Rozdział kurwa pierwszy

98 5 2
                                    

Kajtek wracał taksówką do domu. Było go stać bo zarabiał hajs na musical.ly. Myślał o stylizacji i sekwencji ruchów do następnego lipsyncu. Powinien założyć tą uroczą koszulkę z pandą czy seksowną bluzkę w serek? Musi pamietać o poprawieniu korektora pod oczami, ale tak, żeby jego psychofanki się nie skapnęły. No i oczywiście wybór piosenki - ostatnio dziewczęta nie szalały już za Justinem Bieberem. Musi się bardziej wysilić. Eh, ciężkie jest życie fejma na musical.ly.
Chłopiec wysiadł z auta płacąc za przewóz. Przeszedł dwadzieścia metrów i ciężko sapiąc otworzył drzwi. Potem kolejne. I jeszcze jedne. Aby popisać się przed samym sobą wstukał kod dozorcy. Poczuł nagly przypływ pewności siebie i mimo tego, że spocił się jak świnia bo jego kondycja nie istniała, dziarsko podszedł do windy. Wjechał na dwunaste piętro i zmęczony do granic możliwości wszedł do mieszkania. Mieszkał sam. Bo go stać. Wysłał rodziców na Majorkę, żeby się nie czepiali, że nie znalazł sobie żadnej panny. I siedzi w tym telefonie ubieriajac się jak pedał, malując jak transwestyta i pozując jak striptizerka.
Zamknął drzwi i postanowił się umyć. Jeśli pokaże się taki spocony, straci wszystkie fanki. Tak nie może się stać. Jego fandom, to jedyne osoby, którym na nim zależy. Rodzice nawet nie protestowali, kiedy emigrowali na majorkę. Brat dał mu w twarz. Siostra zabrała mu kanapkę. I więcej się nie widzieli.
Jego telefon zapikał, oznajmiając dziesięć procent baterii. Spłoszony pobiegł do ładowarki, żeby nie stracić łączności ze światem. Wetknął wtyczkę do kontaktu i uspokojony udał się do łazienki. Tam wziął prysznic i bedąc w samej bieliźnie, aplikował maskarę. Bardzo uważał, żeby makijaż był jak najbardziej naturalny, jego wielbicielki uwielbiały rzesy Kajtka. Były przekonane, że sa naturalne. Ha, naiwniaczki.
Zdecydował się na bluzkę w serek. Woli czytać komentarze, o tym jaki jest seksowny, a nie uroczy. Poza tym już dawno nie nosił tego kroju. Czas to zmienić, a dziewczęta oszaleją.
Ułożył jeszcze włosy, wynitkował zęby  i był gotowy do nagrywania. Wziął telefon, a ten zawibrował po raz ostatni i wyłączył się w jego dłoni. Przerażony spróbował zapalić światło, ale nie działało. Poleciał do korków, ale nic się nie przepaliło. Musiała być jakaś awaria prądu.
Po policzku chłopca spłynęła pojedyńcza łza. Zdał sobie sprawę, że jego sens życia właśnie się wyładował. A było sobie kupić power banka, mówili. Ale nie kupił. I teraz do niego dotarło, że jest samotny, że ma sześć zagrożeń na semestr, jest porażką życiową i nie może odpalić musical.ly. Ogrom katastrofy przytłoczył go, zmuszając do opadnięcia na podłogę. Nic mu nie zostało. Łzy niepochamowanie moczyły mu dekolt, klatką piersiową wstrząsał szloch. Lamentując nad swoim niewdzięcznym losem, nie zauważył jak tusz do rzęs spływał mu po policzkach, zostawiając czarne smugi. Na szczęście nie stało przed nim lustro, bo padłby na zawał serca widząc siebie w takim stanie.
Po kilkunastu minutach wyczerpany Kajtek położył się na kanapie. Przymknął powieki i zasnął, śpiąc wreszcie zdrowo i bez budzenia się powiadomieniami z aplikacji.

Chłopiec z musical.ly | z.m.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz