29

1.9K 231 109
                                    

Gdy wróciłem do domu mama krzyknęła przerażona ma mój widok.

Przez jedną sekundę nie wiedziałem o co jej chodzi, ale wspomnienia znów uderzyły do głowy i zrozumiałem, że jestem cały w siniakach, z głębokim nacięciem w wardze i błękitnymi włosami.

- Cześć mamo. - szepnąłem słabo się uśmiechając.

- Boże Luke co ci się stało?! - rzuciła się, żeby mnie przytulić, ale w porę się odsunąłem. Mimo tych wszystkich kremów i maści, wciąż byłem cały obolały.

- Nic takiego. - posłałem jej zbolały uśmiech i nastawiłem czajnik, żeby zrobić sobie herbatę.

- Luke! - krzyknęła, a ja zadrżałem przestraszony. Od razu zrozumiała swój błąd i wymruczała ciche 'przepraszam'.

- Chcesz wiedzieć co się stało? Ojciec się stał. A ty tu byłaś i na to patrzyłaś.

- Co? - osunęła się na krzesło. - Gdzie jest Andrew?!

- Aktualnie w celi. Niedługo będzie sprawa w sądzie. Jeśli w ogóle cie to obchodzi.

Mama zaniemówiła, a ja postanowiłem mówić dalej.

- Chcesz zobaczyć 'co sobie zrobiłem, żeby oczernić tatę'? - Uniosłem koszulkę, żeby mogła zobaczyć mój posiniaczony tors, oparzenia po wybielaczu na szyi i karku i pokazałem jej przedziurawiony na wylot, zakrwawiony język.

- Jezu dziecko...

- On mnie zgwałcił mamo. A ciebie jak zwykle nie było. Wróciłaś teraz. Gdyby nie Michael, który przeszedł na korepetycje, zapewne byłbym już martwy słyszysz? Leżałbym w kałuży krwi w swoim pokoju, a On oglądałby telewizję w salonie jak zawsze.

Liz była załamana, ale mimo że to moja mama, nie czułem żalu czy wyrzutów sumienia. Byłem zbyt zmęczony psychicznie, żeby zmuszać się do miłości do kogoś, kto za każdym razem mnie zostawiał.

- Miłej nocy. - rzuciłem sarkastycznie i z napojem w dłoni poszedłem do swojego pokoju.

Następnego dnia już jej nie było. Za to ja poszedłem do szkoły wywołując tym samym wielki szum wśród uczniów. Zapomniałem korektora, a z resztą nawet jeśli, to miałem bardzo widoczne nacięcie i oparzenia. Och no i pieprzoną dziurę w języku, przez którą zrezygnowałem z jedzenia, na rzecz picia koktajli i jogurtów. Bałem się cokolwiek brać do buzi tak szczerze mówiąc.

Josh i Tyler byli zszokowani, potem wściekli, smutni a na końcu po prostu starali się odwrócić moją uwagę od złych rzeczy, za co byłem im dozgonnie wdzięczny.

Cashton zareagował prawie tak samo. Ash dodatkowo spytał mnie o parę rzeczy związanych z Mike'em i chyba był dumny z przyjaciela, gdy dowiedział się, że to on mnie uratował i zajął się mną potem.

Za to kiedy wszedłem już parę minut spóźniony do klasy muzycznej na lekcje matmy stało się to.

Cała klasa zezowała na mnie oniemiała, kiedy spokojnie usiadłem w ławce. Michael również patrzył, następnie zabrał głos.

- Luke. Co ty tu robisz?

- Emmm uczę się proszę pana.

- Nawet się nie waż. - wycedził. - W takim stanie?! Nie wiem co powiedziała twoja mama, ale masz iść do domu i nie pojawiać się tu przynajmniej do końca tygodnia. Byłeś już z tym u lekarza?

- Idę dziś. - wyjąkałem ukrywając uśmiech, bo wiedziałem, że Mike napewno pójdzie jako mój opiekun.

- Mam cię odprowadzić do wyjścia, czy sam grzecznie wrócisz do domu?

- Um dam sobie radę proszę pana.

Wstałem z miejsca, pożegnałem się z Josh'em i wyszedłem z klasy, odprowadzony przez kolorowego.

- Przyjdę jak tylko skończę. Pójdziemy razem dobrze? Proszę po prostu połóż się do łóż-na kanapę, zawiń w kocyk i nie ruszaj stamtąd. Daj się temu wszystkiemu wyleczyć. - powiedział cicho poza klasą.

- Jasne. - mruknąłem, a ten szybko cmoknął mnie w czoło, szepnął "do widzenia" i wrócił do klasy.

Dzięki tej drobnej czynności ma moich ustach pojawił się lekki uśmiech i wesoło wróciłem do domu, gdzie zwinąłem się w naleśniczek z kocyka i zacząłem oglądać bajki.

  Δ•Δ•Δ

  Hey! Jak tam u was?

Wiem, że to dziwna informacja w tym momencie, ale przed nami ostatni rozdział :-D <-- to jest ten uśmieszek kiedy wiem, ile będzie komentarzy i reakcji na to info xD

Miłego dnia i nocy wszystkim!

Uraz Psychiczny / MukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz