Obudziłam się wtulona w ciepłą, umięśnioną pierś. Westchnęłam cichutko i zamknęłam oczy, mimowolny uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
-Namieszałem, cholernie namieszałem- wyszeptał Loki, głaszcząc moje ramię.
- Zdecydowanie- fuknęłam ciepłym powietrzem na jego tors, czułam jak zadrżał.- Będziesz się gęsto tłumaczyć.
-Nie będę się przed...
-Będziesz- powiedziałam twardo wspierając się na jego piersi.- Masz przed kim i z czego. To nie podlega dyskusji.
Zwlokłam się z łóżka owinięta w satynowe prześcieradło. Przebrałam się szybko w łazience i zeszłam do kuchni, znając życie Loki już tam był.
Oparty o blat, z kubkiem kawy w ręce, stał Loki. Od kiedy on pije rano kawę? Potrząsnęłam lekko głową i sama nalałam sobie ciepłego napoju do kubka. Usiadłam przy wysepce kuchennej na wysokim, obrotowym stołku, zdecydowanie lubiłam kuchnię Tony'go. Już miałam otwierać usta kiedy mój komunikator zadzwonił.
-Słucham- powiedziałam jako pierwsza, od razu odbierając. Słyszałam jak włączają się odbiorniki reszty drużyny.
-Hydra zaatakowała- poinformował Stark.- Brooklyn, Atlantic Ave, budynek Barclays Center. Przyda nam się wsparcie.
-Hala sportowa?
-Tak!- warczy Tony.- Teraz się rusz!
Połączenie zostało zakończone. Popatrzyłam na Lokiego, który tylko pokręcił głową z głośnym westchnieniem.
-Biegniesz teraz pomóc, swoim kochanym przyjaciołom?
-Tak.
-Przebierz się.
Popatrzyłam na siebie, okay Loki miał trochę racji, sukienka nie jest najbardziej poręcznym strojem. Szybko zamknęłam oczy i zamieniłam suknię, na mój ulubiony czarnozielony zestaw. Wszystko trwało ułamek sekundy, mimo to nie zdążyłam otworzyć oczu kiedy na mojej twarzy pojawiły się chłodne dłonie. Otworzyłam zaskoczona oczy. Czarnowłosy wpatrywał się uważnie w moje oczy, kciukami zataczał małe kółka na moich policzkach.
-No to prowadź, nie znam Brooklynu tak dobrze jak ty- dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że on również jest przebrany. Dotarło do mnie, że on idzie ze mną. Żeby mnie chronić? Pilnować? Nie, to nie czas na wątpliwości, kiedy drużyna mnie potrzebuje. Położyłam swoje dłonie na jego, nadal spoczywających na mojej twarzy.
***
Widziałam jak pocisk przelatuje dosłownie o milimert od głowy małej dziewczynki. Blondyneczka siedziała zapłakana, przy ciele kobiety, cholerni terroryści. Podbiegłam do małej i przytuliłam do piersi. Przewróciłam kobietę na plecy i aż się we mnie zagotowało, jej klatka piersiowa wyglądała jakby wpakowano w nią cały magazynek, zapewne tak właśnie było. Zagryzłam wargę, aby nie przekląć przy dziecku. Dwoje ludzi, ubranych po cywilnemu, uzbrojonych w pistolety szło w moją stronę. Zaklęłam szpetnie w myślach, doskonale wiedziałam, że nie ma tu funkcjonariuszy, którzy nie byliby w mundurze. Posłałam w ich stronę kulę ognia, rozdzielając ją w locie na dwie części. Trafiłam idealnie w klatki piersiowe mężczyzn.
-Wszystko będzie dobrze- wyszeptałam do drobnej blondyneczki.- Nie masz się czego bać.
Zamieszanie było już prawie opanowane. Tylko nieliczne jednostki z oddziału wroga atakowały, gdyż nie miały drogi odwrotu. Wszędzie leżały ciała, Bogu winnych ludzi. Iron Man przeleciał mi nad głową strzelając do ostatniej dwójki agresorów.
CZYTASZ
Srebrne Więzienie ✔
FanfictionDruga część Złotych Kłamstw Czy Celii wybaczy Loki'emu i zrozumie motywy, które nim kierowały? Jak potoczy się historia z władcą Cealeii, Apolinarym? Czy Steve ułoży sobie szczęśliwe życie u boku Samanthy?