Rozdział VIII

3.2K 270 35
                                    

Pomimo spóźnienia, jako pierwsza zasiadłam na obrotowym krześle, przy stole w sali konferencyjnej. Miejsce obok mnie zajął Loki, albo jak kto (Stark) woli, jelonek.

-Gdzie ta twoja, cud drużyna?

-Steve jest wściekły ale przyjdzie, pewnie mocno spóźniony pokazując swoje oburzenie. Stark to, Stark na to nie ma lekarstwa. Thor jest w Asgardzie, więc się nie pojawi...

-Całe szczęście- burknął Loki.

- Natasha- spojrzałam na zegarek.- Kończy właśnie sesję treningową razem z Clintem. Sam, chyba go nie poznałeś prawda? No nic, Sokoła w każdym razie nie będzie, ma misję do wykonania. Banner... Hmm, Bruce'a to cholera wie, albo będzie, albo nie.

Dokładnie w momencie, gdy skończyłam ostatnie zdanie do konferencyjnej wpadł zdyszany Banner. Miał na sobie biały fartuch co świadczyło, że właśnie wypadł z laboratorium.

-Przeprasz...- Hulk przerwał nie dokończywszy słowa, gdyż zorientował się, że jesteśmy tylko my.- Za spóźnienie.

-Nawet nie pytaj, nie wiem kiedy przyjdą.

-Po cholerę się tak śpieszyłem- mruknął pod nosem naukowiec, na co parsknęłam śmiechem.

-Idzie Clint i Natasha- oznajmił Loki.

-Tak, czuję- przytakuje głową.

***

W ciągu trzydziestu minut zebrali się wszyscy. Thor zrobił efektowne wejście, gdy wchodząc uderzył młotem w stół. Ewidentnie nie był zadowolony.

-Odyn nie żyje.

Loki zerwał się z miejsca, obrotowe krzesło odjechało z łoskotem do tyłu. Błyskawicznie złapałam go za rękę. Czarnowłosy obrzucił mnie morderczym spojrzeniem. Mentalnie przysunęłam krzesło i kazałam mu usiąść na tyłku, delikatnie mówiąc.

-Kontynuuj- zwróciłam się do Gromowładnego.

-Cealeia zaatakowała Asgard. Odyn poległ w walce, umarł jako bohater, honorowo. Twój ojciec- tu wskazał palcem na mnie.- Zabił go ciosem w plecy, jak tchórz.

Thor cedził ostatnie słowa przez zęby. Widziałam jego gniew, czerwoną aurę, która go otaczała. Zacisnęłam dłonie w pięści. Nie mogłam być obwiniana za coś co zrobił mój Ojciec, ale mogłam pomóc wymierzyć sprawiedliwość.

-Szuka cię, przetrząsnął cały pałac od góry do dołu, by cię znaleźć- mówi Thor.- Nie wiem co jest w tobie tak niezwykłego.

-Jesteś głupcem jeśli tego nie rozumiesz-syczę. -Tron, władza, następcy. Jakby nie patrzeć zawsze będę jego córką, krwią z krwi.

-Szykuje się wojna- zauważył spokojnie Steve.

-Tak Kapitanie- odpowiada poważnie Thor.- Wojna jest nieunikniona, mam tylko nadzieję, że nie dotrze tu, na Midgard. Dołożę wszelkich starań, aby działania zbrojne, nigdy nie przekroczyły linii Asgardu.

Podniosłam się z miejsca. Reszta poszła w ślad za mną. To wszystko musi się szybko skończyć. Świat jest w niebezpieczeństwie będąc pod władzą mojego Ojca. Grę czas rozpocząć. Grę, w której na szali położone jest życie, życie milionów.

-Zniszczymy Srebrny Pałac.





Srebrne Więzienie ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz