five

82 8 10
                                    

Bella's POV

Usłyszałam zaledwie strzępek  rozmowy Harry'ego z tą dziewczyną, ale wyczułam, że to nie była przyjemna pogawędka. Kim ona jest i po co do niego przyszła?

  Musiałam na razie odsunąć moje domysły na bok i zająć się swoim życiem. Praca jako kelnerka nie okazała się łatwa i przyjemna, ale wynagrodzenie było większe, niż tego oczekiwałam. Już niedługo będą mogła wynająć własne mieszkanie i się wyprowadzić.

Z drugiej strony, podświadomie nie chciałam się wyprowadzać. Mimo, że mało rozmawialiśmy, polubiłam Harry'ego. Uwielbiałam wieczorami przysłuchiwać się, jak tworzy akordy do swoich nowych piosenek i nuci pierwsze melodie.

Jednak nie mogę przecież zostać u niego na zawsze, prawdaż?

                            ***
Tego dnia byłam wyjątkowo wkurzona. Rano nie mogłam znaleźć kluczy i przez to spóźniłam się na autobus. Kolejny był dopiero za 40 min, więc musiałam tyle czekać. W dodatku lał deszcz, więc do pracy dotarłam cała przemoczona, woda lała się ze mnie strumieniami. Nicole, moja ,,szefowa" trochę się na mnie wkurzyła, bo przez moją nieobecność mogła otworzyć kawiarnię dopiero teraz. Kazała mi jeszcze sprawdzić na komputerze czy dzisiejszy nocny dowóz kawy przebiegł pomyślnie i zabrać się do roboty. Dziś wyjątkowo miałam pracować na kasie.

Zdenerwowana usiadłam przy ladzie, gdyż tam też znajdował się firmowy laptop i uruchomiłam go. Nie mogłam znaleźć pliku z przyjęciami dostaw i szukałam go chyba z godzinę, co dodatkowo wzmożyło moją irytację. Na szczęście klientów nie było zbyt dużo, w ciągu kwadransa obsługiwałam około pięciu. Tego dnia z pewnością nie byłam najmilszą sprzedawczynią.

Słyszę dzwonek, sygnalizujący, że ktoś wszedł do środka. Czyjaś wysoka sylwetka pojawia się przede mną, a ja, niepodnosząc wzroku znad monitora, mruknęłam niezbyt uprzejme ,,słucham".

-Tobie również ,,dzień dobry" -śmieje się, słysząc moje niemiłe powitanie.

Podnoszę wzrok i widzę brązowowłosego chłopaka, na oko w moim wieku lub trochę starszego. Ma jakieś 175 cm wzrostu i ładne, morskie oczy. Uśmiecha się do mnie i widzę po iskierkach w jego oczach, że zdecydowanie jest typem żartownisia.

-Wybacz, dzisiaj nie jest mój dzień. Co ci podać? -pytam.

-Nic nie szkodzi. Poproszę o jedno Cafe Americano i jedno Latte. I dwa ciastka czekoladowe do tego.

Wbijam jego zamówienie na kasę i przyjmuję zapłatę, po czym podaję mu dwa, duże ciastka na porcelanowych talerzykach. Chłopak dziękuje i siada przy stoliku najbliżej lady, cały czas na mnie spoglądając. Czuję, jak moje policzki lekko różowieją.

Odwracam się tyłem i przygotowywuję dwie zamówione przez niego kawy. Kładę je na talerzykach z przygotowanymi wcześniej cienkimi serwetkami i stawiam na ladzie. Chciałam właśnie zanieść je do stolika chłopaka, gdy on podchodzi do mnie i sam je bierze. Chwila, nie je, tylko ją. Wziął tylko Americanę, a druga kawa wciąż stała przede mną.

-Zapomniałeś o drugiej kawie -mówię.

-Nie, nie zapomniałem. Ta jest dla ciebie. Niech będzie małą pociechą w tym dzisiejszym deszczowym dniu. O, i jeszcze ciastko dla ciebie -powiedział, po czym postawił je przede mną.

Na chwilę odebrało mi mowę, szczerze się wzruszyłam tym gestem.

-Dziękuję, nie musiałeś -odpowiadam cicho, a chłopak znów się do mnie uśmiecha. Ma naprawdę uroczy uśmiech.

Dokańczam pracę na komputerze i dopijam ostatni łyk kawy, gdy zauważam, że mój ,,bohater dnia" już opuścił sklep. Szkoda, nie zapytałam się nawet, jak ma na imię.

Parę godzin później, gdy kończę pracę, wciąż leje jak z cebra. Mądra ja, szybko wychodząc z domu, zapomniałam jakiegokolwiek okrycia i wyszłam z domu w samym t-shircie i dżinsach.

Wychodzę z kawiarni i podążam do sklepu, mając zamiar kupić sobie czekoladę na poprawę humoru. Wchodzę do supermarketu i rozglądam się po dziale ze słodyczami, szukając mojej ulubionej czekolady z orzechami i toffee. Nagle, poślizgując się na okropnie mokrej podłodze skelpu, tracę równowagę. Runęłabym pośrodku sklepu jak długa, gdyby nie czyjeś silne ramiona, które w ostatniej chwili mnie złapały. Szybko jednak wyplątuję się z nich i, siedząc na zimnej posadzce sklepu, otrzepuję spodnie, mrucząc:

-Sorry, niezdara ze mnie.

Słyszę śmiech. Znajomy śmiech. 

Podnoszę głowę i orientuję się, że moim wybawcą okazuje się ten sam chłopak, który postawił mi dziś kawę. Płonę czerwonym rumieńcem.

-Nie szkodzi -mówi, wciąż z uśmiechem. -Louis jestem, tak w ogóle.

-Bella -odpowiadam.

Louis podaje mi rękę, a ja podnoszę się z ziemi wspierając się na niej. Zapada z lekka niezręczna cisza.

-Nie sądzisz, że to nie przypadek, że spotkaliśmy się dwa razy tego samego dnia?

-Raczej nie -mówię z rozbawieniem. Louis wydaje się być naprawdę interesujący.

-Skoro to przeznaczenie, to czy moglibyśmy je dopełnić oglądając jutro wieczorem film u mnie? -pyta.

Przez chwilę zastanawiam się. Poznałam go przecież parę godzin temu i już mam iść do jego domu?

W sumie to co mi szkodzi. Przez ostatnie cztery lata nie wychodziłam z domu, tylko zakuwałam. Odmawiałam udziału we wszystkich imprezach i wyjściach do klubów, tłumacząc, że muszę się uczyć. A jakie efekty to przyniosło? Żadne. Chrzanić bezpieczeństwo, muszę w końcu zacząć korzystać z życia.

Wzruszam obojętnie ramionami.

-Czemu nie. Na którą?

Chłopak mówi mi godzinę i dyktuje adres, który zapisuję w telefonie. Odprowadza mnie przed sklep, gdzie wciąż strasznie leje. Zaczęło się już ściemniać.

Widzę, że mi się badawczo przygląda.

-Masz jakieś okrycie? -pyta po chwili.

  Zaprzeczam, kręcąc głową.

Louis bez słowa zdejmuje swoją bluzę i mnie nią okrywa. Od razu czuję, jak nim pachnie. Ubranie jest na mnie znacznie za duże, jednak jest niesamowicie ciepłe i przyjemne. Otulam się nim szczelnie.

-Dzięki -mówię cicho.

-Daleko mieszkasz? -pyta.

-Czterdzieści minut drogi stąd, na Riverine Avenue.

-Zamierzasz jechać autobusem?

-Mój już dzisiaj nie kursuje, muszę iść niestety piechotą. Wiesz, lepiej już pójdę, zanim kompletnie się ściemni -mówię wskazując na granatowe już niebo. -Do jutra.

Odwracam się i idę parę kroków w swoją stronę, gdy słyszę, jak Louis mnie woła.

-Tak? -pytam.

-Wiem, że znam się parę godzin, no i mieliśmy się spotkać dopiero jutro, ale... może pojechałabyś ze mną do mojego mieszkania? Dam ci coś ciepłego, a za parę godzin odwiozę cię do domu. Zawiózłbym cię już teraz, ale mój kumpel pożyczył mój samochód i dopiero za kilka godzin mi go zwróci. Co ty na to?

Tym razem nie wahałam się ani chwili.

-Nie wiem, jak ci dziękować -odpowiedziałam tylko, po czym poszliśmy na przystanek.

_____________________________

Dzisiaj wątku Harry'ego nie ma, Heri leczy się z szoku ( ͡° ͜ʖ ͡°)

  Jak podoba Wam się wątek z Louisem? Tak, to Louis Tomlinson, to ma być rakowe fanifiction z połową 1D 😂😂 Obiecuję jednak, że zbyt rakowo nie będzie i że nie będzie to ff z fabułą jak prawie wszystko na Wattpadzie (bad boj+cnotka niewydymka= tró loff).

Czekam na Wasze opinie!

amxluv xx

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 09, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Second Chance || h.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz