Ohayo~ :D
Oto i nowy rozdział. Wiem, że trochę czasu minęło od ostatniego, ale nie miałam zbytnio czasu. Teraz też nie koniecznie, bo ferie. Pewnie w waszych głowach powstanie teraz pytanie, jak to ferie i brak czasu? Przez większość czasu nie będzie mnie w domu, więc.. Ta.
W każdym razie miłego czytania. Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Staliśmy przed niesamowitą jaskinią. Jej widok zapierał dech w piersiach.
Na początku wydawała się niewielka, ale po wejściu do środka wprawiała w zdumienie swoją ogromną przestrzenią. Jaskinia była pełna błękitnych kryształów. Na górze, na samym środku znajdowała się dziura przez którą wpadały promienie słoneczne. Odbijały się od kolorowych szkiełek, dzięki czemu wszystkie błyszczały i rozświetlały wnętrze. Pod otworem stało niezwykłe drzewo o niebieskich liściach, a obok niego było niewielkie lśniące oczko wodne. Było tam pięknie. Mógłbym spędzić tu całe życie. To miejsce zdawało się takie... Magiczne.
- Ładnie tu, nie? - odezwał się nagle białowłosy chłopak i tym samym wyrwał mnie z ogromnego zachwytu.
- Tak... Bardzo.
- Jednak lepiej nie spędzać tu zbyt wiele czasu. Te kryształy tworzą magiczną aurę uspokojenia, ale kiedy jesteś tu za długo... usypiasz. Będziesz tak spać dopóki ktoś cię stąd nie wyciągnie.
To co powiedział zaniepokoiło mnie. Dlaczego przychodzimy do takiego miejsca, skoro jest tak niebezpieczne?
- Ale spokojnie. Wiem co robię i kiedy będzie za późno - powiedział chwilę przed tym, kiedy chciałem o to zapytać. – Chodź, usiądźmy pod drzewem...
Zgodziłem się.
~~~~
Rozmawialiśmy przez jakiś czas. Nie zależało mi, żeby go poznać, ale nigdy nie lubiłem tej niezręcznej ciszy. Dowiedziałem się, że nazywa się Tianshi i jest 22-latkiem. Był ode mnie 3 lata starszy. Nie chciał mi jednak powiedzieć kim na prawdę jest. Upierał się, że to nieistotne, że nie należy do ważnych osób. Nie uwierzyłem mu, ale dałem za wygraną.
Spojrzałem w górę i zdałem sobie sprawę, że powinniśmy już wyjść. Tak też zrobiliśmy.
- Będzie lepiej, jeśli się tu już więcej nie spotkamy - powiedziałem do niego powoli idąc w swoją stronę.
- Masz rację - odpowiedział i odszedł.
Wracałem do domu. Po przejściu kilku metrów zdałem sobie sprawę ile czasu minęło.
- CHOLERA! Już po mnie! - krzyknąłem do siebie i zacząłem biec. Przez pośpiech co jakiś czas się potykałem. Raz nawet przewróciłem się i walnąłem twarzą w pień drzewa. Bolało jak nie wiem co, ale nie miałem czasu na ból.
Kilka minut później byłem na miejscu. Przed wielkim, ciemnym zamkiem. Należał on do mojego Pana. Otworzyłem drzwi. Po przekroczeniu progu cały zacząłem się trząść.
"Będę miał kłopoty..."
- Spóźniłeś się - usłyszałem przerażający głos.
- W...Wiem... Przepraszam... Zaspałem... - nie mogłem powiedzieć prawdy.
Gdyby ktokolwiek dowiedział się o tym co zaszło w lesie, zabiliby mnie...
- Ah tak - usłyszałem i poczułem jak na mojej szyi pojawiła się obroża z przyczepionym łańcuchem. - Więc zadbam o to, żebyś więcej nie zaspał.

CZYTASZ
Miłość nie zna granic
FanficFantastyczny świat pochłonięty długą wojną, której nie widać końca. Co się wydarzy gdy staną na swojej drodze dwie wrogie sobie istoty?