Rozdział 6

185 18 71
                                    


Na granicy jawy i snu słyszałam głosy, jedne podniesione inne ciche. Nie rozróżniałam zdań, poszczególnych słów...Co jakiś czas znów zapadałam się w mrok, by po chwili znów znaleźć się na granicy jawy i snu...

Nie wiem jak długo byłam nieprzytomna, jednak po pewnym czasie szarość zaczęła ustępować i słońce zaczęło drażnić moje zamknięte oczy. Powoli je otworzyłam i kilka razy zamrugałam, by przyzwyczaić oczy do blasku. Znajdowałam się w jakimś pokoju, dominowała tu szarośći czerń. Moje ciało wręcz topiło się w aksamitnej pościeli. Nie było tu wiele, ot szafka, łóżko i dwoje drzwi. Jedne z nich otworzyły się z cichym skrzypnięciem. Gdy spojrzałam w ich stronę zza nich wychyliła się uśmiechnięta twarz Puppeteera.

- Widzę, że księżniczka się obudziła.

- Owszem, a teraz powiedz mi gdzie jestem.

Mój ton wyraźnie sugerował, iż odpowiedź mam otrzymać w trybie natychmiastowym.

- U mnie.

Jego ton był masakrycznie radosny, aż człowiek miał ochotę od nadmiaru radości zwymiotować. Spojrzałam na niego jak na kretyna.

- Tyle to się domyśliłam, ale dlaczego tu jestem?

Zamknął drzwi i usiadł na łóżku obok mnie, na co ja delikatnie odsunęłam się.

- Bo cię porwałem, to chyba logiczne.Co prawda zaczynałem się martwic, iż mi tu umrzesz, bo przez dwa dni byłaś nieprzytomna, ale to akurat dlatego, iż Jack pomylił cukierki.

Spojrzałam na niego. Porwał mnie!Osoba przy, której czułam się bezpiecznie porwała mnie! Chwyciłam leżący przy łóżku kubek i rzuciłam w niego równocześnie zrywając się z łóżka. Nie odeszłam daleko, gdyż oplotły mnie te pierdolone nitki i rzuciły na łóżko. Nim zdążyłam się znów podnieść lalkarz chwycił moje nadgarstki w ręce i usiał na mnie okrakiem.

- Gdzie to się wybierasz moja droga?

- Zastanówmy się... Do domu!

Zaczęłam się szarpać i kopać, ale on tylko się śmiał. Miałam ochotę go w tym momencie zabić.

- Twoje próby wyswobodzenia się są słodkie. Jednak, jak widzisz bezcelowe. -Spojrzał mi w oczy. Po moim kręgosłupie przebiegł mi zimny dreszcz. - Twoja przyjaciółeczka bardzo się wystraszyła, gdy nie mogła cię znaleźć, wezwała nawet policję. Jednak, jak się pewnie domyślasz, przeszukanie cyrku nic nie dało. Tym sposobem tak szybko cię stąd nie wypuszczę. Żebyś się jednak nie czuła jak ptak w klatce,masz pozwolenie na to by się swobodnie poruszać po całym budynku.

Kolejny raz spojrzałam na niego jak na kretyna.

- Zostałam porwana, nie mogę opuścić tego miejsca i myślisz, że jak będę mogła chodzić po domu tonie będę się czuła jak ptak w klatce? Masz doprawdy zjebane poczucie humoru! Jestem tu zwykłem więźniem!

Może nie powinnam krzyczeć, jednak nie panowałam nad głosem. Lalkarz wstał i zaklaskał.

- Prawie dobrze, prawie dobrze, moja droga. Jednak nie jesteś więźniem, jesteś moja marionetką.

Prychnęłam i usiadłam na łóżku.

- Radze ci zapoznać się ze słownikiem synonimów gdyż marionetka i więzień synonimiczne nie są.

Zmierzył mnie wzrokiem i się uśmiechnął.

- Nareszcie wraca moja dawna Natalia.Pyskata i pewna siebie! Nie martw się, języka ci nie będę stępiał, jednak uważaj co przy kim mówisz. Nie każdy jest tak tolerancyjny jak ja. W szafie masz ciuchy, za drugimi drzwiami jest łazienka, jak się ogarniesz to zapraszam na śniadanie.

Złote NiciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz