•6•

42 8 0
                                    

*3 tygodnie później*

Żyję! Mam już zdjęty gips i wszystko jest okej. Chyba. Dziś jest poniedziałek i niestety idę już do szkoły. Ten czas jak byłam 'uziemiona' przez moją złamaną kostkę minął nie najgorzej. Wiadomo, ciągle sobie dokuczaliśmy z Mike a nasze relacje wcale się nie poprawiły. Teraz jedynie siebie tolerujemy , choć o to i tak jest ciężko.
Szanowny pan Mike nadal myśli, że mu wszystko wolno... zeszłam na dół nalać sobie soku i wracając do salonu przypadkiem zawartość mojej szklanki wylądowała na ubraniu Mike... ups?

-Wynoś się stąd!-wrzasnął za mną gdy byłam już od niego odwrócona, z zamiarem pójścia do siebie.

-Nigdzie się nie wybieram.-odparłam
nie patrząc na niego.

-Wyjdziesz i już tu nie wrócisz. Jasne?!-Poczułam jego rękę na swoim ramieniu. Odwrócił mnie w swoją stronę. Chyba nie lubi jak go ignoruje.

-Nie będziesz mi życia układał!-spojrzałam w jego oczy. Były rozwścieczone. Szczerze? Trochę się go przestraszyłam ale nie mogę dać mu satysfakcji.

W mgnieniu oka chłopak złapał mnie za szyję i przycisnął do ściany. Musiałam stać na palcach aby dostarczyć mojemu organizmowi trochę tlenu. Muszę dostarczyć też trochę cukru... ale to później.

-Wypierdalaj z mojego mieszkania. Nie chcę Cię tu więcej widzieć.-wycedził przez zaciśnięte zęby.

-Nie. Nigdzie się stąd nie ruszam. Zapłaciłam Luck'owi za czynsz i nie może mnie wywalić. Prościej będzie jak ty się stąd wyniesiesz.

-Żartujesz? Ja stąd nigdzie nie idę.

-Nie martw się, nikt za tobą nie będzie tęsknił.-uśmiechnęłam się sztucznie.

Jego ręce jeszcze bardziej zacisnęły się na mojej szyi. Przydusił mnie swoim ciałem. Boje się. Cholernie. Czy tak właśnie ma wyglądać moja śmierć? Czy tak mam właśnie umrzeć? A kto dokończy oglądać Teen Wolf? Kto zje te małe ciasteczka Oreo? Przecież one same się proszą aby je zjeść. Proszę... Boże nie rób im tego... one są takie bezbronne... co jeśli ktoś utopi je w mleku? Nie karz ich za moje grzechy...

Patrzyłam w jego zimne czekoladowe tęczówki. Widziałam w nich triumf.O nie! Tak nie będzie! Możesz zabrać mi lody, ciasteczka, czekolady, cukierki, batony, żelki a nawet cukier z cukierniczki ale ja się nie dam.

Złapałam za koniec jego spodni i szybkim ruchem ściągnęłam mu spodnie wraz z bokserkami. Chłopak szybko ode mnie odskoczył i podciągnął spodnie do góry i spiorunował mnie wzrokiem.

-Jeszcze nie skończyłem suko.-mruknął i odszedł.

Nie do końca wiem dlaczego ale zaczęłam śmiać się jak opętana. Niby śmiech to zdrowie... ale jak śmiejesz się bez powodu to... potrzebujesz lekarstw.

Mike przechodząc obok szturchnął mnie ramieniem. Idiota. Masując obolałe miejsce wyciągnęłam z kieszeni spodni telefon i wybrałam numer do Luck'a. Dzwoniłam X razy ale ten debil nie raczył odebrać.

Nie Olivia. Musisz się uspokoić. Wdech... musisz się uspokoić... Wydech... Wdech... Musisz...Wydech... zjeść coś słodkiego.

Tak. Coś słodkiego. Musisz coś zjeść.

Weszłam do kuchni umeblowanej w kolorze kości słoniowej. Dobra... zjem... hm.. Już wiem! Zjem kanapkę z Nutellą!

-Już się pozbierałaś?- usłyszałm zachrypiały głos mojego współlokatora.

-No co? Może mi powiesz, że mam się tobą przejmować?- prychnęłam pod nosem.

-Dzwoniłem do Luck'a... Chuj nie odbiera.-powiedział z grymasem na twarzy.

-Ja też dzwoniłam. Nie odbierał.- odwróciłam się w jego stronę. Patrzył prosto w moje oczy. O co mu chodzi? Mam się bać?- Nie jestem do końca przekonana ale... Rodzice to Cię chyba z przypadku zrobili. Hmm?-uniosłam jedną brew ku górze. Stał przede mną w samych bokserkach. Czy on się ubrać nie potrafi?!

Mike jedynie zaśmiał się i spojrzał mi przez ramię.

-Zrobiłaś sobie kanapkę, a mi?- a jego co wzięło? Taki przyjaciel z niego?

-Nie ma.- wystawiłam mu język.

-No to idź jej poszukać.-wyciągnął rękę po moją pyszną kanapkę. Nie ma tak łatwo! Trzepnęłam go po ręce, ale to mu nie przeszkodziło w zabraniu mojego pysznego posiłku.

-Zostaw to skurwielu.

Ten zaśmiał się i chciał odejść, ale w ostatniej chwili go zatrzymałam.

-Jeszcze nie skończyłam

-Co?-spojrzał na mnie jak na idiotkę.

-Zapomniałam o kakale.-uśmiechnęłam się i wylałam na chłopaka zawartość mojej szklanki.-teraz możesz iść.-spojrzał na mnie z nienawiścią po czym sięgnął do lodówki i wyjął z niej mleko.

-Zapomniałaś o czymś-w błyskawicznym tempie znalazł się obok mnie. Odkręcił mleko i wylał na mnie całą zawartość. Historia się powtarza?

-Teraz jest 1:1-jego kąciki ust uniosły się do góry.

-Debil-mruknęłam i wyszłam z kuchni.

**Luke**

-Jezu jakie wy macie problemy...-westchnęłem

-Wyrzuć ją i będzie po problemie.-Mike wzruszył ramionami.

-Nie mogę.-powiedziałem stanowczo.

-Dlaczego?-zapytał oburzony.

-Bo zapłaciłem już czynsz za ten miesiąc.

-To wywal jego-wtrąciła się Liv. Zmierzyła Mike nienawistnym spojrzenim. Może to wcale nie był dobry pomysł żeby ich godzić?

-Jego też nie mogę wywalić.- Ile razy będę musiał im jeszcze tłumaczyć, że zapłaciłem za ten głupi czynsz?!

Spojrzeli sobie w oczy a ja mogłem wyczuć pioruny jakimi w siebie ciskali.

-Skoro będziecie tu mieszkać razem to musicie się pogodzić.-spojrzeli na mnie jak na idiotę-ewentualnie tolerować-dodałem szybko

Popatrzyli na siebie i prychając na moje słowa. Wszystko byłoby spoko gdyby nie nienawiść unosząca się nad nimi.

-Liv, kupiłem ci lody ale nie dostaniesz ich dopóki nie zaczniesz tolerować Mike.

-Kretynka-powiedział wesoły Mike.-Powodzenia-wstał i chciał wyjść ale go zatrzymałem.

-A ty-wskazałem na chłopaka-masz przestać jej docinać i bez gadania.-dokończyłem.

-Ale...-spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.

-Przestaniesz i kurwa koniec kropka przecinek wykrzyknik!















To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 09, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

~Always~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz