Minęło pół roku od kiedy wkroczyłam do życia Avengers. Od tego czasu wiele się zmieniło. Moje relacje z poszczególnymi osobami się polepszyły, nawet z Natashą. Podczas jednego wieczoru, kiedy byliśmy w Nowym Jorku, odbyłam z nią babski wieczór. Bez spin, na spokojnie porozmawiałyśmy i stwierdziłyśmy, że mamy wiele wspólnego. Oprócz tego zaczęłam żyć w miarę normalnie. Spacery po mieście, chodzenie na zakupy czy różne wycieczki były już dla mnie codziennością. Nadrobiłam kulturę popularną, z którą byłam w tyle ze względu na zamknięcie w Hydrze.
Poznałam na nowo Tonego. Poza byciem playboyem, sarkastycznym, z pozoru nie interesującym się niczym mężczyzną był świetnym bratem. Ku nieszczęściu innych okazaliśmy się wybuchowym rodzeństwem. Lubiliśmy działać innym na nerwy, słuchać rockowej muzyki i majstrować. Niekiedy nasze wynalazki prowadziły do eksplozji, ale nie zniechęcały nas do wspólnych robótek.
Nasze grono powiększyło się również o dwie osoby- bliźniaki Wandę i Pietra. Wprawdzie nasza znajomość nie zaczęła się ciekawie, ponieważ chcieli odegrać się za swoją krzywdę na Tonym. Ostatecznie jednak zamiast wrogami zostali przyjaciółmi. Za moją namową zamieszkali z nami w Kalifornii. Oczywiście Tony początkowo był temu przeciwny, ale potem sam zaczął spędzać z nimi czas.
W pewien chłodny, listopadowy wieczór oglądaliśmy w salonie z bliźniakami jakiś film. Nie przykuwałam do niego większej uwagi, ponieważ sms-owałam z Rogersem. Nie widywaliśmy się często, ale za to byliśmy w stałym kontakcie. Muszę przyznać, że na przestrzeni ostatniego czasu stał mi się bardzo bliski.
-Mówiłem, że nic mi nie jest. Ten wybuch był delikatny, raptem uderzyłem w ścianę, a dom stoi nie ruszony-powiedział Tony wchodząc do salonu. Tuż za nim szła lekko zdenerwowana Pepper.
-Miałeś przestać eksperymentować. Nie pamiętasz jak ostatnim razem mało co nie wysadziłeś nas w powietrze?! - krzyknęła kobieta. Uniosłam wzrok znad telefonu i spojrzałam na parę.
-Sorry, że przerywam te wasza kłótnie małżeńską, ale my tu oglądamy-powiedziałam wskazując kciukiem na telewizor.
-Nie przejmujcie się nami-odpowiedział Tony przechodząc do kuchni. Po chwili wrócił ze szklanką whisky-ja tylko na chwilę.
- Tony ja jeszcze z tobą nie skończyłam! - rzuciła zdenerwowana kobieta i pobiegła za Starkiem do pracowni. Wraz z bliźniakami spojrzeliśmy na siebie rozbawieni.
-Oni nigdy nie przestaną się kłócić-stwierdził Pietro.
-Racja, jak ty z nimi wytrzymywałaś? -spytała Wanda.
-No właśnie sama nie wiem-zaśmiałam się, a reszta ze mną. Rodzeństwo utkwiło wzrok w ekranie telewizora, a ja w swojej komórce. Niespodziewanie ta została wyrwana mi z ręki. Z wyrzutem spojrzałam na uśmiechniętego Pietra, trzymającego moją własność.
-Mogłabyś wykazać choć trochę zainteresowania, a nie tylko romansujesz-powiedział chłopak.
-Wcale nie romansuje-zaprzeczyłam krzyżując ręce na piersi, niczym naburmuszone dziecko.
-Jasne-rzuciła Wanda poruszając zabawnie brwiami.
Wróciliśmy do oglądania filmu. Pietro wprowadził mnie szybko w fabułę, której w ogóle nie ogarniałam z wiadomej przyczyny. Poprosiłam go, aby oddał mi telefon, ale ten jedynie wystawił mi język. Po ok. 15 minutach nasz seans znowu został przerwany, tym razem przez dzwonek do drzwi. Wymieniłam zdziwione spojrzenia z rodzeństwem Maximoff i zapytałam Jarvisa kto to. Inteligencja odpowiedziała, że jakiś mężczyzna chce się widzieć z Tonym. Odparłam, aby powiadomiła o tym Starka, a sama podniosłam się z kanapy. Ruszyłam do drzwi, które po chwili otworzyłam. Ukazał mi się niewysoki, w średnim wieku brunet ubrany w jasny garnitur.
-Pan do Tonego?-upewniłam się. Mężczyzna kiwnął jedynie głową i bez zaproszenia wszedł do środka. Chciałam go zatrzymać, ale ten już z uwagą przyglądał się wnętrzu.
-Jak się Pan nazywa?-zagadnął Pietro podchodząc do nas. W tym samym czasie pojawili się Tony i Pepper. Stark zatrzymał się gwałtownie i ręką powstrzymał ukochaną przed pójściem dalej.
-Dzieciaki, Pepper wyjdźcie-zwrócił się do nas nie spuszczając wzroku z nieznajomego. Wydawało się to nieco niepokojące.
-Oj Anthony, niech zostaną. W końcu, co masz do ukrycia?-uśmiechnął się nieznany mężczyzna-Może mnie przedstawisz?
-Nie widzę takiej potrzeby-warknął brunet.
-W takim razie sam to zrobię. Jestem Felix Morgan, do niedawna uznawany za genialnego konstruktora. Moje nazwisko zostało splamione przez bzdurne, bezpodstawne słowa Tonego.
-Wow. Od kiedy moje słowa są bzdurne?-zapytał sarkastycznie Stark. Po chwili jednak odparł normalnie- Chciałeś przy pomocy robotów dostać się do rządu. Były na to dowody.
-Możliwe. Ale nie przyszedłem tu po to, aby użalać się nad zamknięciem w celi. Przyszedłem po zemstę, za to co zrobiłeś mi prywatnie. Za pozbawienie mnie domu, kariery, rodziny i wielu innych rzeczy.
-Do czego zmierzasz?-zapytałam.
Mężczyzna obdarzył mnie szaleńczym uśmiechem i bez słowa zaczął wycofywać się do wyjścia. Wanda chciała go zatrzymać swoją mocą, ale on okazał się szybszy. Z jego ręki wypadła metalowa kula, która wraz ze spotkaniem z podłogą wywołała wybuch. Każdy został odrzucony do tyłu. Uderzyłam z wielką siłą w najbliższą ścianę, po czym upadłam na ziemię. Poczułam niemiłosierny ból, który przeszywał całe moje ciało. Nie mogłam się zbytnio ruszyć, ponieważ coś blokowało mi nogę. Podniosłam głowę do góry i wzrokiem przemierzyłam całe pomieszczenie. Wizję utrudniał unoszący się kurz pomieszany z tynkiem oraz ciemność nocy. Kawałki szkła walały się po podłodze podobnie jak resztki po meblach. Próbowałam dojrzeć sylwetki przyjaciół i brata, ale na marne. Nagle coś uderzyło w dom, powodując jeszcze bardziej jego destrukcję. Podłoga, na której leżałam osunęła się, a ja razem z nią. Moja głowa jak i ¾ ciała znajdowała się nad urwiskiem. Chciałam chwycić się czegoś, aby nie zlecieć w przepaść, ale unieruchomiona, obolała noga utrudniała mi to.
-Tony!-krzyknęłam licząc, że mężczyzna mnie usłyszy. Na szczęście tak się stało.
Nie minęła chwila, a koło mnie w zbroi Iron Mana pojawił się brunet. Chwycił mnie pod ramię i płynnym ruchem przeciął laserem kawałek konstrukcji domu, który leżał na mojej nodze. Będąc już w jego ramionach wylecieliśmy z gruzów i wylądowaliśmy przed posiadłością. Pepper podbiegła do mnie jako pierwsza i zamknęła w szczelnym uścisku, potem Wanda i Pietro. Po przytulasach usiadłam na ziemi, aby uśmierzyć sobie ból nogi.
-I co teraz? Ten facet pewnie jeszcze nie skończył-oświadczył Pietro. Wszyscy spojrzeliśmy na Tonego, który wyszedł ze swojej zbroi. Wyjął z kieszeni telefon i przez chwilę się zastanawiał.
-Spotkamy się z Furym-odparł przykładając komórkę do ucha.
CZYTASZ
Jesteśmy jednością | Steve Rogers/Kapitan Ameryka
Fanfiction"Ona nie może tu być. Stanowi zagrożenie dla nas wszystkich. Lepiej będzie ją wyeliminować" "Uważam, że każdy zasługuje na drugą szansę. Poza tym nie jesteś złym człowiekiem, udowodniłaś to dzisiaj. Pomagając nam" "Mogę cię zapewnić, że przy tobie n...