W ciemnej komnacie leżała dziewczyna. Ta sama, która nie pełna kilka tygodni temu biegła przez las. Uciekała. Sama nie wiedząc przed kim. Było ciemno, więc nie mogła zobaczyć ich twarzy. Przy jej łożu stało kilku Ghei. Pilnowali oni jej, aby po raz kolejny nic się jej nie stało. Owi strażnicy nie potrzebowali snu, ani nie odczuwali głodu czy pragnienia. Co kilka godzin przemywali jej czoło, by choć trochę obniżyć jej gorączkę. Wtem drzwi do jej pokoju się otworzyły, a do pomieszczenia wszedł szatyn. Podszedł do łóżka dziewczyny, pochylił się nad nią i ucałował w czoło.
- Co z Estellą - zapytał niby z obojętnością, lecz w głębi duszy był zdenerwowany, pełny strachu. Albowiem, dziewczyna mogła już się nie obudzić. A on już na zawsze objąłby tron. Niby to nic takiego i z korzyścią dla niego, lecz nie mógł stracić swojej jedynej przyjaciółki.
Jeden ze strażników podszedł do niego i uklęknął na jedno kolano. W tym momencie w głowie szatyna rozbrzmiał jego szept. Chłopak pokiwał głową.
- W takim razie ...
Dziewczyna nagle zerwała się z łóżka. Czym prędze rozejrzała się po pomieszczeniu, w którym się znajdowała. Białe ściany, meble tego samego koloru. Jestem w szpitalu - przeszło jej przez głowę. Westchnęła cicho i opadła na materac.
-Sophie?
Szaro włosa wzdrygnęła się. Usiadła, po czym oddaliła się w kąt. Nerwowo zaciskała skrawek kołdry i ze strachem wymalowanym na twarzy, patrzyła się na kobietę, która stała przed nią. Blond włosa uśmiechała się przyjaźnie, jakby chciała ją uspokoić lub w niemym krzyku powiedzieć jej, że jest już bezpieczna. Kobieta wyglądała na czterdziestolatkę. Miała delikatne zmarszczki przy swoich zielonych oczach. Ubrana była w fioletową suknie, która sięgała jej za kostki. Na dłoniach miała białe rękawiczki, które zdobiły złote bransoletki. Na szyi miała wisiorek z piorunem, a na małym palcu u lewej dłoni miała pierścień z szarym kamieniem. Kobieta wyciągnęła do niej rękę, przybliżając się przy tym. Dziewczyna nieufnie spojrzała się na kobietę. Bowiem, nie znała jej, nie wiedziała kim jest, a co najgorsze - nie wiedziała, czy jej czegoś nie zrobi. W końcu fioletowo oka po chwili jakby budząc się z transu, spojrzała się na nią z pod jej długiej grzywki.
- Nie jestem Sophia tylko Estella - powiedziała pewnie, choć tak na prawdę trzęsła się ze strachu.
Kobieta jakby zaniemówiła. Zastygła w pozie, jakby nie rozumiejąc jej słów. Szybko jednak obudziła się i usiadła na jej łóżku. Dziewczyna z szarymi włosami uważnie śledziła jej ruchy. Nie ufała jej, co można było zauważyć.
- Sophie, córeczko. Jesteśmy w szpitalu, nie powinnaś teraz tak na siebie mówić, nie pamiętasz?
Spojrzała się w jej oczy z nadzieją, na co młodsza prychnęła.
- Kim jesteś i dlaczego mówisz do mnie córeczko?
- Jestem twoją matką. Sop nie pamiętasz mnie? - pokręciła głową. Wyraz twarzy kobiety diametralnie się zmienił. Z lekko zdenerwowanej na pełną obaw. - Jak to? - za jąkała się. - Nic nie pamiętasz? - dodała po chwili szeptem. Nie czekając dłużej wstała i wybiegła z sali, by po chwili przyjść z lekarzem. - Nie pamięta nic z przeszłości.
Lekarz pokiwał głową. Powolnym krokiem ruszył w stronę łóżka, wyciągając przy tym jakiś notes oraz ołówek. Z pod szkieł spojrzał się na nią.
- Więc wiesz jak się nazywasz, ile masz lat, jak się tu znalazłaś? - w pomieszczeniu rozbrzmiał niski głos mężczyzny.
- Wiem, tylko od mamy, że nazywam się Sophie - odparła niestety kłamiąc. Jeżeli faktycznie była jej rodzicielką i nie chciała by mówiła swojego prawdziwego imienia, to musiała się do tego przystosować.
- Nic poza tym? - pokręciła głową, na co Siter, bo tak ma na nazwisko lekarz, westchnął - Dobrze więc - zrobił krótką przerwę, jakby zastanawiając się nad sensem dalszych słów - Niestety pani córka ma amnezję wsteczną. Jak mogliśmy się przed chwilą dowiedzieć, nie pamięta nic, co miało miejsce w przeszłości. Z kolei nie wiem, czy jest to amnezja trwała, czy zanik czasowy. Lepiej jakby dużo spędzała w otoczeniu jej bliskich osób jak i w miejscach, w których lubiła przebywać. Sophie zostanie jeszcze przez dwa dni na obserwacji. - swe słowa skierował do Eve, czyli jej matki. Natomiast do Estelly wysłał delikatny uśmiech.
Eve westchnęła z ulgą i usiadła na pobliskim krzesełku. W sali znajdowało się tylko jedno łóżko, szafka nocna, co kobieta wręcz wybłagała. Jedną ręką podparła swój policzek, a wzrok utkwiła w podłodze. W pomieszczeniu panowała napięta i krępująca cisza. Żadna z nich nie chciała się odzywać. Jakby były pogrążone w swoim świecie lub wymyślały różne teorie.
- Skoro nie pamiętasz żadnych zdarzeń, to jakim cudem znasz swoje imię - zapytała matka po długim milczeniu, spoglądając na nią kątem oka.
- Ze snu. - wzruszyła ramionami młodsza.
- Jakiego snu? Co w nim było? - ożywiła się kobieta.
- Normalny. Leżałam tam w jakiejś komnacie. Co prawda było ciemno, lecz blask księżyca oświetlał skrawek pokoju. Po jakimś czasie przyszedł jakiś chłopak i tak mnie nazwał, później zapytał się jakiegoś mężczyzny w kapturze, ale nie usłyszałam odpowiedzi, za to on chyba tak. Czy to może być skrawek z mojego wcześniejszego życia? - spojrzała się na nią z dezaprobatą.
- Nie - odparła natychmiastowo - Jakiś zwyczajny sen. Nic takiego. - nerwowo się uśmiechnęła. Poprawiła spadający kosmyk włosów - Pośpij jeszcze. Ja tutaj zostanę - powiedziała z czułością, chociaż można było usłyszeć też niepewność. Co prawda okłamała ją. Sen, który jej córka miała nie był może wspomnieniem, lecz tym co miało stać się w przyszłości. Coś czego za wszelką cenę chciała uniknąć. Chciała naprawić błąd, który zrobił jej mąż.
Dziewczyna bez żadnych kłótni położyła się, odwracając się w stronę okna. Zasnęła.
![](https://img.wattpad.com/cover/95867009-288-k136353.jpg)
CZYTASZ
Przypomnij Sobie ...
FantasyZapomniała kim tak na prawdę jest. W jakim świecie żyje. Co tak na prawdę robi. Zwykła amnezja ... ale czy podczas tej 'choroby' słyszy się głosy i otacza Cię mroczna aura? Uwięziona w mroku ... Królowa mroku ... Mrok otacza jej duszę, ciało ... Sk...