Rozdział 1. "Masz ołówek?"

58 9 1
                                    

Pomalowałam jeszcze tylko rzęsy i wysiadłam z samochodu, który niedawno sprezentował mi ojciec. Kończyła się właśnie druga lekcja, ale nie przejmowałam się spóźnieniem. Po wczorajszej imprezie byłam bardzo zmęczona i nie istniała najmniejsza szansa, żebym wstała wcześnie. Ruszyłam do szkoły. Na szczęście miałam najlepsze miejsce parkingowe – najbliżej drzwi i w cieniu, tam, gdzie wszystko rejestrowały kamery. Miałam pewność, że moja Corvette nie ucierpi, bo jakiś dureń postanowi zrobić głupi żart. Kilka kroków i byłam w znienawidzonym przez wiele osób budynku. Dźwięk stukających o posadzkę obcasów od Louboutina rozszedł się po całym korytarzu, był muzyką dla moich uszu. Zanim dotarłam do sali matematycznej zadzwonił dzwonek. Ponad połowa mijanych osób się ze mną witała i posyłała mi uśmiechy. Nawet dostałam po drodze kawę i jabłko. Zaproponowano mi też wywiad do gazetki szkolnej i zapozowałam do kilku zdjęć. Jednak szczęśliwa byłam dopiero, kiedy Marzia zjawiła się obok mnie. Wszystkie te materialne rzeczy czy popularność nie miały znaczenia, kiedy mojej najlepszej przyjaciółki nie było obok. Co prawda znałyśmy się dopiero trochę ponad rok, bo wtedy przeniosłam się do tej szkoły, ale już była dla mnie cholernie ważna i nie wyobrażam sobie nagle przestać z nią rozmawiać.

- Co tam? – zapytałam, odkładając telefon do torebki. Kiedy byłam z nią wolałam poświęcaj jej całą swoją uwagę, a smartfon tylko mnie rozpraszał. Marzia zawsze wiedziała wszystko pierwsza i czasem była jak tajna agentka, bo była w stanie dowiedzieć się czegoś, o czym wiedziało zaledwie kilka osób.

- Jakiś nowy jest w naszej szkole, w tym wieku co my. Miałam z nim hiszpański, taaakie ciacho – zachichotała – Ale tyle lasek się zanim ogląda, że chyba nawet David jest mniej oblegany. Ale jest mądry, więc dużo osób ma go trochę za frajera. Gdyby nie to już byłby mój.

- Kto byłby twój? – obok zjawił się mój chłopak, którego przywitałam krótkim pocałunkiem.

- Jakiś nowy, ale podobno frajer – rzuciłam po przełknięciu kęsa mojego śniadania.

- Ten blondas? – upewnił się, chociaż nie często nowe osoby pojawiają się w środku roku szkolnego i da się domyślić o kogo chodzi. Brunetka po mojej prawej stronie skinęła głową.

- Zwykły kujon i tyle – dodał.

Zaśmiałam się, chociaż sama nie wiem dlaczego. Po prostu nie rozumiem, dlaczego ktoś mądry od razu jest nazywany kujonem. Prawda jest taka, że gdybym chciała też miałabym bardzo dobre oceny, ale jestem na to zbyt leniwa.

- Spadam na wf, do zobaczenia później – David odszedł w stronę sali gimnastycznej, a my weszłyśmy do klasy, w której miała odbyć się lekcja matematyki. Większość miejsc była jeszcze wolna, więc usiadłam z tyłu i zajęłam się przeglądaniem instagrama. Trzeba wiedzieć co dzieje się u innych. W tym czasie Marzia wybrała miejsce przede mną, żeby być jak najbliżej swojego crusha. Czasem się dziwię, że jeszcze go nie poderwała. Wszyscy widzą, że ona też mu się podoba i ich związek jest po prostu kwestią czasu, ale mają za mało odwagi.

Nowa nauczycielka matematyki weszła równo z dzwonkiem. Była w szkole od tygodnie i już wszyscy ją polubili, co było dosyć dziwne, bo mało kto pała sympatią do przedmiotu, którego uczy. Krążyły plotki, że przeprowadziła się aż z Australii tylko po to, żeby tutaj uczyć. Kilka minut po rozpoczęciu lekcji, gdy nauczycielka powiedziała nam na której stronie mamy otworzyć podręczniki i zabrała się za sprawdzenie obecności, przed drzwi wpadł zdyszany chłopak. Przeprosił za spóźnienie, a pani Wilson zmrużyła zirytowana oczy, ale nie zwróciła mu uwagi i kazała zająć miejsce. Opadł na krzesło po mojej lewej, przy oknie. Nie zwracałam na niego uwagi, chciałam zająć się lekcją, ale usłyszałam jego chrząknięcie i przestałam rozwiązywać zadanie.

- Pytałem, czy masz ołówek.

Wiedziałam, że skądś znam ten głos. Odwróciłam głowę w stronę chłopaka, a moje spojrzenie spotkało się z tymi pięknymi błękitnymi tęczówkami, które kiedyś widywałam codziennie. Zamarłam. Pieprzony Luke Hemmings, miłość mojego życia.

- Co ty tu do cholery robisz? – zapytałam wyrywając się z amoku, w którym trwałam.

- Podobno szkoła jest od nauki, aktualnie mamy matematykę – zaśmiał się pod nosem.

Nie odpowiadałam. Nie rozpoznał mnie. Może to i dobrze, jeszcze miałabym przez niego jakieś problemy. Nie może teraz zniszczyć mojego życia, dopiero co o nim zapomniałam i wszystko sobie poukładałam.

- Abbigail Williams? – nauczycielka przypomniała mi o sobie, wyczytując moje dane z listy obecności.

- Jestem – odpowiedziałam, wracając do zadania.

Czułam na sobie przeszywający wzrok blondyna i przybiłam sobie mentalną piątkę.

- TA Abbie? – zapytał oszołomiony.

Tego to się nie spodziewał. Właściwie ja też nie myślałam, że jeszcze kiedyś się zobaczymy, a teraz co? Siedzimy obok siebie na lekcji matematyki.

- Tak mi się wydaje, chociaż nie wiem, może nie znam moich personaliów – znów odwróciłam głowę w jego kierunku.

Chyba nie skupię się dzisiaj w szkole.

- Wow. Zmieniłaś się – wytrzeszczył oczy, a ja nie do końca zrozumiałam o co mu chodzi. Cholera, widzieliśmy się prawie półtora roku temu, pod koniec wakacji. Teraz jest początek grudnia, nie mogłam zmienić się jakoś bardzo, ale to logiczne, że nie jestem już taką samą dziewczyną jak kiedyś. Wtedy, po powrocie do domu zabrałam się za swoje życie. Zmieniłam szkołę, zaczęłam ubierać się bardziej kobieco i poznałam wiele nowych osób.

- Powiedz lepiej jakim cudem się tu znalazłeś? Z tego co wiem mieszkasz w Australii. Nie mieliśmy spotkać się nigdy więcej.

- Luke Hemmings i Abbigail Williams, zostajecie po lekcjach – Liz Wilson postanowiła przerwać naszą wymianę zdań. Pierwsza lekcja na której jestem w poniedziałek i już mam karę, to się nazywa szczęście. Wcale nie miałam iść dzisiaj na sushi z Marzią, Davidem i jego kolegami. Wcale.

- Dzięki – rzuciłam jeszcze w stronę niebieskookiego i teraz naprawdę postanowiłam skupić się na lekcji.

- Przez tydzień – dodała Liz, a ja myślałam, że zaraz rzucę czymś w tego idiotę.

Dzięki niemu najbliższy tydzień będzie najgorszym w moim życiu. Już lepiej byłoby gdyby naprawdę był tylko nowym kolesiem w szkole. Nikt nie może dowiedzieć się o tym związku, bo Marzia i David mnie zabiją. Marzia za to, że nic jej nie powiedziałam, a David, bo rozmawiam z tym chłopakiem.

znowu ja

to fanfiction miało być krótkie, naprawdę. pierwsza wersja miała 10 rozdziałów. ale na wasze nieszczęście rozbudowałam to trochę i myślę, że jakiś czas się ze mną pomęczycie (jeśli ktokolwiek kiedykolwiek to przeczyta)

a poza tym uprzedzam, że to nic oryginalnego, będzie takie typowe jak wszystko co piszę

old love ♦ luke hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz