Drzwi otworzył im zgarbiony mnich z obszerną brodą. Spojrzał na nich, westchnął zrezygnowany i usunął się z przejścia.
- Jaśnie Pani was oczekiwała. Wchodźcie żeż prędzej, złe duchy i wiatr wpuszczacie.
Kajtkowi nie podobał się ten pomysł. Dlaczego ten brzydki dziad miałby wpuścić ich do siebie i nie zjeść na kolację? Nawet obecność tajemniczej i niesamowitej staruszki oraz jej kozy nie poprawiała mu samopoczucia. A Zayn chwilowo wyglądał, jakby doszło w nim do jakiegoś spięcia, bo uaktywniły mu się chyba wszystkie tiki nerwowe na twarzy, jakie mógł mieć.
Kobieta w tym czasie podjęła decyzję o wejściu do środka i przyglądała się groteskowemu freskowi przedstawiającego jakichś świętych i święte o takich samych twarzach. Różniły ich tylko dworskie stroje, upośledzone miny mieli wszyscy takie same.
Kapłan machnął na nich ręką, każąc im za nim podążyć. Przeszli do wnętrza kościoła starając się ignorować chimery i inne makabryczne rzeźby, które z jakiegoś powodu nie były obecne tylko na zewnątrz, ale również w środku. Malowidła były podświetlane znikomą liczbą świec, widoczne były tylko fragmenty butów wieśniaków i atrybuty patronów.
Na ołtarzu leżał kobieta opatulona w sztuczne futro głaszcząca tygrysa. Upięte siwe włosy podtrzymywała drobna złota tiara, która lśniła delikatnie, gdy światło świec się od niej odbijało. W momencie ich wejścia natychmiast skierowała na nich swój wzrok, świdrując ich spojrzeniem bardzo jasnych tęczówek.
Kajtek był zbyt zajęty pchaniem chwilowo niedysponowanego Zayna, by się przestraszyć i uciec. Koza dostała się do środka już dużo wcześniej, teraz zadowolona żuła jakiś sznur od proporca.
Babę z Kałachem za to chyba pierwszy raz od parudziestu lat wmroziło w podłogę. Patrzyła na kobietę sukcesu, kobietę inteligentną i profesjonalną, kobietę umiejącą wytrwać w tym łez padole. Kobietę, o której śmierci była przekonana od długiego czasu.
- Podejdźcie bliżej, Jaśnie Pani nie chce się do tego przyznać, ale nie widzi was dobrze w tym cieniu — kapłan starał się powiedzieć to tak, by tylko przybyli usłyszeli, ale przez ciszę i echo kościoła, dźwięk dotarł do wszystkich.
- Arnoldzie. - Ostry głos kobiety sprawił, że mężczyzna skulił się i zaczął wycofywać — nigdy, ale to nigdy nie wygaduj takich herezji. A teraz idź do kuchni, przynieś chleb i sól.
Mężczyzna zniknął w mgnieniu oka, Babie z Kałachem przeszło przez myśl, że dobrze go sobie wytrenowała. Dominujących i władczych kobiet przewinęło się wiele w jej życiu, ale tylko jedna była na tyle próżna, by postawić sobie ruinę w środku lasu i ogłosić się boginią. Podeszła więc do ołtarza nie okazując strachu, może lekko dystansując się od wielkiego kota, bo mu po prostu nie ufała. Zawsze wolała kopytne potwory.
- Zastanawiacie się, dlaczego was tu zebrałam — zaczęła kobieta nadal rozciągnięta na marmurach, po chwili jednak usiadła, odrzucając futra. - Za stare jesteśmy na taki dramatyzm, choć tu szatanie.
Kobiety padły sobie w objęcia, a Kajtek patrzył na całą scenę nic nie rozumiejąc. Kim była ta staruszka z tygrysem? Dlaczego miała tygrysa? Dlaczego i skąd ich Baba ją zna? Czemu Zayn się popsuł? Stuknął go otwartą dłonią między łopatkami, prawie robiąc sobie krzywdę, ale chyba to wystarczyło, by ten się opamiętał i przestał go straszyć.
- Co się tam działo, Kajtek? - Zapytał zdezorientowany. Odpowiedziało mu westchnienie pełne ulgi i zdezorientowane spojrzenie.
CZYTASZ
Chłopiec z musical.ly | z.m.
Fiksi RemajaNiezwykła opowieść o przyjaźni, miłości i poznawaniu samego siebie. Kajtek to znany chłopiec z musical.ly chcący czegoś więcej. Pragnie prawdziwej przyjaźni, a nie napalonych nastolatek śliniących się do jego lipsynców. Zagubiony w rzeczywistości, u...