Rozdział 14

155 17 71
                                    


Nie wiem jak długo siedziałam w kącie i szlochałam. W pewnym momencie ktoś usiadł obok mnie i delikatnie otoczył mnie ramionami. Przyciągnął do siebie i delikatnie głaskał po ramieniu. Nie chciałam, a wręcz nie mogłam, się uspokoić. Nie wiem, ile szlochałam, jak długo siedział obok mnie, głaskał moje ramię i zapewniał, że wszystko będzie w porządku.

Wreszcie udało mi się opanować szloch. Pozwoliłam by uniósł mi głowę i delikatnie wytarł kciukami moje łzy. Prezentowałam sobą zapewne obraz nędzy i rozpaczy, ale on się do mnie ciepło uśmiechnął. Mocno się do niego przytuliłam. Jego ramiona mnie otoczyły i mocno do niego przyciągnęły. Jego serce biło miarowo, mimo że zapewne umierał ze zmartwienia czemu tak ryczałam. Starałam się by nasze serca biły w jednym rytmie, nadanym przez niego, spokojnym i miarowym.

- Co się stało? Proszę, powiedz mi. Martwię się.

Z jego głosu wyraźnie biła troska. Może on mnie naprawdę kocha. Czy jeśli teraz mu powiem co się stało będzie to krok do odbudowania więzi między nami?

Wdech, wydech. Po prostu to powiedz.

- Miałam koszmar.

Mój szept był prawie niesłyszalny.

- Z tego co się dowiedziałem bardzo krzyczałaś i rzucałaś po całym łóżku. Przywiązano Cię w obawie byś nic sobie nie zrobiła. Boli cię coś?

Troska w jego głosie zaczynała mnie irytować.

Troska w głosie mordercy? To jest możliwe?

On mnie kocha.

Czym jest miłość?

Nie wiem...

Kiedyś Ci powiem.

Delikatny śmiech rozbrzmiewał w mojej głowie. Musze mu odpowiedzieć.

- Nie.

Znów szepcze. Szept jest bezpieczną formą komunikacji. Wyraża wszystko i nic jednocześnie.

- To powiesz mi co Ci się śniło?

Zacisnęłam mocno pięści na jego bluzce. Nie chciałam mu tego mówić, ale z drugiej strony może powinnam. Podobno jak coś powiemy na głos jest to mniej straszne. Oparłam czoło o jego ramię.

Z lekkim wahaniem opowiedziałam mu wszystko, nie pominęłam żadnego szczegółu. Czasem przerywałam by uspokoić drżenie głosu.

Sam z siebie nie przerywał, nie wtrącał się po prostu przytulał mnie do siebie i głaskał po plecach.

Jednak mogłam coś pominąć, byłam strasznie nerwowa. Nadal jestem.

Słowa wychodziły z moich ust, a ja ich nie zatrzymywałam.

Gdy skończyłam on mocniej mnie przytulił i wyszeptał prosto do mojego ucha

- Nie martw się, to tylko sen. Cokolwiek by się działo ja cię obronię. -Podniósł mnie i położył mnie na łóżku. Sam usadowił się obok mnie. - Śpij. Przynajmniej spróbuj zasnąć.

Nie powiedziałam nic po prostu odwróciłam się tyłem do niego. Gdy mnie objął mnie w pasie, złapałam go za dłoń i zaczęłam bawić się jego palcami.

Ile może wyrazić szept?

Co może wyrazić szept?

Czy można nim wyrazić miłość?

- Kocham Cię.

Wyszeptałam te słowa. Miałam cichą nadzieję, że ich nie usłyszał. Myliłam się.

Złote NiciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz