XX

367 30 2
                                    

Jej sylwetka opierała się o barierkę werandy, nawet z tej pozycji wyglądała pięknie. Rozumiałam jej, odczucia ciągnące ją w ten stan. Camila, dla siebie straciła atrakcyjność, straciła to na czym każdej kobiecie zależy żeby po prostu się sobie podobała. Z jednej strony czułam ogromne poczucie winny, bo to ja namówiłam ją na to wszystko to ja sprawiłam, że nie lubi siebie. Chciałam uczynić ją szczęśliwą, lecz nie liczyłam się z konsekwencjami, w sumie zrobiłam to o co mnie prosiła... Poczułam jak nieprzyjemny chłód przechodzi moje ciało, spojrzałam w stronę drzwi w których stała ona. Jej oczy były tak cholernie czerwone, jej makijaż spływał jej po twarzy, momentalnie rzuciłam się na dziewczynę przytulając ją. Szeptałam co chwila tylko ciche będzie dobrze, lecz sama już w to nie wierzyłam... Dziewczyna cała trzęsła się z zimna, czułam jak bym trzymała kostkę lodu w ramionach. Owinęłam Camile w koc, sadzając ją na kanapie przed kominkiem, przy okazji patrząc jej głęboko w oczy.

-Camila- Zaczęłam- Jest mi tak cholernie przykro, to wszystko moja wina. To ja nakłoniłam cię na to całe gówno, chciałam żebyś była szczęśliwa lecz nie liczyłam się z konsekwencjami czasu.- Rzekłam, trzymając ją za dłoń- Czuję się tak cholernie głupio, że to ja wciągnęłam cię w to całe gówno, mogłam się nie zgadzać na to wszystko i dalej byłą byś tą dziewczęcą Camilą- Dodałam, starając się potrzymać łzy spływające mi po policzkach

-Lauren, to i tak już na nic. Nic na to nie zrobimy.... Muszę się po prostu pogodzić z tym wszystkim, z tym całym bałaganem w mojej głowie. To nie jest twoja wina kochanie, tylko moja to ja bardzo chciałam spróbować, tego wszystkiego lecz nie wiedziałam ile będzie mnie to kosztować... Nie sądziłam po prostu, że kiedyś przestanie mi się to podobać- Odpowiedziała, patrząc się pusto w rozżarzony kominek- Sami jesteśmy winni, swoich czynów Lauren i nie ważne jak byśmy się starali to i tak byśmy tego nie uniknęli za bardzo tego gówna chciałam- Dokończyła przenosząc swój wzrok na mnie.

-Lecz chcę żebyś wiedziała, że jesteś piękna- Powiedziałam łapiąc ja za rękę- Nie ważne jaka jesteś po prostu jesteś piękna. Bo nie ważne co masz na zewnątrz a ważne co masz tu- Pokazałam palcem na jej serce- To tam gnieżdżą się twoje wszystkie emocje, których jak każdy nie potrafisz pojąć. Jesteś kochana i dobra Camila. Masz po prostu złote serce, które czasami gaśnie przez ludzi jak i innych sytuacjach.- Rzekłam, pocierając kciukiem jej dłoń

Patrzyłyśmy tak na siebie w milczeniu, żadne z nas nie ośmieliło się wypowiedzieć oni jednego słowa. Czułam ogromny ból w sercu widząc ją w takim stanie, oddała bym wszystko za to żeby była znowu szczęśliwa. Jej sylwetka poruszyła się na kanapie, przez co skupiła moją uwagę na sobie. Patrzyłam jak dziewczyna wstaje, i po prostu wychodzi zakładając na siebie po drodze grubą kurtkę. Chciałam za nią biec, lecz mój strach przed jej odrzuceniem mi na to nie pozwalał. Szybo wstałam z kanapy pokonując swój strach i ruszyłam za dziewczyną. Widziałam ją jak przemieszcza zasypane śniegiem pagórki leśne, automatycznie udałam się w jej kierunku. Nagle Camila się zatrzymała stając nad urwiskiem, widziałam jak jej głowa obraca się w moją stronę wraz z ciałem. Nie dochodziło do mnie co może zaraz się stać, może po prostu nie chciałam tego do siebie dopuszczać. Zaczęłam biec w stronę dziewczyny która, powoli odchylała się w tył, przed oczami miałam obraz jak dziewczyna spada, nie wyobrażałam sobie życia bez niej. W ostatniej sekundzie złapałam dziewczynę w pasie ciągnąc ją z całej siły w swoją stronę. Przy czym opadłyśmy na puszystą warstwę śniegu, trzymałam ją w swoich ramionach, tak cholernie mocno.

-Uratowałaś mnie- Powiedziała dziewczyna otwierając oczy- Ty na prawdę mnie kochasz taką jaka jestem- Dodała po chwili wprawiając mnie w stan odrętwienia.

-Dlaczego miała bym cię nie kochać, takiej- Spytałam całując dziewczynę w czoło- I w ogóle co ci odbiło, że chciałaś skoczyć- Dodałam po chwili z grymasem na ustach.

-Sama nie wiem, ja chyba chciałam zobaczyć czy była być praktycznie poświecić również swoje życie, żeby mnie uratować...- Odpowiedziała chowając swoją twarz w mój sweter- Ja sama nie wiem czemu miała byś mnie nie kochać...

-Wstawaj Camila- Powiedziałam podnosząc nas z ziemi- Nie możemy tu tak leżeć, bo zamarzniemy. I jutro moja droga musimy poważnie porozmawiać, zdajesz sobie z tego sprawę- Spytałam

-Zdaje, zdaję Lolo....

***************************************************************************************
Ohay !
Dawno nic tu nie dodawałem, przepraszam skupiłem się na tamtym opowiadaniu i dupa zapuściłem inne.... Lecz już postaram się tego nie zrobić, a tym bardziej z tym opowiadaniem. Mam nadzieje, że mi to jakoś wybaczycie......
Jeszcze raz was bardzo przepraszam <3

Perfect|| CamrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz