Koniec i początek

889 53 39
                                    

23 grudnia, Baza Avengers

Mili pov.

Po dniu spędzonym w Wakandzie wróciliśmy do domu. I znalazłam Wade'a. Nie chciało mu się mieszkać u Króla i siedział w naszym Quinjecie. Nie pytajcie jak się mył itd.. Podrzuciliśmy go do jego bazy operacyjnej (czyt. mieszkania) i rozstaliśmy się. Życie przybrało swój codzienny obrót. I znowu włosy mi oszalały, teraz są czarne. Lokiemu przypadły do gustu, oczywiście. Obecnie siedzimy wszyscy w salonie i kuchni. Kto co robi:

Ja: Siedzę na stołku przy blacie kuchennym i maluję paznokcie na kremowy odcień.

Loki: Siedzi obok mnie i wpieprza jogurt czekoladowy znaleziony w lodówce.

Wanda: Flirtuje na kanapie z Samem.

Sam: Flirtuje z Wandą zza kanapy.

Tony: Siedzi przy oknie udając, że coś robi, ale tak naprawdę obserwuje mnie i Loczka.

Steve: Gapi się w regał z książkami z miną ''przeczytać czy nie przeczytać?''.

Nat: Z miną mówiącą ''co ten debil robi?'' obserwuje Steve'a.

James: Mówi do Tony'ego. Ale tamten czym innym jest zajęty.

Clint: Wysyła sms-y do rodziny i rzuca rzutkami, siedzi obok mnie i Lokiego. Czasem ''przez przypadek'' rzutka przeleci obok czyjejś twarzy.

Thor: Leży i śpi. Prosi się o to żeby zrobić mu makijaż. Rozważamy to wszyscy.

Vision: Z niemałym zainteresowaniem ogląda spadające płatki śniegu. 

No i tak płynie nam czas... A właściwie to jutro święta są. Ciekawe czy oni o tym wiedzą? Bo nie sądzę. Skończyłam nakładać lakier i kilka razy machnęłam dłońmi. Zwróciłam tym na siebie uwagę Clinta.

-Ręce cię bolą?- Zapytał odrywając oczy od telefonu.

-Zaraz ciebie zabolą.- Odpowiedziałam z pod przymrużonych powiek.- Jedziesz do rodziny?- Zmieniłam temat.

-Tak, wieczorem.

-Wyjeżdżasz?- Spytał Loki wyrzucając pakując sobie następną łyżeczkę do ust.

-Wiem, że będziesz tęsknić..- Clintuś uśmiechnął się pocieszająco. Loki ciągnął zabawę.

-Za tobą zawsze..- Rzucił przesłodzonym tonem.- A ty za mną?

-Oczywiście...- Obaj spoważnieli nagle.- Dobra starczy tej słodyczy.

-Tak, tak, bo jednorożce przylecą.- Poparł go bóg. Do naszej ekipy dołączył mój brat.

-Albo jelonki, kto wie?- Powiedział na co ja zachichotałam. Loki spiorunował go spojrzeniem.

-Zaraz pójdę po twoją zbroję, Stark.- Mina mojego brata ciągle pozostała rozbawiona.- Z markerem.- Dodał Bóg a mój brat spoważniał.

-Karniaka mu narysuj.- Rzucił rozbawiony Hawkeye.

-Kto wie?- Odpowiedział Loki. Wanda weszła do kuchni i otworzyła lodówkę. Zażarcie czegoś szukała.

-Widział ktoś mój jogurt czekoladowy?- Zapytała w końcu ciągle spoglądając do środka. 

Wszyscy momentalnie odwrócili się do boga z wyjątkiem Wandy. Ten wziął mały pojemniczek z zawartością w postaci jogurtu i schował po blat. Wanda w końcu spojrzała na nas. 

-No widział ktoś?- Ponowiła pytanie i znacznie podeszła do nas.

-Nie!- Błyskawicznie i całkowicie poważnie odpowiedział Loki. Maximoff przyjrzała się nam badawczo. Zbliżyła się do Lokiego.  

Wonderful Hope (Loki ff)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz