak czuł się wolny. Ciemna nicość ozdobiona mieniącymi się drobinkami już nie była ciężką kopułą przygniatającą jego kark a nieskończoną przestrzenią, w której mógł czuć się wolny. Przestrzenią, która pozwalała mu oczyścić umysł i uwolnić się od zmartwień. Rozmarzonym wzrokiem wpatrując się w jasny księżyc, czuł się jak małe ziarnko piasku. Małe, nic nieznaczące ziarnko piasku. I to uczucie uspokajało go najbardziej. Uczucie, że w obliczu wszechświata, jego problemy, a nawet samo istnienie, nie mają żadnego znaczenia. Tak samo, jak żadnego znaczenia nie będzie mieć jego śmierć. Ziemia wciąż będzie się kręcić, kwiaty kwitnąć, a zwierzęta biegać swobodnie po lesie. Świat wciąż będzie istnieć. Jego śmierć niczego nie zmieni.
Ostatnimi czasy uwielbiał urządzać sobie takie wieczorne spacery. Niebo pełne gwiazd wraz z księżycem dotrzymywali mu towarzystwa, gdy godzinami przemierzał ulice Naphord. Mimo wiszącego mu nad głową i dyszącego na kark niebezpieczeństwa, nie zamierzał przestać. Umyślnie wchodził w najmroczniejsze zakamarki, najrzadziej odwiedzane ulice i najbardziej opuszczone osiedla. Nonszalancko przechadzał się tu i ówdzie, wmawiając sobie, że robi to tylko i wyłącznie dla relaksu i udając, że nie boi się żadnego potwora.
Nie dopuszczał do siebie prawdziwego powodu jego wędrówek. Zaprzeczał z całych sił i wmawiał sobie, że wcale nie liczy na to, że jeden ze spacerów skończy się tragicznie. Że wcale nie liczy na spotkanie twarzą w twarz ze słynnym potworem. I że wcale nie modli się o jak najbardziej bolesną śmierć.
Kojący nerwy zapach lasu wdarł się do jego płuc, gdy wziął kolejny głęboki wdech mroźnego powietrza. Wzrok skupił na drzewach sięgających wysoko ponad luksusowe domy i uśmiechnął się na widok malujących się w tle gór. Za to najbardziej kochał Naphord. Gęsty las zewsząd otaczający miasto, niewielkie jeziorka w nim poukrywane, przepiękny śpiew ptaków o każdej porze dnia i ten cudowny zapach, który docierał do każdego zakamarka. Kiedyś narzekał na umiejscowienie Naphord, nie przepadając za prawie całkowitym odcięciem od świata, ale z czasem nauczył się to kochać.
CZYTASZ
*W trakcie edycji* Heterochromia
Paranormal"Mówią, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. I mają rację." Jedna noc wystarczyła, żeby jego życie legło w gruzach. Błysk ostrych zębów, dwukolorowe tęczówki, smród krwi. Rozpaczliwy wrzask wyrwał się z jego gardła, gdy rozdzierający ból całk...